W kioskach i salonach prasowych czeka już na Was nowy numer tygodnika „Piłka Nożna”. Poniżej prezentujemy fragmenty dwóch tekstów i dwóch wywiadów, które dla każdego kibica futbolu powinny być pozycjami obowiązkowymi. To jednak nie wszystko, bo 48. tegoroczny numer jest po brzegi wypchany dobrą treścią. Sprawdźcie koniecznie!
Kwalifikacje do EURO 2020 zwieńczone pokonaniem Słowenii. Zabiegi odmładzające
– To nie jest tak, że udało się nam awansować do finałów mistrzostw Europy, my na ten sukces zapracowaliśmy – przekonuje członek sztabu reprezentacji Polski Radosław Gilewicz. Co jednak ważniejsze – efekty wysiłku selekcjonera Jerzego Brzęczka i jego ludzi można w końcu zauważyć w grze zespołu.
PRZEMYSŁAW PAWLAK
Idealnie jeszcze nie jest, w Izraelu szwankowała skuteczność, a po bardzo dobrych sześćdziesięciu minutach oddaliśmy inicjatywę. Z kolei w spotkaniu ze Słowenią w Warszawie nie tylko murawa nie wyglądała dobrze, bo także w defensywie zespół pozwolił dwukrotnie się zaskoczyć. Sztab szkoleniowy nie stracił jednak głowy po awansie, dostrzega elementy do poprawy w grze biało-czerwonych, nawet jeśli bilans w kwalifikacjach jest bardzo dobry – 8 zwycięstw, remis i porażka. Niemniej Brzęczek i jego ludzie mają przekonanie, że drużyna wkroczyła na dobrą drogę, obrała właściwy kierunek. Nawet wrześniowa medialna zawierucha, po porażce ze Słowenią i szczęśliwym remisie z Austrią, nie zrobiła na sztabie szkoleniowym większego wrażenia.
Tsunami nadeszło
– Zostaliśmy zahartowani dużo wcześniej – po nieoczekiwanej porażce w meczu towarzyskim z Czechami jesienią poprzedniego roku. Wtedy spadła na nas nie fala krytyki, ale uderzyło wręcz tsunami. Nie będę ukrywał, było nerwowo – mówi Gilewicz. – Po wrześniowych meczach eliminacyjnych wiedzieliśmy więc, że medialnych doniesień o niepewnej pozycji selekcjonera nie należy traktować poważnie. Sami siebie zwolnić nie mogliśmy, a od prezesa Zbigniewa Bońka żadne podobne sygnały nie wychodziły. Od początku byliśmy przekonani do swojej wizji, nie mieliśmy momentu zwątpienia – nawet jeśli w trakcie eliminacji otoczka wokół zespołu była negatywna. W Polsce lubimy doszukiwać się problemów. Piłkarze powiedzieli po spotkaniu z Łotwą, że brakuje koncentracji – i co w tym złego? To ambitni ludzie. Lepiej mieć zawodników, którzy mówią wprost, gdy czegoś im brakuje, niż takich, co wolą się nie odzywać, a potem ślizgają się z meczu na mecz.
Drużyna w trakcie eliminacji ewoluowała. Prezes PZPN przed selekcjonerem postawił, oprócz tego oczywistego, awansu do finałów mistrzostw Europy, także inny cel – po zaprzepaszczonym mundialu wpuszczenie do zespołu świeżej krwi. Długo wychodziło to z takim sobie skutkiem. W dwumeczach marcowym, czerwcowym oraz wrześniowym na boisku pojawiło się łącznie po pięciu zawodników, którzy nie znaleźli się w kadrze na rosyjski turniej. W październiku ta liczba wyniosła 6, natomiast w listopadzie aż 9. Mecz w Izraelu wyróżnia się na tle pozostałych. Brzęczek dał możliwość gry ośmiu piłkarzom, którzy nie brali udziału w finałach mistrzostw świata (Tomasz Kędziora, Arkadiusz Reca, Przemysław Frankowski, Krystian Bielik, Sebastian Szymański, Krzysztof Piątek, Mateusz Klich, Dominik Furman), w dodatku aż dla sześciu znalazł miejsce w wyjściowej jedenastce! Być może wynikało to z posiadania gwarancji udziału w Euro 2020 – selekcjoner mógł pozwolić sobie na więcej, choć gra toczyła się o zajęcie pierwszego miejsca w grupie, nie zmienia to jednak faktu, że w Jerozolimie zagraliśmy najlepszą pierwszą połowę w całych eliminacjach. Wcześniej Brzęczek tak otwarty na nowych zawodników nie był, czterech graczy nienaznaczonych mundialem zagrało w pierwszym składzie w meczu z Łotwą w Warszawie, w pozostałych spotkaniach ich liczba wahała się między 2 a 3.
