W kioskach, salonach prasowych, a także za pośrednictwem naszej aplikacji na Androida i IOS czeka już na Was nowy numer tygodnika „Piłka Nożna”. Poniżej prezentujemy fragmenty tekstów i wywiadów, które możecie znaleźć w środku. To jednak nie wszystko, gdyż nr 28 jest po brzegi wypchany dobrą treścią. Sprawdźcie koniecznie!
LEGIA WARSZAWA MISTRZEM POLSKI 2020. ZGADNIJCIE KTO WRÓCIŁ?
Szósty tytuł w obecnej dekadzie, mimo wyraźnej zadyszki w końcówce i spadku formy czołowych zawodników, Legia wywalczyła stosunkowo pewnie. Niezależnie od tego, błyskawicznie zaczęła myśleć o wzmocnieniach składu, bo mistrzostwo Polski musi być fragmentem szerszego planu.
ZBIGNIEW MUCHA
(…)
Zgadza się, prawie, wszystko
Różnie można oceniać pracę Vukovicia, ale najlepiej przez pryzmat wyników – te zaś są najlepsze z możliwych. Miało być mistrzostwo i jest, aczkolwiek poważną rysę stanowią ostatnie, przed kluczową wygraną z Pasami, mecze warszawian – 0:0 z Jagiellonią, 1:1 z Piastem (remis uratowany w końcówce), 1:2 z Lechem i pucharowe 0:3 z Cracovią. To najboleśniejszy cios dla kibiców Legii – tytuł praktycznie zagwarantowany już kilka tygodni temu miał pozwolić w spokoju przygotować się do fetowania 20. Pucharu Polski. Styl i rezultat były jednak dla Legii kompromitujące, nawet biorąc pod uwagę olbrzymie osłabienia personalne. Stąd właśnie stwierdzenie, że zgadza się, prawie, wszystko.
Koniec końców, w sobotę lider postawił kropkę nad i. Ograniczając ocenę do rozgrywek ligowych, należałoby oczywiście zastanowić się nie tylko nad wynikami, ale i nad stylem gry, widowiskowością oczekiwaną zwykle od czempionów – ale tu Vuko się broni, bo Legia nauczyła się, nawet jeśli czasami jej nie wychodzi, gry do przodu. Kiedy czuje krew, nie zadowala się byle czym. Zwłaszcza na swoim boisku czuje się zobligowana do gry „na tak” – 7:0 z Wisłą Kraków, 5:1 z Arką Gdynia, 5:1 z Górnikiem Zabrze, 4:0 z Jagiellonią Białystok, 4:0 z Koroną Kielce. Potrafi prowadzić atak pozycyjny, wykorzystując świetne, podwajane zazwyczaj przez obrońców Michała Karbownika i Marko Vesovicia skrzydła, ale też błyskawicznie jest w stanie przejść z obrony do szybkiego ataku.
– Ofensywny, atrakcyjny styl jest możliwy dzięki indywidualnościom, a Legia takie posiada, dlatego w tym sezonie jej gra nie męczyła oczu, zdarzały się popisowe mecze albo przynajmniej fragmenty – uważa Podoliński. – Zwłaszcza przy Łazienkowskiej. Zauważyłem nawet, że być może wróciły czasy, kiedy drużyny gości stojąc w tunelu, jak dawniej, po prostu malały. A był okres, że właściwie nikt przyjeżdżając na Łazienkowską, gospodarzy się nie bał.
Jeśli założyć, że rolą trenera jest również dbanie o rozwój piłkarzy, dawanie szans młodym zawodnikom, z tyłu głowy mając nieustannie przy tym interes ekonomiczny klubu, to i na tym polu Vuko nie powinien mieć sobie nic do zarzucenia. Historia Karbownika jest wręcz spektakularna, a może przybrać wymiar kosmiczny, gdyby faktycznie 19-latkiem zainteresował się Pep Guardiola. Serbski trener potrafił zaskakiwać także odważnymi decyzjami, których beneficjentem okazywał się choćby Maciej Rosołek.
Dziś słusznie AV postrzegany jest jako zwycięzca, lecz mało kto wróżył taki scenariusz. Tymczasowy trener Vuković w fatalnym stylu przegrał finisz sezonu 2018-19, a mimo to właściciel klubu ogłosił, że zamierza kontynuować z nim współpracę w charakterze właśnie pierwszego szkoleniowca. Początek tej kontynuacji był kiepski – po 11 kolejkach Legia była ósma z dorobkiem 17 punktów, czyli właściwie połową możliwych. Przełom nastąpił od zwycięstwa z Lechem (Rosołek!) i później już większych dołków nie było. Były prezes Bogusław Leśnodorski zauważył niedawno w rozmowie z WP, że w lidze nie ma zwyczajnie przeciwników dla Legii. Częściowo może mieć rację, ale – i to kamyczek do stołecznego ogródka – tradycyjnie najwięcej kłopotów nowemu mistrzowi sprawiał stary, czyli Piast Gliwice. Vuković czterokrotnie w karierze mierzył się z Waldemarem Fornalikiem i trzy razy przegrał, ostatni zaś mecz zremisował dzięki bramce w końcówce (Rosołek!), nic dziwnego, że przed meczem Serb żartobliwie prosił starszego kolegę po fachu o możliwość choćby jednej wygranej.
