W ostatnim z sobotnich meczów 18. kolejki Lotto Ekstraklasy Sandecja Nowy Sącz podejmowała w Niecieczy Legię Warszawa i była bliska sprawienia sensacji.
Jarosław Niezgoda został bohaterem Legii (fot. Łukasz Skwiot)
Tydzień – tylko tyle ostatnio Legia Warszawa przebywała na pozycji lidera Lotto Ekstraklasy. Mistrzowie Polski w 16. kolejce pokonali Górnika Zabrze, ale tydzień później przegrali z Koroną Kielce i Górnik odzyskał pierwszą pozycję w tabeli. Legioniści w Niecieczy za cel postawili sobie powrót na szczyt tabeli przynajmniej do jutra, gdy zabrzanie zagrają z Wisłą Kraków.
Dla Sandecji osiągnięciem wagi mistrzostwa mogło być wygranie Nice I ligi. Skoro jednak nowosądeczanie już znaleźli się w Lotto Ekstraklasie, to zamierzają się w niej rozgościć na dłużej. Na razie są ponad strefą spadkową, ale mają tylko punkt przewagi nad przedostatnim Piastem Gliwice.
Gospodarze dzisiejszego meczu mają się także za co rewanżować Legii. To właśnie w Warszawie Sandecja straciła pierwsze w historii gole w Lotto Ekstraklasie. W 3. kolejce obecnego sezonu beniaminek przegrał 0:2 po trafieniach Kaspera Hamalainena i Michała Kucharczyka.
Zgodnie z oczekiwaniami to Legia od początku była stroną przeważającą. Gospodarze zaś szukali szans w kontratakach, ale początek meczu nie zmusił bramkarzy do większego wysiłku.
Po atrakcyjnych sobotnich meczach 18. kolejki Lotto Ekstraklasy mecz w Niecieczy miał być wisienką na torcie. Piłkarze nie spełnili jednak oczekiwań, zwłaszcza w pierwszej, bardzo spokojnej połowie.
Od 36. minuty jasne stało się jednak, że emocji w Niecieczy nie zabraknie. Sandecja objęła bowiem prowadzenie! Obrońcy wybili piłkę, w którą w środku boiska nie trafił Inaki Astiz. Błąd Hiszpana wykorzystał Filip Piszczek, popędził w pole karne i zagrał do Wojciecha Trochima, który zwiódł Arkadiusza Malarza oraz Łukasza Brozia. Wychowanek Legii posłał piłkę obok leżących rywali i dał Sandecji prowadzenie.
Na drugą połowę goście wyszli już bez Kucharczyka, ale z Cristianem Pasquato. Obraz gry się nie zmienił, ale efekty już tak. W 60. minucie Thibault Moulin dośrodkował z rzutu wolnego, Jarosław Niezgoda przepuścił piłkę, która trafiła do Macieja Dąbrowskiego, a ten głową pokonał Michała Gliwę.
Legia miała mnóstwo problemów w Niecieczy, a kolejnych przysporzył jej Guilherme, który na kwadrans przed końcem meczu został wyrzucony z boiska za drugą żółtą kartkę po ostrym ataku na nogę Macieja Małkowskiego.
W 81. minucie Sandecja ponownie objęła prowadzenie znów zaskakując gości. Małkowski wstrzelił piłkę w pole karne, a Michal Piter-Bućko wykorzystał bierność Malarza, uprzedził go i strzelił gola.
Legia goniła więc wynik przez większość meczu, bo z remisu też nie była zadowolona, ale ostatecznie dogoniła tylko remis. W drugiej minucie doliczonego czasu gry dośrodkowanie Pasquato uderzeniem głową wykorzystał Jarosław Niezgoda. Kilkadziesiąt sekund później Legia była bliska niespodziewanego zwrotu akcji, ale Dąbrowski głową posłał piłkę w słupek.
Legia wciąż nie może więc przełamać „klątwy Niecieczy”. Warszawska drużyna jeszcze nigdy nie pokonała w podtarnowskiej wiosce Bruk-Betu Termaliki Nieciecza, a teraz zremisowała także z występującą tam gościnnie Sandecją Nowy Sącz.
Sandecja po raz dziewiąty z rzędu nie wygrała ligowego spotkania, choć była tego bardzo bliska. Pomimo tego awansowała na dwunastą pozycję w tabelo Lotto Ekstraklasy. Legia pozostała druga, ale zrównała się w tabeli z liderującym Górnikiem Zabrze.
band, PilkaNozna.pl