Przejdź do treści
Mocne teksty i wywiady. Oto nowa „PN”

Polska Ekstraklasa

Mocne teksty i wywiady. Oto nowa „PN”

Wtorek, 1 lutego, to dzień ukazania się najnowszego wydania tygodnika „Piłka Nożna”. Tradycyjnie na tydzień przed startem PKO Bank Polski Ekstraklasy oddajemy w Wasze ręce Skarb Piłkarski. Ponadto numer zdominowały oczywiście tematy związane z naszym plebiscytem.


PIŁKARZ ROKU 2021 – ROBERT LEWANDOWSKI. Wyjątkowy rok


Za nami kolejne dwanaście miesięcy panowania Króla Roberta w polskim i światowym futbolu. Nikt na ziemskim globie nie gra dziś w piłkę lepiej niż Lewandowski, czego wyrazem zwycięstwo Polaka w plebiscycie na Piłkarza Roku FIFA! Oby ta przepiękna chwila trwała jak najdłużej! A z rozmowy z Piłkarzem Roku według tygodnika „Piłka Nożna” wynika, że to nie tylko nie jest wykluczone, ale wręcz bardzo prawdopodobne.

LESZEK ORŁOWSKI

Czy rok 2021 był najlepszy w pana karierze?
Nie nazwałbym go tym słowem – mówi Lewandowski. – Jeśli spojrzymy na moje indywidualne dokonania statystycznie, biorąc pod uwagę liczbę strzelonych goli czy asyst, to był najlepszy. Ale generalnie określiłbym go jako równie udany jak poprzedni. Piłka nożna jest sportem drużynowym, więc zawsze przede wszystkim będę zwracał uwagę na zdobyte przez moje zespoły i z moim udziałem puchary, sukcesy. A z tymi było ciut gorzej. Podsumowując, zamiast określenia: najlepszy, wolałbym słowo: wyjątkowy.

Czyli musi być sukces z klubem i reprezentacją, by był pan usatysfakcjonowany? Same gole i asysty nie wystarczą?
Najlepiej, żeby było jedno i drugie.

Jak z perspektywy kilku miesięcy patrzy pan na pobicie przez siebie rekordu Gerda Muellera w liczbie strzelonych goli w jednym sezonie Bundesligi? Żyła tym cała Polska i całe Niemcy. To szczególny wyczyn?
Na pewno tak. Nie boję się powiedzieć, że dokonałem rzeczy historycznej, czynu legendarnego. Gdy w poprzednich latach pytano mnie o ten rekord, czy mam szansę go pobić, nie zdawałem sobie w pełni sprawy, czym by to było. To był odległy cel. Ale gdy stanąłem naprzeciw tego rekordu zrozumiałem, ile oznacza dla niemieckiej, ale i europejskiej piłki. Im dłużej o tym myślałem, tym bardziej zdawałem sobie sprawę z jego wagi. Zaczęło do mnie docierać, czym jest on dla ludzi starszej generacji, dla ludzi pamiętających Gerda Muellera z boiska.

A jak wspomina pan fakt, że udało się w ostatniej chwili?
Cała historia meczu z Augsburgiem i tego rekordu to jest materiał na film. Gdyby ktoś mi powiedział, że strzelę tego najważniejszego, 41. gola w ostatniej sekundzie doliczonego czasu, po tym, jak nie wykorzystałem tylu sytuacji i mimo że cała drużyna grała od początku na mnie, bym w to nie uwierzył, bo takie rzeczy wydają się niemożliwe. A jednak gdy bije się niemożliwy do pobicia rekord, trzeba to zrobić w niemożliwy do wyobrażenia sposób.

Mimo tego Messi na pana nie zagłosował w plebiscycie FIFA. Są pretensje do Leo?
Trudno mi się do tego odnieść. Ja na Messiego zagłosowałem, bo doceniam to, czego dokonał w 2021 roku i oczywiście wcześniej. Messi oddał na mnie głos w Złotej Piłce, a czemu potem mu się zmienił punkt widzenia – nie wiem. Nie mam jednak żalu, pretensji, zaakceptowałem to, taką podjął decyzję i koniec. Tym łatwiej mi to przyszło, że i tak wygrałem plebiscyt.

