Przejdź do treści
Na eliminacje wystarczy, ale co potem?

Polska Reprezentacja Polski

Na eliminacje wystarczy, ale co potem?

Najpierw fakty: po trzech meczach kwalifikacyjnych mamy 9 punktów, a to bilans znakomity. Z faktami trudno dyskutować, lecz przejść obojętnie obok tego, co działo się w Skopje, nie wolno.

Jerzy Brzęczek ma powody do obaw po pierwszych meczach eliminacyjnych.

Najpierw: czy Jerzy Brzęczek w meczu z Macedonią Północną zaskoczył składem? Jeśli w ogóle, to być może przesadną asekuracją. Desygnował do gry od początku tylko jednego napastnika, nie bacząc na obiecującą współpracę Roberta Lewandowskiego z Krzysztofem Piątkiem w poprzednich meczach eliminacyjnych. Selekcjoner wziął pod uwagę, że mierzyć przyjdzie nam się z niewdzięcznym rywalem. Z zespołem, który potrafił pokonać Łotwę, nie dać się Słowenii, który przegrał tylko jedno spotkanie na 15 ostatnich prób i o którym sami Macedończycy mówią, że doczekali się być może najsilniejszej ekipy w swojej historii. Poza tym Brzęczek wiedział, że trudno będzie wygrać walkę w środku pola ze skomasowanymi siłami gospodarzy, więc wyszedł z założenia, że drugi napastnik zredukowałby siłę skrzydeł. Jak wyszło w praktyce?

Kiepsko. Od początku daliśmy się zepchnąć żywiołowo atakującemu rywalowi, a kiedy próbowaliśmy oddalić piłkę od własnego pola karnego i zaatakować przeciwnika, raziła liczba zawodników zaangażowanych w natarcie. Kiedy do gry pokazywał się Robert Lewandowski i przyjmował piłkę, szybko musiał zwolnić, bo wokół niego nie było nikogo w białych koszulkach. Pierwsza połowa była dramatyczna w wykonaniu polskiej drużyny. Drużyny, której w pierwszej części jakby nie było. Tak samo jakości, planu i pomysłu. Nie mieliśmy w drugiej linii nikogo, kto pokierowałby kolegami. Piotr Zieliński został przyćmiony przez doświadczonego Gorana Pandeva.

A potem wszedł na boisko Krzysztof Piątek. Jaki był to gol, nie ma sensu opisywać. Najważniejsze, że padł, a bez Piątka by go nie było. Sęk w tym, że gra reprezentacji specjalnie się nie poprawiła, aczkolwiek po objęciu prowadzenia – to naturalne – grało się łatwiej. Kilkanaście minut niezłej gry to jednak stanowczo za mało. Tym bardziej, że w końcówce broniliśmy się dość rozpaczliwie przed grającym w dziesiątkę przeciwnikiem, a do – na szczęście znakomitej – interwencji zmuszony został Łukasz Fabiański.

Najsmutniejsza jest więc konstatacja, że w porównaniu z męczarniami z Łotwą, trudno mówić o postępie. Jeśli coś może cieszyć, to bardzo pewna gra duetu stoperów: Kamil Glik – Jan Bednarek. Macedonia Północna okazała się drużyną z pewnością mocniejszą od Łotwy. Natomiast Polacy rozegrali być może najsłabsze jak dotąd spotkanie w eliminacjach ME 2020. – Było dużo rzeźby dzisiaj – powiedział po meczu Glik. Ano było. I znów, jak wczesną wiosną, cieszyć może tylko wynik, bo udało się zainkasować komplet punktów. Jak dotąd w tych eliminacjach nie straciliśmy nie tylko punktu, ale nawet gola. Trzeba to szanować, pytanie tylko, jak długo będzie się udawać? Na eliminacje taka gra powinna wystarczyć, ale co potem? 

Zbigniew Mucha

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024