Przejdź do treści
Niemal perfekcyjny mecz wicemistrza Polski

Ligi w Europie Liga Konferencji

Niemal perfekcyjny mecz wicemistrza Polski

Raków Częstochowa rozegrał niemal perfekcyjny mecz, gromiąc Astanę (5:0) i bardzo mocno przybliżył się do awansu do następnej rundy eliminacji Ligi Konferencji.


Ivi Lopez rozegrał fantastyczne zawody (fot. Jakub Ziemianin / 400mm.pl)


Spośród wszystkich polskich ekip, które miały reprezentować nasz kraj w europejskich pucharach, to właśnie po Rakowie spodziewano się najwięcej. Drużyna Marka Papszuna była przez kilka sezonów bardzo solidnie budowana i wydawało się, że jej przygoda wcale nie musi się kończyć na pierwszej rundzie, nawet biorąc poprawkę na rywala.

Astana to w końcu nie jest zespół przypadkowy, ale już początek starcia w Częstochowie pokazał, że tymi, którzy będą rozdawać w czwartkowy wieczór karty będą gracze Rakowa.

Podopieczni Papszuna od pierwszej minuty narzucili rywalowi swoje warunki gry i wystarczyło kilka chwil, by udało się im wyjść na prowadzenie. Po doskoczeniu do przeciwnika Raków przejął piłkę, a wszystko celnym strzałem wykończył Ivi Lopez.


Raków poszedł za ciosem i gdyby po kwadransie prowadził różnicą dwóch lub trzech goli, to nikt nie mógłby mieć wątpliwości, że na taką zaliczę zasłużył. Stare piłkarskie porzekadło głosi jednak, że niewykorzystane okazje lubią się mścić i dokładnie tak było w tym przypadku. W 20. minucie goście zabrali się bowiem z kontratakiem, który faulem przerwał Deian Sorescu. Problem w tym, że miał on już wcześniej żółtą kartkę i po obejrzeniu drugiej musiał opuścić boisko.

Mogłoby się wydawać, że w takiej sytuacji Raków powinien się cofnąć na własną połowę, jednak Papszun miał inny plan. Widząc, że jego zawodnicy są naprawdę dobrze dysponowani, wcale nie zarządził odwrotu i to finalnie przyniosło całkiem niezły skutek. W końcówce pierwszej połowy świetnie na pozycji wypuszczony został bowiem Mateusz Wdowiak, który wyszedł na pozycję i sprytnym lobem posłał piłkę obok bramkarza.

Astana nie była w stanie napocząć Rakowa i nic w tej kwestii nie zmieniło się po przerwie. Co więcej, 62. minucie stan liczebności na boisku się wyrównał. Drugą żółtą kartkę otrzymał wtedy Asłan Darabajew i obie drużyny kończyły w „dziesiątkę”.

Niedługo po tym jak piłkarz Astany musiał uda się do szatni, Raków wyprowadził nokautujący cios. Zadał go Vladislavs Gutkovskis, jedną niemal całą robotę w bramkowej akcji wykonał Ivi Lopez, który „zatańczył” z obrońcami gości w ich polu karnym i w odpowiednim momencie odegrał piłkę do swojego partnera. Gol ten już definitywnie przypieczętował wygraną gospodarzy i uświetnił ich święto, ponieważ czwartkowy mecz był pierwszym w historii klubu w Częstochowie, jeśli chodzi o europejskie puchary.

Rozbity rywal nie podniósł się już do końca, natomiast Raków ani myślał, by ściągać nogę z gazu. Na niespełna kwadrans przed ostatnim gwizdkiem znowu w roli głównej wystąpił Lopez, który tym razem zapisał asystę przy trafieniu Władysława Koczerhina, posyłając fenomenalną piłkę na wolne pole z pominięciem całej linii defensywnej Astany. Niesamowity mecz Hiszpana.

Na sekundy przed końcem, arbiter był zmuszony podyktować jeszcze karnego dla Rakowa po brutalnym faulu, a „jedenastkę” na gola zamienił Tudor, który już chyba definitywnie dał awans swojej drużyny do następnej rundy.



gar, PiłkaNożna.pl

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024