(…)
***
Dogrywka z Jorge Felixem. W Piaście nie cierpię
Jorge Felix Munoz Garcia urodził się w 1991 roku w Madrycie, jest wychowankiem Atletico. Do 2018 roku błąkał się po klubach hiszpańskiej trzeciej ligi, po czym przyjechał do Polski i stał się gwiazdą mistrza kraju, Piasta Gliwice.
LESZEK ORŁOWSKI
Jak się czuje piłkarz, który w swoim kraju gra w trzeciej lidze, przyjeżdża do innego i tam od razu zostaje mistrzem? Dziwnie. Niesamowicie. Jak na innej planecie. Spektakularnie. Nigdy sobie nie wyobrażałem, że coś takiego mnie spotka. Ten stadion pełen kibiców, ta feta, ten przejazd autobusem przez miasto! To były podniosłe chwile, których nigdy nie zapomnę – mówi Felix.
(…)
Mówi się nawet, że Jorge Felix jest w tej chwili gwiazdą numer jeden Ekstraklasy. Nie będę się o sobie wypowiadał. Ale spójrzmy na rzecz tak: skoro jesteśmy tak wysoko w tabeli, to znaczy, że należymy do najlepszych w tej lidze. Nasz bramkarz jest jednym z najlepszych, nasi obrońcy, piwoci, skrzydłowi, napastnik – są wśród najlepszych, a i Jorge Felix znajduje się w czołówce ofensywnych pomocników.
To pana nowa rola. Tak, w poprzednim sezonie grałem najczęściej na skrzydle, bo pozycja numer dziesięć była zarezerwowana dla Joela Valencii. Gdy odszedł, ja ją zająłem, z czego się bardzo ucieszyłem, bo mediapunta to moje ulubione wcielenie na boisku. Na skrzydle często byłem poza grą, rzadko dostawałem piłkę. Tutaj jestem stale w centrum wydarzeń, mam dużo grania i dużo okazji także do strzelania goli.
Życiowa forma? Nie. W Rajo Majadahonda w sezonie 2016-17 grałem lepiej. To w sumie optymistyczne, bo znaczy, że mogę dać zespołowi Piasta jeszcze więcej niż daję. Do tego dążę.
Celem Piasta jest obrona tytułu? Byłoby wspaniale, choć najpierw awans do ósemki. Później zobaczymy, co się stanie, ale uważam, że nie jest to nierealne.
Najgroźniejszym rywalem – Legia? Legia jest zawsze najgroźniejszym rywalem dla każdego, kto chce walczyć o tytuł. Legia jest też zawsze faworytem. Ale bardzo dobre wrażenie sprawia także Cracovia.
(…)
***
Nowy Mourinho to nowy Tottenham? Mou znowu nadaje
Tottenham i Jose Mourinho mają sporo do udowodnienia w kolejnych miesiącach, lecz jeśli w londyńskim klubie naprawdę ma coś się zmienić, same słowa Portugalczyka nie wystarczą.
