Przejdź do treści
Mocne teksty i wywiady. Oto nowa „Piłka Nożna”

Polska Ekstraklasa

Mocne teksty i wywiady. Oto nowa „Piłka Nożna”

W kioskach, salonach prasowych, a także za pośrednictwem naszej aplikacji na Androida i IOS czeka już na Was nowy numer tygodnika „Piłka Nożna”. Poniżej prezentujemy fragmenty tekstów i wywiadów, które możecie znaleźć w środku. To jednak nie wszystko, gdyż jedenasty tegoroczny numer jest po brzegi wypchany dobrą treścią. Sprawdźcie koniecznie!






SPORT PRZEGRAŁ Z PANDEMIĄ. CHAOS ZAMIAST KLASYKU


To miał być tekst o meczu Lecha Poznań z Legią Warszawa. Niestety, w miniony weekend przy Bułgarskiej nikt nie grał w piłkę. Podobnie jak na pozostałych stadionach w całym kraju. I nie wiadomo kiedy pojawią się na nich piłkarze oraz kibice.

KONRAD WITKOWSKI


Akurat na mecz w Poznaniu fani czekali wyjątkowo niecierpliwie. Miał on przecież wiele powiedzieć o tym, czy Legię da się zatrzymać w tym sezonie. Cały tydzień poprzedzający ligowy klasyk był inny niż zwykle. Brakowało tradycyjnych uszczypliwości, podgrzewania atmosfery przez kluby, internetowych wojenek na filmy bądź posty. Działo się wiele, ale w kwestiach znacznie poważniejszych. Torpedujący rozgrywki sportowe w całej Europie koronawirus uderzył także w polską piłkę. Rządowa decyzja o odwołaniu imprez masowych w całym kraju sprawiła, że mecze PKO Bank Polski Ekstraklasy miały odbywać się bez udziału publiczności.

BEZ PODAWANIA RĄK

Zaczęło się liczenie strat. Dla Lecha domowa potyczka z Legią to jeden z najważniejszych dni w roku, istotny element przychodów zaplanowanych w budżecie. Żaden rywal nie przyciąga na stadion przy Bułgarskiej tylu widzów, co ten z Warszawy. Puste trybuny podczas hitu wiązałyby się dla poznańskiego klubu ze stratą rzędu dwóch-trzech milionów złotych. Podobnie jak pozostali gospodarze spotkań 27. kolejki, Kolejorz był zmuszony wstrzymać sprzedaż biletów na mecz. Niespełna 24 tysiące kibiców, którzy już dokonali zakupu, mogło oczekiwać zwrotu pieniędzy. Klub zaproponował jednak fanom, aby zachowali wejściówki, z możliwością wykorzystania ich przy okazji najbliższego meczu z Legią bądź wymiany na bilet na inne spotkanie rozgrywane w Poznaniu. Prośba spotkała się z pozytywnym odzewem sporej części sympatyków Kolejorza. Sprzedaż uruchomiono ponownie i znaleźli się nawet tacy (kilkaset osób już w ciągu pierwszych 24 godzin), którzy dokupili bilet, pomimo braku możliwości wejścia na stadion. Na takie gesty solidarności z klubami, które przecież w tej sytuacji nie były winne, lecz poszkodowane, zdecydowali się fani także w innych częściach kraju.

Aspekt finansowy to tylko jedna ze stron deficytu. Z przyjazdu do Polski musiała zrezygnować spora grupa skautów zachodnich klubów, z punktu widzenia których potyczka Lecha z Legią to zdecydowanie najbardziej atrakcyjny mecz Ekstraklasy. Kolejorz stracił pod względem medialnym, jako że wizytę w Poznaniu odwołali dziennikarze z różnych zakątków Europy – na klasyku polskiej ligi miała pojawić się reporterka hiszpańskiego dziennika „Marca”, która zamierzała przygotować materiał o Danim Ramirezie, zapowiadali się także żurnaliści z Ukrainy, chcący zobaczyć w akcji Bohdana Butkę oraz Wołodymyra Kostewycza.