Złota Piłka „France Football” – cel na rok 2022? Nie dostał jej pan ani za 2020, ani za 2021 rok, a dwa razy się panu bezsprzecznie należała.
Myślałem ostatnio nad tymi dwoma nagrodami: FIFA the Best i Złotą Piłką. Doszedłem do wniosku, że nagroda FIFA ma jednak większe znaczenie niż Złota Piłka. W tej drugiej głosują wyłącznie dziennikarze – nie ma tam jasnej weryfikacji, o czym mówiło wielu ekspertów, czy też byłych i obecnie grających piłkarzy. W FIFA głosują za to zawodowcy i dziennikarze; kapitanowie drużyn, selekcjonerzy a oni mogą realnie i obiektywnie ocenić nasze osiągnięcia, bo wiedzą ile kosztuje nas każdy mecz, każdy rekord, każda kontuzja. Może i w rankingu prestiżu Złota Piłka pozycjonuje się wyżej niż Piłkarz Roku FIFA, ale świadomość, iż otrzymałem nagrodę najlepszego piłkarza świata drugi raz z rzędu w głosowaniu właśnie trenerów i piłkarzy, napawa mnie dumą, bo wiem, jak ciężko na to pracowałem przez wiele lat. Właśnie teraz te lata pracy przynoszą efekty. Jednak muszę podkreślić, że zachowuję dystans do plebiscytów. Nie jest tak, że nie mogę spać po plebiscycie, którego nie wygrałem, zastanawiając się, dlaczego mi się nie udało – tym bardziej że zdaję sobie sprawę, iż polityka futbolowa też czasami odgrywa rolę. Rezultaty tych wyborów nie wpływają w żaden sposób na to, co dla mnie jest najważniejsze, a najważniejsze jest, by cieszyć się grą i pomagać drużynom w odnoszeniu sukcesów.

Bayern to w tym sezonie faworyt Ligi Mistrzów? Jest napinka na triumf w tych rozgrywkach?
Bayern zawsze chce wygrywać wszystkie trofea. Patrząc na to jak dziś gramy i jakim składem dysponujemy, jesteśmy jednym z głównych faworytów Champions League. Ale nie raz przekonałem się, że najważniejsze jest zdrowie piłkarzy w trakcie najważniejszych tygodni sezonu. Teraz też – jeśli będziemy mieli liderów zdrowych, wtedy będziemy mieli dużo większe szanse. Trzeba też mieć dobry timing, jeśli chodzi o formę, by jej szczyt osiągnąć, gdy jest ten najważniejszy moment.

Jednak ostatnio dominują kluby angielskie. Nie czuje pan, że uciekają one innym ze względu na najsilniejszą konkurencję wewnętrzną? Bayern w Niemczech, Paryż we Francji leją wszystkich, a w Anglii nikt nie ma łatwo.
Nie wydaje mi się, żeby w tym tkwił problem. Po prostu w Anglii jest najwięcej topowych finansowo i kadrowo klubów, więc zawsze któremuś się ułoży w Lidze Mistrzów wszystko po myśli. A w Niemczech albo wygra ją Bayern, albo nikt, we Francji albo Paryż, albo nikt, w Hiszpanii w tej chwili albo Real, albo nikt. Tu tkwi różnica.

(…)

LIGOWIEC ROKU 2021 – JAKUB KAMIŃSKI. Wilki mają się utrzymać, Lech ma być mistrzem


Od lipca będzie piłkarzem Wolfsburga, Kolejorz na transferze zarobił około 10 milionów euro. Dopiero co był młodym-zdolnym, dziś już uchodzi za lidera Lecha. Mówią o nim, że jest starszy, niż wskazuje metryka, bo lubi porządek – w szafie i życiu. Na pewno jest najmłodszym w historii plebiscytu laureatem w kategorii Ligowiec Roku.

