Mógł być pogrom, była nerwówka. Niesamowity mecz Realu z Deportivo Alaves.
Spotkanie z Deportivo Alaves przez dłuższy wydawało się spacerkiem dla Realu Madryt. Po 50. minutach Królewscy prowadzili bowiem 3:0. Zryw w końcówce Basków napędził jednak stracha mistrzom Hiszpanii.
Maciej Kanczak
Real Madryt we wtorkowy wieczór na Santiago Bernabeu zaimponował przede wszystkim konsekwencją w grze. Miał problemy ze stwarzaniem okazji, ale gdy już je stworzył, od razu padały gole.
Strzelanie już w 1. minucie rozpoczął Lucas Vazquez, który zaraz po pierwszym gwizdku sędziego znalazł się w polu karnym i uderzył z pierwszej piłki w lewy róg bramki. Na kolejne uderzenie Królewskich w światło bramki, kibice czekali do 40. minuty. Jude Bellingham prostopadłym podaniem uruchomił Kyliana Mbappe, a ten pewnie pokonał Antonio Siverę.
Druga odsłona także rozpoczęła się od trafienia graczy Carlo Ancelottiego. Tym razem do siatki w 48. minucie trafił Rodrygo, który skutecznym uderzeniem zakończył swoją solową akcję. Wygrana mistrzów Hiszpanii mogła być jeszcze bardziej efektowna, ale Endrick w 73. minucie trafił w poprzeczkę.
Z kolei przybysze z Kraju Basków mogli zmniejszyć rozmiary porażki w 78. minucie, ale wpisanie się na listę strzelców Abderrahmanowi Rebbachowi uniemożliwił słupek. Więcej szczęścia w 85. minucie miał Carlos Benavidez, który popisał się przepięknym strzałem z woleja. Dwie minuty później było już tylko 3:2 dla Realu, bo bramkę zdobył Kike Garcia sprytnym, płaskim strzałem. Benavidez tym razem wystąpił w roli asystenta.