Rozprzestrzeniająca się z każdą godziną pandemia zmieniła codzienność całego społeczeństwa, także środowiska piłkarskiego. Wszelkie aktywności zostały zawieszone na czas nieokreślony, a siedziby klubów zaczęły przypominać twierdze, których kontakt ze światem wewnętrznym jest ograniczony do minimum. Zawodnicy, członkowie sztabów szkoleniowych oraz pozostali pracownicy klubów PKO Bank Polski Ekstraklasy odbywali obowiązkowe spotkania z lekarzami na temat profilaktyki. Zakazano aktywności medialnych: piłkarze i trenerzy nie udzielali wywiadów, nie spotykali się z dziennikarzami. Nie organizowano konferencji prasowych przed zaplanowanymi na weekend meczami – w Lechu i Legii znaleziono wyjście z sytuacji w postaci nagrania odpowiedzi trenerów na pytania zadane przez rzeczników prasowych. Z kolei po spotkaniach zarejestrowane przez klubowe media wypowiedzi szkoleniowców i zawodników miały zostać udostępnione dziennikarzom. Klubowe korytarze opustoszały, bo większość pracowników została oddelegowana do pracy zdalnej. Treningi odbywały się normalnie, choć w nietypowych okolicznościach. W Poznaniu obowiązywał zakaz podawania sobie rąk, a piłkarze nie wchodzili na stadion jak zwykle, przez główny hol, tylko bocznym wejściem, które było regularnie odkażane.

(…)

***

SPECJALNIE DLA NAS: KACPER PRZYBYŁKO. ZNALEŹĆ MIŁOŚĆ ZA OCEANEM


Ma za sobą znakomity sezon – indywidualnie najlepszy spośród wszystkich polskich piłkarzy, którzy kiedykolwiek występowali w Major League Soccer. Snajper Philadelphia Union marzy o powołaniu do reprezentacji.

MARCIN HARASIMOWICZ
LOS ANGELES


(…)

Jak oceniasz szanse swojej drużyny w tym sezonie?
Przyznam, że po meczu z Dallas byłem zaniepokojony. Jeśli jednak będziemy grać tak jak przeciwko LAFC, to powinno być dobrze. Musimy to spotkanie przeanalizować na spokojnie na wideo, bo naprawdę było sporo niezłych momentów. 

Powalczycie o play-offy?
To jest nasz plan minimum. Jeśli to się nam nie uda, sezon spiszemy na straty. Jestem jednak w stu procentach przekonany, że damy radę.

Czy z innymi Polakami, grającymi w MLS, już rozmawiałeś?
Owszem, z Przemkiem Frankowskim, bo graliśmy przeciwko sobie w sparingu. Fajny chłopak – mam nadzieję, że niebawem znów się zobaczymy. Imponuje mi jego szybkość, gra z polotem i energią. Myślę jednak, że Chicago Fire nie są mocnym zespołem. Frankowski na pewno jest tam jednym z najlepszych piłkarzy.


Adam Buksa?
Strzelił naprawdę ładną bramkę. Zastawił się, przyjął i od razu uderzył. Cieszę się, że dobrze rozpoczął swój pobyt w MLS. Teraz ma jedną bramkę przewagi nade mną i muszę go szybko dogonić.

Jarosław Niezgoda?
Nie znam gościa. Jeszcze nie grał, więc nic nie mogę o nim powiedzieć. 

Jakie cele stawiasz sobie na ten sezon?
Chcę potwierdzić to, co pokazałem w zeszłorocznych rozgrywkach i ugruntować swoją pozycję w tej lidze. Zamierzam strzelić minimum 15 goli. Oczywiście mam nadzieję, że będzie ich nawet więcej. Zimą miałem kilka ofert, odezwał się nawet jeden klub z Polski, ale chciałem zostać w Filadelfii, bo bardzo dobrze się tutaj czuję. Mam zaufanie trenera, kolegów i ciągle się rozwijam.

Poziom MLS stale rośnie, a czołowe zespoły wzmocniły się jeszcze bardziej.
Tak, gra się teraz zdecydowanie szybciej, często na jeden kontakt, co jest wynikiem ściągania piłkarzy coraz lepiej wyszkolonych pod względem technicznym. W tym roku rywalizacja o tytuł mistrzowski będzie bardzo zacięta. Moim faworytem jest Atlanta United. Nie spodziewałem się, że będzie grać tak dobrze po ciężkiej kontuzji Martineza, swojego najlepszego napastnika, który zerwał ścięgno Achillesa. Barco jest świetny, ale nie tylko on. Oni naprawdę znakomicie potrafią utrzymać się przy piłce i dyktować tempo gry. Wiem, że Inter Miami przegrał dwa mecze, ale i tak zaskoczył mnie na plus. Mieli dużo pecha, bo zaprezentowali ciekawy futbol, a Pizarro to kawał piłkarza. Portland Timbers też mają świetną ekipę i będą się liczyć w walce o pierwsze miejsce w Konferencji Zachodniej. LAFC i Galaxy mają dużo gwiazd, ale na razie nie prezentują kolektywu i w sumie trochę mnie rozczarowali.