ZBIGNIEW MUCHA

Wygląda na to, że wszystko z twoją karierą układa się prawidłowo. Rok temu nominowany do nagrody Odkrycie Roku, tym razem już jako laureat w rywalizacji najlepszych polskich ligowców.
Faktycznie, dobrze to wygląda – mówi Kamiński. – Pokazuje, że forma rosła, a wraz z nią moja pozycja w ligowej piłce. Fajna sprawa, że w tak młodym wieku sięgnąłem po statuetkę, ale specjalnie nie będę oryginalny, gdy powiem, że ponad wyróżnienia indywidualne przedkładam sukcesy zespołowe – a te dopiero przede mną.

Czujesz, że w gronie polskich zawodników Ekstraklasy najbardziej zasłużyłeś na wyróżnienie?
Nie mnie to oceniać. Ja się cieszę i jestem dumny.

Wciąż jesteś nastolatkiem, dopiero za pół roku skończysz 20 lat. Jakub Moder, który wygrał w poprzedniej edycji był rok starszy, podobnie jak w 2009 roku Robert Lewandowski. Wychodzi na to, że jesteś najmłodszym laureatem w tej akurat kategorii.
W tej sytuacji mam nadzieję, że to nie ostatnia nagroda indywidualna w moim życiu i nie ostatnia w plebiscycie „Piłki Nożnej”.

Skąd się bierze opinia o tobie, że jesteś nad wiek poważny?
Być może stąd, że zostałem dobrze wychowany w domu. Geny, jakie odziedziczyłem po rodzicach sprawiają, że faktycznie jestem spokojny i w pewien sposób ułożony. Poza tym od trzynastego roku życia przebywam poza domem, wyjechałem bardzo wcześnie na drugi koniec Polski, zamieszkałem w internacie, musiałem się błyskawicznie usamodzielnić, zachowywać odpowiedzialnie, jeśli chciałem, a przecież bardzo chciałem, do czegoś w sporcie dojść. Nie wiem czy jestem jakimś super poważnym dziewiętnastolatkiem, na pewno staram się być odpowiedzialnym człowiekiem. Jak jest robota do wykonania, to inne rzeczy się nie liczą. Przez głupotę można wiele stracić, sam widziałem w życiu wiele takich sytuacji. Nie miałem największego talentu, widziałem lepszych od siebie, którzy potem gdzieś się zagubili.

Jednym słowem życie w Poznaniu cię nie wciągnęło?
Nie było takiego zagrożenia i tego akurat byłem pewien. Wiedziałem, jak mam postępować, by nie zawieść siebie i rodziny – by nikt z wychowawców bądź trenerów do nich nie dzwonił i nie niepokoił.

Niezwykle porządny chłopak – tak o tobie też mówią.
Pracuję na nazwisko. Nie mogę niczego zaniedbać. Wiadomo – na boisku może być różnie, ale chciałbym, by ludzie oceniali mnie również jako właśnie porządnego człowieka. Tak po prostu. Lubię być grzeczny, uprzejmy, nie mam problemu, by to okazywać. Lubię porządek – wewnętrzny i zewnętrzny. Nie cierpię na przykład bałaganu wokół siebie, zwykłego brudu. Kiedy widzę nieporządek w pokoju, natychmiast biorę się za sprzątanie. Nie jestem pedantem, ale lubię ład. Mam też wrażenie, że dbając o otoczenie, sprawiam, że i moje życie staje się bardziej poukładane.