MICHAŁ ZACHODNY
Z ostatnimi klubami nie rozstawał się w zgodzie, ani w dobrej atmosferze, lecz nadal trudno innym trenerom z topu przebić to, jak Mou prezentuje siebie w nowym otoczeniu. Jest to oczywiście wizerunek zupełnie odmienny od tego, z którym jest kojarzony: jego twarz nie jest wykrzywiona ze złości i nie ma ironicznego uśmiechu. Nie jest też nieogolony, nie jest rozczochrany, nie odpowiada na pytania zdawkowo, nie szuka zwady. Jose Mourinho pierwszego dnia w nowej pracy jest najlepszym trenerem na świecie.
W Tottenhamie każdy krok był właściwy, każde zdanie odpowiednio przemyślane i wypowiedziane. – Nie mogę przyjść tutaj i myśleć tylko o sobie. Chodzi przecież o piłkarzy, chcę im stworzyć podstawę do stabilizacji. Oni są dla mnie najlepszym prezentem powitalnym. Nie potrzebuję nowych zawodników, muszę poznać lepiej tych, którzy już w Tottenhamie są – tłumaczył Portugalczyk na premierowej konferencji prasowej. Uśmiechał się, żartował, choć już będąc w dresie, a nie garniturze. Strój oficjalny wystarczył na powitalne zdjęcia, na spotkanie z dziennikarzami zabrał firmowy uśmiech, przekorny żart (- Czy odzyskałem swoje mojo? Najpierw muszę sprawdzić w słowniku, co to znaczy) i filozoficzne opinie: – Jeśli ktoś jest szczęśliwy przegrywając mecze, będzie mu trudno zbudować mentalność zwycięzcy na jakimkolwiek etapie kariery.
Był pewny swego, zrelaksowany, choć poprzedni sezon i ostatnie miesiące pracy w Manchesterze United zostawiłyby ślad na niemal każdym. – Miałem czas, by wszystko przemyśleć i się przygotować. Ale nigdy nie wolno tracić swojego DNA. Jesteś tym, kim jesteś – na dobre i na złe. Popełniłem błędy, ale nie powtórzę ich. Zamierzam popełniać nowe – podkreślał. – Mam w sobie pokorę. Mam jej wystarczająco dużo, by przeanalizować swoją karierę, swoje problemy. Nie winiłem nigdy nikogo innego.
Pytanie narzucające się w tej sytuacji brzmi: czy jest w ogóle sens w tego Mourinho z pierwszego dnia wierzyć? Na pewno Portugalczyk „kupił” Daniela Levy’ego, który ostatecznie zagwarantował on nowemu menedżerowi wyższy kontrakt niż ten, jaki miał osiągający wyniki ponad stan Pochettino (finał Ligi Mistrzów i regularna gra w tych rozgrywkach). Trudnego do pokonania w negocjacjach prezesa Tottenhamu miał przekonać właśnie przemyśleniami dotyczącymi dotychczasowej kariery, niechęcią wobec dokonywania wielkich zmian poprzez zimowe transfery i… własną gablotą pucharów. Gablotę Tottenhamu na nowym stadionie wypadałoby bowiem zapełnić trofeami, których Mourinho wciąż zdaje się być gwarantem.
(…)
***
Super już było. Statua
Był i się zmył, a raczej został zmyty, choć tylko na razie, jeszcze z prawem powrotu i szybkiej rehabilitacji. Miał być wielki, jest malutki i jak zawsze irytujący. Nawet gra w ostatnim zespole Serie A zaczęła przerastać Mario Balotellego.
TOMASZ LIPIŃSKI
W ostatnich dniach do włoskiej przestrzeni publicznej trafiły dwa wzajemnie wykluczające się komunikaty. Pierwszy: reprezentacja Włoch potrzebuje i liczy na Balotellego. Drugi: Brescia nie potrzebuje i coraz mniej liczy na Balotellego.