(…)

***

90 MINUT Z PAWŁEM BOCHNIEWICZEM. NIE SIEDZĘ NA SZPILKACH


Zimą po obrońcę Górnika Zabrze zgłaszał się Real Saragossa i oferował milion euro, lecz wychowanek Wisłoki Dębica przynajmniej do końca tego sezonu pozostanie w zespole Marcina Brosza.

JAROMIR KRUK


Byłeś już spakowany i gotowy do wyjazdu do Saragossy?
Pojawiła się taka oferta – mówi Bochniewicz. – Uznałem jednak, że jak już mam odejść z Zabrza, to ewentualnie po sezonie. Nie nalegałem na transfer, bo doskonale wiem, że mogę szlifować umiejętności w Ekstraklasie. Cieszę się, że gram w Górniku regularnie i zdobywam doświadczenie.

Naprawdę nie jesteś napalony na przenosiny do klubu zagranicznego?
Gdybym był, to już po pół roku w Górniku wyjechałbym do innej ligi. Mogłem opuścić Polskę po Euro U-21, ale nie zamierzałem i nie zamierzam podejmować pochopnych decyzji. Chcę się systematycznie rozwijać, to jest dla mnie najważniejsze, a nie skok na kasę. Wierzę, że trafię do klubu, który spełni moje sportowe ambicje i będzie walczył o coś sensownego.

Jakieś preferencje?
Ważne, by trener we mnie wierzył, znał mnie, a ja żebym pasował do wizji, filozofii klubu, a także stylu gry. Biorę pod uwagę dużo aspektów, bo chcę osiągać sukcesy. Nigdy nie ma oczywiście gwarancji idealnego wyboru, to w końcu piłka nożna.

Wycisnąłeś ile się dało z wcześniejszego pobytu w Regginie, Udinese i Granadzie?
Gdybym wycisnął, to grałbym teraz we Włoszech, bądź Hiszpanii. Ostatnio wpadło mi na Facebooku wspomnienie sprzed kilku lat – zdjęcie, na którym ja, jako kapitan młodzieżowego Udinese, witam się z kapitanem rywali, Torreirą, dziś w Arsenalu, a obok mnie stoi nasz ówczesny bramkarz, Meret – teraz zbierający pochwały w Napoli. To zmusza do refleksji, ale też niesamowicie mnie napędza. Chcę ich gonić, by kiedyś rywalizować na podobnym poziomie. Bo to, że nie każdy wyróżniający się junior nie dostał we Włoszech większej szansy na poziomie seniorskim, nie jest równoznaczne z tym, że dla takiego przykładowego Bochniewicza są to na zawsze zatrzaśnięte drzwi. Trzeba pracować i podnosić swój poziom. Na pewno przenosząc się w młodym wieku do zagranicznego klubu nie popełniłem błędu. Przede wszystkim skorzystałem życiowo i dziś jestem innym człowiekiem.

Bardziej otwartym?
Na przykład. Zobaczyłem wiele rzeczy, o których nie miałem pojęcia w Dębicy. Nauczyłem się włoskiego, hiszpańskiego, dziś bez problemów porozumiewam się w tych językach, do tego mówię po angielsku. A piłkarsko? Trener Marcin Brosz dostrzega w mojej grze wpływ szkoły włoskiej.

(…)

***

LUDZIE Z CIENIA. SPALENI NA SŁOŃCU


Jeśli zaniedbasz jakiś szczegół, przeciwnik bezlitośnie to wykorzysta i wyrzuci cię z gry, zwłaszcza kiedy w tej grze stawka jest naprawdę wysoka – taka nauka popłynęła w piłkarski świat po porażce Liverpoolu na Anfield z Atletico Madryt i kazała pochylić się nad być może najbardziej niewdzięczną z ról w futbolu: rolą rezerwowego bramkarza.

TOMASZ LIPIŃSKI


W wielkich klubach hierarchia na tej pozycji zazwyczaj jest ustalona. Nie ma rotacji, która zdaniem większości ekspertów źle działa na psychikę pierwszego bramkarza. Numer 1 musi czuć się samcem alfa, do którego należy największa i najsmaczniejsza część łupu w sezonie, a dla drugiego zostają ochłapy do skonsumowania – a to w krajowym pucharze, a to w mało istotnych meczach fazy grupowej europejskich rozgrywek. 