Jakieś hobby, zainteresowania?
Lubię wypoczywać, czyli spać i jeść. Pewnie jeszcze kilka rzeczy by się znalazło, ale to chyba dwie najmilsze rzeczy. Mam nadzieję, że wkrótce w kategoriach hobby zacznę postrzegać również naukę języka niemieckiego. Miałem już z nim nieco do czynienia, ale na maturze zdawałem angielski, który znam w stopniu komunikatywnym. Czas na niemiecki. Mam zamiar wejść latem do szatni Wolfsburga, przedstawić się po niemiecku, powiedzieć kilka słów, generalnie wiedzieć i rozumieć, co się dzieje wokół. Przez cztery-pięć miesięcy chciałbym przygotować się pod tym względem na tyle, na ile będę mógł. Mam w Poznaniu prywatną nauczycielkę, troszeczkę powinno pomóc moje pochodzenie – jako chłopak z Rudy Śląskiej znam trochę gwarowego języka, są w nim elementy zbieżne z niemieckim.

Masz za sobą bardzo udany rok. Coś byś jednak z niego wyrzucił?
Niewątpliwie. Jedenaste miejsce, jakie Lech zajął na koniec poprzedniego sezonu to wstyd. To wynik niegodny takiego klubu jak Lech. Nie da się ukryć, że sam również maczałem w tym paluchy. Najchętniej rozegrałbym tamten sezon jeszcze raz. To niemożliwe, dlatego tak bardzo zależy mi, i nie tylko mi, by obecne rozgrywki zwieńczyć sukcesem.

Czyli?
Czyli mistrzostwem Polski. Innego celu nie mam, o innym nie myślę. Chcę być mistrzem Polski z Lechem i wierzę, że to się uda. To jest zadanie do wykonania i jednocześnie marzenie.

Kto wiosną może być najgroźniejszy dla Lecha? Może on sam?
Jesteśmy bardzo świadomi celu, o jaki gramy w roku stulecia klubu. Mistrzostwa nikt nas nie pozbawi, aczkolwiek kiedy mówimy o najgroźniejszych przeciwnikach, muszę wymienić bardzo stabilne sportowo Pogoń Szczecin i Raków Częstochowa.

Cztery punkty przewagi to dużo czy mało?
To dwa mecze, czyli tyle co nic. Z drugiej strony najpierw trzeba te dwa mecze przegrać, a rywale muszą je z kolei wygrać. Nie ma co gdybać, tylko już na inaugurację w Krakowie należy mocno rozpocząć rundę wiosenną – wyznaczyć tempo na kilka miesięcy, Takie, żeby nikt nie był nas w stanie dogonić.

Rok temu talent, dziś lider zespołu, albo przynajmniej jeden z kilku. Jest trudniej?
Nie, ponieważ po to trenuję i gram, żeby być przygotowanym na takie sytuacje. Do tego przecież każdy sportowiec dąży. Jeśli ktoś mówi, że w wieku 19 lat należę do liderów Lecha, dla mnie nobilitacja i kredyt zaufania. Wygląda na to, że w jakimś stopniu coś mi się już udało, choć zdaję sobie sprawę, że to coś, to jeszcze bardzo niewiele.

A jak to było z debiutem w reprezentacji Polski. Spaliłeś się?
Na pewno nie był to występ wybitny. Trudno powiedzieć dlaczego tak się stało. Bardzo chciałem, może aż za bardzo. Pozycja nie była optymalna. Zagrałem na prawym wahadle, podczas gdy w Lechu obsadzałem lewe skrzydło. Ale te tłumaczenia są bez sensu. Rywalem było San Marino i miałem obowiązek wypaść lepiej.

(…)

PIŁKARKA ROKU – PAULINA DUDEK. Jedni jeżdżą na kadrę, inni robią zdjęcia z Messim


Paulina Dudek została wybrana przez „PN” Piłkarką Roku. Dla niej było to wyjątkowe 12 miesięcy – mistrzostwo Francji, półfinał Ligi Mistrzyń oraz nowy kontrakt z Paris Saint-Germain.