Jak ojciec i syn
Jak to rozgryźć i połączyć? Z jednej strony mamy przecież drużynę, która wyrwała się z marazmu, przeszła jak burza przez eliminacje mistrzostw Europy, w całym 2019 roku wygrała wszystkie 10 meczów, a z 19 za kadencji Roberto Manciniego 13 przy 2 porażkach i w sumie strzeliła 45 goli (średnia 2,36 na mecz). Z drugiej – beniaminka, który postawił sobie ambitne cele, ale po 12 kolejkach (z jednym meczem zaległym) świecił czerwoną latarnią i, patrząc w listopadowy kalendarz, a w nim mecze z Romą i Atalantą, nie zanosiło się, żeby szybko ją komuś innemu przekazał. Przy okazji oczywiście Brescia zdążyła zmienić trenera i ten nowy właśnie, ale przecież świetnie wszystkim znany Fabio Grosso sprowadził Balotellego do parteru. W debiucie z Torino zdjął go w przerwie z boiska, zaś podczas przygotowań do 13 kolejki zdjął z treningu. Po prostu obserwując od paru dni zerowe zaangażowanie napastnika, wręcz ostentacyjny tumiwisizm, trener nie zdzierżył dłużej i przed końcem jednych zajęć odesłał go do szatni. Czym ten symboliczny gest poskutkuje w najbliższej przyszłości?
Wielu wieszczy, że to zapowiedź rychłego rozwodu. Być może już zimą – jako to zepsute jabłko, które zaraża inne, jak to kiedyś ujął Silvio Berlusconi – zostanie oddalony, mimo ważnego kontraktu do końca sezonu, który mógłby zostać przedłużony w przypadku pozostania Brescii w Serie A. Jeśli nie uda mu się w Brescii, nie będzie dla niego innego miejsca w Italii. A jeśli znów wybierze się za granicę, to chyba już tylko w egzotyczne miejsce.
Jeszcze niepoprawni optymiści żywią nadzieję, że kara wstrząśnie piłkarzem, postawi go do pionu, że wreszcie zaciśnie zęby i poskromi wszystkie złe demony, które od lat poskramiają jego talent. Do tego malejącego grona zalicza się Mancini.
Łączy go silna więź z Balotellim, taka ojcowsko-synowska. Ojciec owszem bywał w przeszłości (Inter, Manchester City) surowy dla syna, który wykręcał nieziemskie numery, zdecydowanie częściej zawodził i nadwyrężał zaufanie niż odpłacał czymś dobrym, ale nie przestał wierzyć, że wydorośleje i zmądrzeje. I że zaprezentuje się przed światem takim, jakim on go widzi, a nie takim, z powodu którego przed światem się wstydzi.
(…)
Wszystkie teksty i wywiady można znaleźć w całości w nowym (48/2019) numerze tygodnika „Piłka Nożna”
Co można znaleźć w nowym numerze?
4. TEMAT TYGODNIA: ZWYCIĘSTWO WIEŃCZY DZIEŁO, REPREZENTACJA POLSKI PRZED LOSOWANIEM FINAŁÓW EURO 2020
8. 90 MINUT Z DAWIDEM KOWNACKIM
10. ROUTE 66, DŁUGA DROGA OBYWATELA PISZCZKA
13. SPADAJĄCE GWIAZDY – JAK ŻEGNALI SIĘ Z REPREZENTACJĄ POLSKI WIELCY PIŁKARZE
15. ROMAN KOŁTOŃ W „PN”
16. DOGRYWKA Z JORGE FELIXEM18. GDZIE SIĘ PODZIALI CHŁOPCY Z ZABRZA?
22. DAMIAN WĘGLARZ – BRAMKARZ BEZ… TALENTU?
24. OD A DO Z: SKRZYDLATY NORWEG ERLING HAALAND
26. 2ANGRYMEN, CZYLI FILIP KAPICA I MATEUSZ ŚWIĘCICKI
28. MOU ZNOWU NADAJE W PREMIER LEAGUE
30. CZY REAL ZNALAZŁ SWOJEGO MESSIEGO?
32. WŁOSKIE HISTORIE TOMASZA LIPIŃSKIEGO
33. BENZEMA CHCIAŁBY GRAĆ W REPREZENTACJI ALGIERII
34. CZY FUTBOL JEST POLICZALNY?
36. BEZSENNOŚĆ W SEATLLE, CZYLI SOUNDERS MISTRZAMI MLS