No to po kolejce: Nieoczekiwana zmiana miejsc
W ubiegłym tygodniu Piotr Nowak dołączył do osobliwego klubu polskich trenerów w ekstraklasie. Niedługo po wyrazach poparcia i niezachwianej wiary w wizjonerstwo szkoleniowca płynących od prezesa drużyny na łamach ogólnopolskich mediów, został odwołany, dzieląc niedawny los między innymi Jacka Magiery przy Łazienkowskiej 3 w Warszawie. Z tą różnicą, że Nowak pozostał w Lechii Gdańsk na stanowisku dyrektora sportowego.
Jak przyszłość czeka Lechię pod przywództwem Adama Owena? (fot. Cezary Musiał)
Jak ocenić byłego reprezentanta Polski w roli szkoleniowca? Na stanowisku wytrwał od 13 stycznia 2016 roku, co na warunki całej ligi, a w szczególności jej topu, w którym drużyna się utrzymywała, było małym rekordem. W tym czasie na karuzeli w Lechu Poznań i Legii Warszawa doszło już do kilku przesiadek. Jednak patrząc na wyniki Nowaka – dwukrotny brak awansu do europejskich pucharów i kiepski start w tym sezonie, kiedy najgroźniejsi rywale do czołowych miejsc również złapali zadyszkę – prezes Adam Mandziara przy stanie osobowym i zapleczu Lechii miał prawo pomyśleć o zmianach. Nowa rola w klubie może pozwolić na lepsze wykorzystanie kontaktów, którymi w kilku pozycjach mógłby zaimponować nawet Piotrowi Świerczewskiemu. Nowak podobno już niedługo wybiera się na tournee po klubach MLS, gdzie jako piłkarz w drugiej połowie lat 90. był jedną z większych gwiazd, a potem zaczynał trenerską karierę. Jego następca, Adam Owen, zaliczył zwycięski debiut (dopiero trzecia wygrana Lechii w tym sezonie i pierwsza u siebie!) z grającym o pozycję lidera Zagłębiem Lubin. Gospodarze może nie porwali, ale kompletu punktów w takich meczach brakowało im w poprzednich sezonach, żeby skutecznie bić się o lokatę na pudle.
Wielu oceniło Walijczyka jeszcze przed pierwszym meczem, wyśmiewając brak doświadczenia w samodzielnej pracy trenerskiej. Trener Korony Kielce Gino Lettieri, kiedy latem trafił do Polski listę klubów w CV miał imponującą, ale był punktowany za pracę w niższych niemieckich ligach. Po serii doniesień o sposobie zarządzania zespołem przypięto mu łatkę tyrana i dziwaka bardziej skupionego na problemie noszenia przez piłkarzy klapek na stołówce, niż na kwestiach czysto piłkarskich. Z pierwszego do zwolnienia i zapomnienia w tym sezonie wyrósł na jednego z najczęściej (zasłużenie!) chwalonych szkoleniowców. Poukładał przebudowywaną – jak w każdym letnim oknie transferowym w ostatnich latach – Koronę, prezentując zespół świetnie przygotowany fizycznie i taktycznie, ćwierćfinalistę Pucharu Polski. W Kielcach wcale nie muszą żałować najlepszego trenera poprzedniego sezonu ESA Macieja Bartoszka, widząc formę Bartosza Rymaniaka czy postępy poczynione przez Jakuba Żubrowskiego, Ivana Jukicia i Krystiana Misia, który został powołany przez trenera Czesława Michniewicza do reprezentacji Polski do lat 21. Mecz w Szczecinie był dla Lettieriego w pewien sposób symboliczny. Pracę w Koronie zaczynał tak jak Maciej Skorża w Pogoni od przygotowań do trwającego sezonu.
Dziś obaj szkoleniowcy są w dwóch różnych miejscach, w rolach zaskakujących z perspektywy kilku tygodni. Po bezbramkowym remisie władze Portowców przez niezadowalające wyniki podjęły decyzję o zamrożeniu piłkarzom oraz sztabowi szkoleniowemu połowy wypłat, a budowana, wydawałoby się, na wariackich papierach Korona znowu zaskakuje. Przy poprawie skuteczności na wyjazdach powtórka 5 miejsca z ubiegłego sezonu wcale nie musi być nierealna.
Mizerny poziom 11 kolejki, mierzony w liczbie strzelonych goli, sprawił, że do wczorajszego klasyka w Poznaniu, w którym Lech zagrał z warszawską Legią, podchodzono z rezerwą. Do meczu oba zespoły przestępowały jako ranni: Kolejorz po porażce ze Śląskiem Wrocław i serii średnio udanych meczów, mistrz Polski z niedawno zatrudnionym Romeo Jozakiem na ławce, który zapowiadał, że ma pomysł na wyciągnięcie zespołu z kryzysu, ale efektów zmian w grze drużyny jeszcze nikt nie zobaczył. Po porażce 0:3, słowach szkoleniowca na konferencji prasowej i przed kamerami NC+ oraz wydarzeniach po powrocie autokaru z drużyną na Łazienkowską 3, jest jasne, że przyczyny kryzysu w Legii są głębsze niż można było naprawić wstrząsając szatnią zwolnieniem Jacka Magiery. Czy ten sezon w wykonaniu obrońców tytułu już należy spisać na straty?
Michał Czechowicz