PAWEŁ GOŁASZEWSKI

Drugi rok z rzędu wygrywasz plebiscyt „PN”.
Towarzyszy mi podobne uczucie jak przed rokiem, kiedy pierwszy raz zadzwoniliście do mnie z tą wiadomością – odpowiada Dudek. – Wiem, że może wydawać to się nudne, ale każda taka informacja wywołuje jednak zdziwienie i wielką radość. Dla mnie ta nagroda ma bardziej kompleksowe znaczenie. To jest po prostu miłe, że tygodnik „Piłka Nożna” docenia moją pracę i wyniki w ostatnim roku. Ale to nie tylko moja zasługa. Koleżanki i sztaby szkoleniowe reprezentacji Polski oraz PSG mocno mi pomogły. Zdaję sobie też sprawę, że zarówno przed rokiem jak i teraz miałam trochę łatwiej, ponieważ Ewa Pajor i Kasia Kiedrzynek, które są w topowym europejskim klubie, długimi miesiącami były kontuzjowane, a ja grałam przez 12 miesięcy. Kiedy dowiedziałam się, że Ewa odniosła kolejną poważną kontuzję, byłam przez kilka dni przybita. Miałam ciągle z tyłu głowy informację i zastanawiałam się, dlaczego pech nie opuszcza ludzi, którzy pracują na najwyższych obrotach, prowadzą się bardzo profesjonalnie… Ewa wróci na boisko z potrójną siłą!

To inaczej: Paulina Dudek jest tak dobra, czy konkurentki są tak słabe?
Konkurencja nie jest w pełni zdrowa i nie miała ze mną równych szans przez cały rok. Mam świadomość, ile pracy włożyłam, aby być w tym miejscu, w którym jestem, ale byłaby większa satysfakcja, kiedy na przykład Ewa byłaby zdrowa przez cały rok i wtedy bym wygrała. Sam fakt, że kolejny rok z rzędu jestem w gronie nominowanych, jest dla mnie wielką dumą, a to, że wygrałam plebiscyt dwukrotnie jest czymś absolutnie wyjątkowym. Polskie piłkarki przekonują się do tego, że wyjazdy do silniejszych lig zagranicznych wychodzą na dobre, o czym świadczy chociażby przykład Dominiki Grabowskiej, która zapracowała na nominację w tegorocznym plebiscycie. Coraz więcej dziewczyn decyduje się na transfery, dzięki temu poziom reprezentacji będzie się podnosił.

Brytyjski dziennik „The Guardian” umieścił cię w setce najlepszych piłkarek 2021 roku na świecie. Co ciekawe, w tym zestawieniu Ewa Pajor cię wyprzedziła.
Z tym wiąże się śmieszna, a zarazem trochę wstydliwa dla mnie historia. Zadzwoniła do mnie siostra i poinformowała, że znalazłam się na liście „Guardiana”. Powiedziałam: fajnie, ale co to w ogóle za gazeta? Siostra mocno mnie ochrzaniła, kazała sprawdzić, co to za plebiscyt i dopiero zrozumiałam o co chodzi. Co do Ewy, jest to świetna piłkarka i kiedy grała w 2021 roku, po prostu to potwierdzała. Ona ma wszystko, aby stać się najlepszą napastniczką w Europie, ale musi być zdrowa.

Jesienią podpisałaś nowy kontrakt z PSG. To chyba dobry sygnał ze strony władz klubu.
Bardzo dobry! Odczuwam na każdym kroku, że zaufanie ze strony klubu jest bardzo duże. Czuję jednak, że bronię się piłkarsko i szefowie PSG doceniają mnie za to, co do tej pory zrobiłam. Mam poczucie, że wykonuję dobrą robotę. Poprzednią umowę miałam do końca czerwca 2022, a do rozmów usiedliśmy na początku poprzedniej rundy. Kontrakt podpisaliśmy na kolejne dwa lata, więc to pokazuje, że mam być cały czas ważną częścią tego projektu. Może PSG nie chciało, aby po głowie chodziły mi inne oferty, bo od stycznia mogłabym negocjować kontrakt z innym klubem? Rok temu zaszło trochę zmian w zespole, zmienił się trener, a ja podpisałam nowy kontrakt.