Goły walet

Rezerwowi bramkarze prawie nigdy nie są panami swojego losu. Ich zaistnienie w konkretnym sezonie zazwyczaj zależy od niedyspozycji sportowej lub fizycznej kolegi, od pokazanej czerwonej kartki. Trenują codziennie, jeżdżą na zgrupowania, nudzą się setnie w hotelach w dniach meczowych, pokonują tysiące kilometrów autokarem lub samolotem i wracają do domów po nocy ze świadomością, że nic wielkiego ich nie spotka, że najważniejszy czas dla drużyny spędzą na siedząco. I tak kolejka po kolejce, tydzień po tygodniu. Cierpią. Frustrują się. Każdy zawodnik z pola zabierany tak często na ławkę prędzej czy później dostanie od trenera szansę. Nawet początkujący junior przy korzystnym wyniku może się tego spodziewać. Każdemu epizod jest w stanie osłodzić gorzkie życie rezerwowego, każdemu – tylko nie bramkarzowi. On, ot tak, bez wyraźnego powodu nie pojawia się na boisku. A przecież zazwyczaj to piłkarze o uznanym dorobku, sporym doświadczeniu i niemałym talencie. 

Wprawdzie w każdej z tych trzech kategorii Adrian nie wystawał ponad przeciętność, ale 150 meczów w West Hamie i 43 czyste konta dało się bez wstydu wpisać do CV. Dopiero w poprzednim sezonie na bocznicę odstawił go Łukasz Fabiański, wpuszczając do bramki tylko w Pucharze Anglii i Ligi, raptem w 5 meczach. Mimo to zgłosił się Liverpool szukający kogoś, kto na miejscu zwolnionym przez Simona Mignoleta z tylnego fotela śledziłby poczynania nietykalnego Alissona Beckera. Adrian nie kosztował nic i nie rościł sobie żadnych praw do czegoś więcej niż na wstępie ustalono, czuł się usatysfakcjonowany samą przynależnością do najlepszej drużyny w Anglii i Europie. Układ wydawał się idealny aż do momentu, w którym Atletico powiedziało: sprawdzam i licytujący wysoko Liverpool został z gołym waletem w ręku. 

(…)



WSZYSTKIE TEKSTY I WYWIADY MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (11/2020) 
NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”







Co jeszcze można znaleźć w nowym tygodniku?

4. TEMAT TYGODNIA: KORONAWIRUS STORPEDOWAŁ ROZGRYWKI W POLSCE I CAŁEJ EUROPIE

7. PRETEKSTY RYSZARDA NIEMCA

8. 90 MINUT Z PAWŁEM BOCHNIEWICZEM

10. ZIMOWE OKNO TRANSFEROWE W EKSTRAKLASIE OD KUCHNI

15. ROMAN KOŁTOŃ W „PN”

16. DOGRYWKA Z BARTOSZEM BERESZYŃSKIM

18. ŚLADAMI JUNAKA – KORESPONDENCJA Z DROHOBYCZA

21. 20-LECIE POLSATU SPORT – WSPOMINA BOŻYDAR IWANOW

22. BYŁO, MINĘŁO… Z JERZYM DUDKIEM

26. 2ANGRYMEN: FILIP KAPICA I MATEUSZ ŚWIĘCICKI

28. SPECJALNIE DLA NAS – KACPER PRZYBYŁKO

30. INAKI WILLIAMS OD A DO Z

32. PARALIŻ DECYZYJNY W PREMIER LEAGUE

34. KEVIN DE BRUYNE – PIŁKARZ NIEZASTĄPIONY

36. KŁOPOTY RONALDINHO

37. TYTUŁ DLA BOCA I TEVEZA

38. NIEWDZIĘCZNA ROLA REZERWOWYCH BRAMKARZY

40. KRYZYS FUTBOLU W PÓŁNOCNYCH NIEMCZECH

42. LIGA MISTRZÓW I LIGA EUROPY

44. WIEŚCI Z 1 I 2 LIGI ORAZ ROZGRYWEK TOTOLOTEK PUCHARU POLSKI

48. WP W „PN” PLUS FUTBOL KOBIECY

51. NA ZDROWY ROZUM LESZKA ORŁOWSKIEGO

52. DRUŻYNA NA ŻYCZENIE: ŁKS 1998



PiłkaNożna.pl


Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024