Jak długo piłkarki PSG nie poszły spać po ostatnim meczu sezonu 2020-21, kiedy udało się przypieczętować pierwsze w historii mistrzostwo Francji?
Pomidor. Nie mogłyśmy sobie pozwolić na rozprężenie w ostatniej kolejce, ponieważ Olympique Lyon był tuż za nami i musiałyśmy wygrać. Udało się, a po końcowym gwizdku zapanowała wielka euforia. Tuż po meczu udałyśmy się do loży, gdzie były nasze rodziny i wspólnie świętowaliśmy sukces. Na drugi dzień miałyśmy kilka wydarzeń: sesję pod wieżą Eiffla, na fetę z kibicami na Parc des Princes przyszło około pięć tysięcy ludzi. Szkoda, że żyjemy w czasach koronawirusa, ponieważ zdecydowanie więcej ludzi świętowałoby z nami ten historyczny sukces.

Premie były duże?
Nie narzekam.

Medal jest cięższy niż ten za mistrzostwo Polski?
Jeszcze nawet nie sprawdzałam, ale jest okazały. Wisi już w szczególnym miejscu mojego domu. Klub przygotował nam także niespodziankę. Kiedy zeszłyśmy do szatni po ostatnim meczu sezonu, na szafce każdej zawodniczki był magnes z pucharem i dedykowanym napisem. Na moim było: „Paulina Dudek – mistrzyni Francji 2021″. Od razu zwinęłam na pamiątkę do torby i dzisiaj jest w domu rodzinnym. Kiedy trenuję indywidualnie, patrzę na to i uśmiecham się sama do siebie. Daje mi to gigantyczną satysfakcję.

Bolała porażka w półfinale Ligi Mistrzyń?
Bolała. Miałam poczucie, że jesteśmy taką drużyną, która będzie walczyła o LM do końca. Pracowałyśmy trzy lata na mistrzostwo Francji, w Europie nasza pozycja też urosła. W ćwierćfinale wygrałyśmy z Lyonem, co było dla nas dodatkowym motorem napędowym. Trafiłyśmy jednak w półfinale na świetną Barcelonę, do której nam niewiele zabrakło, ale jednak było widać różnicę. Barca zasłużenie wygrała Champions League, ale mam poczucie niedosytu, bo swoje sytuacje miałyśmy i mogłyśmy utrzeć im nosa. Generalnie Barcelona mocno się rozwinęła w ostatnich latach i klub odważnie stawia na piłkę kobiecą. Marcowe El Clasico z Realem Madryt ma być rozegrane na Camp Nou i dwa miesiące przed meczem wszystkie bilety zostały wyprzedane. Na trybunach usiądzie 85 tysięcy ludzi!

Żałujesz, że wasz mecz nie odbył się w takiej atmosferze?
Spokojnie, na Camp Nou jeszcze zagram.

Skoro jesteśmy przy Barcy, latem do PSG trafił Leo Messi. Zrobiłaś już sobie z nim zdjęcie?
Nie było okazji. Nasze ośrodki treningowe są od siebie oddalone, gramy na innych stadionach, więc okazji do spotkań w zasadzie nie ma. Na żywo go widziałam tylko z trybun Parc des Princes. Niektóre koleżanki miały okazję się z nim spotkać przy okazji różnych akcji charytatywnych, kiedy wspólnie męskie i żeńskie drużyny coś promują. Takie wydarzenia mają jednak zazwyczaj miejsce w trakcie przerw na zgrupowania reprezentacji, a ja jestem regularnie powoływana. Żartobliwie mówiąc, jedni jeżdżą na kadrę, a inni robią sobie zdjęcia z Messim.

(…)

PIERWSZOLIGOWIEC ROKU – KAMIL BILIŃSKI. Ogień, który rozpala



Kamil Biliński nie grał przez pełne dwanaście miesięcy w I lidze, ale nikt nie może powiedzieć, że nie zasłużył na tytuł Pierwszoligowca Roku. Jesienią strzelał na potęgę i wyrósł na głównego faworyta do tytułu króla strzelców. Tyle że jego skuteczność nie poszła w parze z wynikami Podbeskidzia Bielsko-Biała.

KAMIL SULEJ

Po raz pierwszy w karierze został pan wybrany Pierwszoligowcem Roku. Nie mogło być inaczej, skoro przez dekadę grał pan praktycznie tylko w najwyższych ligach. Jak pan podchodzi do tego typu nagród indywidualnych?
Wyróżnienia zawsze cieszą, są podsumowaniem dobrze wykonanej pracy – mówi Biliński. – To fajny moment, ale i zaskoczenie. Na poziomie I ligi grałem tylko przez kilka miesięcy, niemniej miniona runda była bardzo dobra w moim wykonaniu. Muszę przyznać, że nie mogę się przyczepić do mojej formy i nie tylko chodzi o samo strzelanie goli.

Runda była bardzo dobra, ale i cały 2021 rok nie był gorszy. W pańskiej seniorskiej karierze trudno znaleźć taki, w którym skuteczność byłaby na tak wysokim i równym poziomie.
W 2021 roku zdobyłem 20 bramek – sześć w Ekstraklasie i czternaście w I lidze. Pod tym względem był udany, choć słodko-gorzki, bo zamieniłem wyższy poziom na niższy. To nie wpisało się w plany, które nakreśliłem na miniony rok.

Po spadku z Ekstraklasy długo pan się wahał, czy zostać w Podbeskidziu? O skutecznych napastników trudno, a polskich goleadorów to w ogóle można szukać ze świecą.
Podstawową sprawą było to, że mój kontrakt z Podbeskidziem automatycznie przedłużył się o rok. Prawo decydowania o mojej przyszłości miał więc klub, który nie chciał słyszeć o moim odejściu. Jeżeli pojawiało się zainteresowanie, to i na nim się kończyło. Odejście z Bielska-Białej nie byłoby łatwe. Nie ukrywam, w tamtym momencie chciałem odejść, bo nie odpowiadało mi granie na poziomie I ligi po indywidualnie dobrym sezonie, usiedliśmy jednak do rozmów i… przedłużyliśmy kontrakt na dwa lata plus rok. Obydwie strony są zadowolone.

Podbeskidziu zatrzymanie pana wyszło na dobre.
Miałem kilka ciekawych ofert z różnych części świata. Mogłem zamienić Bielsko-Białą na inne miejsce, ale w klubie czułem i nadal czuję się dobrze, więc brałem pod uwagę pozostanie. Po spadku było jednak dużo niewiadomych – nie było trenera, nie było wiadomo, jak zespół będzie funkcjonował. Miałem prawo obawiać się o przyszłość zespołu i klubu w I-ligowych realiach.

Po to zatrzymuje się najlepszego napastnika, żeby bić się o powrót do Ekstraklasy.
Latem nie było tak kolorowo. Na początku sezonu mówiło się o wdrożeniu trzyletniego planu powrotu do Ekstraklasy. Nikt nie rzucał słów na wiatr o natychmiastowej walce o awans. Początek I-ligowego sezonu to udowodnił, budowa zespołu dała o sobie znać. Mało tego, nadal nie została ukończona. Musieliśmy rzeźbić z tego, co mieliśmy. Obecna pozycja Podbeskidzia jest w jakimś stopniu komfortowa. Mogliśmy mieć więcej punktów, ale i mogliśmy mieć mniej. Czwarte miejsce z niedużą stratą do drugiej lokaty jest pozytywne.

Trenerem Podbeskidzia od kilku miesięcy jest Piotr Jawny. Pochodzicie z podobnych rejonów Polski, ale czy znaliście się wcześniej?
Właśnie, że nie. O tyle o ile – z widzenia. Jak byłem małym chłopcem, podziwiałem grę trenera Jawnego przy Oporowskiej. Bardziej kojarzyłem pana Piotra z boiska niż z klubu.

Jakim trenerem jest Jawny?
Młodym, ambitnym, z ciekawym pomysłem na granie w piłkę. To materiał na dobrego trenera w Ekstraklasie w przyszłości.

Wspomniał pan o niedużej stracie do drugiego miejsca, które okupuje Widzew. Ten sam Widzew, który rozbiliście 4:0, a pan ustrzelił hat tricka i zanotował asystę.
Jeżeli chodzi o wrażenia artystyczne, to był jeden z najlepszych meczów w moim wykonaniu. Niemniej rozegrałem wiele lepszych spotkań pod względem piłkarskim.

Ten mecz był wykładnikiem możliwości Podbeskidzia, czy był to „wypadek przy pracy”?
To na pewno nie był wypadek przy pracy – tydzień po Widzewie rozbiliśmy przecież Górnika Polkowice. W tamtym momencie dobrze graliśmy. Odnaleźliśmy się w ustawieniu, byliśmy skuteczni. Wszystko zaczęło funkcjonować tak, jak powinno. Później zremisowaliśmy z Odrą, ale oddaliśmy około 30 strzałów na bramkę rywali. Widać było potencjał zespołu, nie tylko pierwszej jedenastki, ale i ławki rezerwowych.

Wrócił pan do I-ligowego Podbeskidzia w 2020 roku. Wcześniej przez prawie dekadę grał pan w różnych ekstraklasach. Czy przez ten czas I liga zmieniła się?
Na pewno. Przede wszystkim infrastrukturalnie. Jest coraz więcej ładnych obiektów, coraz więcej dobrych drużyn i piłkarzy. Wszystko poszło do przodu. Coraz więcej jest trenerów z fajną wizją, którzy chcą nauczyć drużyny gry w piłkę, a nie rąbania. Kiedyś było gorzej pod względem piłkarskim.

(…)


SPIS TREŚCI:

4. SPECJALNIE DLA NAS: ROBERT LEWANDOWSKI, PIŁKARZ ROKU 2021
7. PRETEKSTY RYSZARDA NIEMCA
8. JUBILEUSZ PRZED PIĘĆDZIESIĄTKĄ, CZYLI PLEBISCYT „PN” ROZSTRZYGNIĘTY
10. PAULINA DUDEK DRUGI RAZ Z RZĘDU PIŁKARKĄ ROKU
12. JAKUB KAMIŃSKI – NAJPIERW TYTUŁ LIGOWCA ROKU, POTEM MISTRZOSTWO POLSKI I WYJAZD DO WOLFSBURGA
15. ROMAN KOŁTOŃ W „PN”
16. WYWIAD Z KAMILEM BILIŃSKIM, PIERWSZOLIGOWCEM ROKU
18. RÓŻNE LOSY LAUREATÓW Z ZAPLECZA EKSTRAKLASY
19. SKARB PIŁKARSKI EKSTRAKLASY
59. ELIMINACJE MISTRZOSTW ŚWIATA NA INNYCH KONTYNENTACH
60. TWO ANGRY MEN, CZYLI FILIP KAPICA I MATEUSZ ŚWIĘCICKI
62. VLAHOVIĆ ZA RONALDO
64. OSCAR MAYO, DYREKTOR GENERALNY LA LIGA DLA „PN”
66. NAJBARDZIEJ BRUTALNY MECZ W BUNDESLIDZE
67. CO DALEJ Z HAALANDEM?
68. PUCHAR NARODÓW AFRYKI
72. WP W „PN”: SKOMPLIKOWANE ŻYCIE KRZYSZTOFA BARANA
74. PIŁKA W TV
75. NA ZDROWY ROZUM LESZKA ORŁOWSKIEGO
76. DRUŻYNA NA ŻYCZENIE: WIGAN ATHLETIC 2013

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024