Motywator, asystent, lekko chuliganiący, dobrze czujący się w szatni i jako spec od pompowania atmosfery, Vuković okazał się po prostu mądrym trenerem – bazującym w końcu na swoich umiejętnościach i doświadczeniu zbieranym u boku kilku poprzednich szkoleniowców Legii, a nie tylko nieustannym podkreślaniu przywiązania do barw. Jego przeciwnicy powiedzą, że jest uparty (casus Carlitosa i Sandro Kulenovicia), zwolennicy ocenią, że konsekwentny. Poza wszystkim – z ligowych kolegów Vukovicia żaden nie pracuje pod taką presją jak on. Drugie z rzędu wicemistrzostwo zamiast premią skutkowałoby natychmiastową dymisją i w najlepszym razie powrotem do asystentury – liczyło się tylko pierwsze miejsce i on to miejsce zdobył.
(…)
***
90 MINUT Z MICHAŁEM HELIKIEM. W POLSKIEJ PIŁCE BRAKUJE KULTURY
Cracovia weszła do finału Totolotek Pucharu Polski, a Michał Helik dołożył sporą cegiełkę do triumfu Pasów nad Legią Warszawa. Środkowy defensor zachowuje jednak chłodną głowę.
PAWEŁ GOŁASZEWSKI
Długo świętowaliście pucharowe zwycięstwo nad Legią? Praktycznie w ogóle – mówi Helik. – Nie ma czasu na świętowanie. Zdajemy sobie sprawę z tego, co zrobiliśmy, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Cracovia nigdy wcześniej nie weszła do finału, ale my chcemy puchar zdobyć. To dopiero będzie wielki sukces i wtedy będzie czas na świętowanie. Na razie musimy zakończyć szybki maraton ligowy, a o finale pomyślimy po 37. kolejce. Sezon nie kończy się na wygranym półfinale. Trener nam pogratulował i powiedział, że jedziemy dalej. Przez ostatnie tygodnie sezonu wychodzi tak, że gramy co trzy dni, grafik jest bardzo napięty, dlatego nie ma czasu na rozpamiętywanie czegokolwiek. Na dłuższą analizę przyjdzie czas po finale Totolotek Pucharu Polski. W ostatnich tygodniach jesteśmy w dobrej formie i chcemy to potwierdzić.
Dlaczego nie graliście w każdym wiosennym meczu tak jak w półfinale z Legią? Każdy z nas chciałby to wiedzieć. Mieliśmy słabszy okres i gdybyśmy wtedy wiedzieli, co jest nie tak, znacznie szybciej byśmy wyszli z tego dołka. Gra się nie układała, ale nawet w takiej sytuacji trzeba szukać pozytywów. Cieszy mnie, że potrafiliśmy się odbić i złapać właściwy rytm.
(…)
W Lidze+ Extra dwa lata temu powiedziałeś, że nie wykluczasz nigdy gry dla Górnika Zabrze. Wiadomo, że rywalizacja na linii Chorzów – Zabrze jest na każdym kroku. W piłce powinny panować normalne relacje, zarówno wśród piłkarzy, trenerów, jak i kibiców. Powinno być mniej wulgaryzmów, mniej agresji, obrażania drugiej osoby, obelg w stosunku do piłkarzy, sędziów, federacji. Chciałbym, aby było trochę kulturalniej, z perspektywy boiska niefajnie się tego słucha, kiedy kilka tysięcy ludzi śpiewa, że ktoś ma tak czy inaczej na imię, a w przypadku sędziów dochodzi do obrażania nawet rodziny.
Miałeś kiedyś jakąś „przygodę” z kibicami drużyny przeciwnej? Byłem kontuzjowany, wracaliśmy z Mariuszem Malcem z Gliwic z meczu Ruchu. Kilka samochodów zajechało nam drogę, jacyś ludzie wybili nam szyby, zorientowali się jednak, że na miejscu jest monitoring. Uciekli.
Jesteś zadowolony z dotychczasowego przebiegu kariery? Za chwilę skończysz 25 lat, masz na koncie ponad sto meczów w Ekstraklasie, może wkrótce pierwsze trofeum… Każdy młody chłopak marzy, że jako profesjonalny piłkarz będzie grał w Barcelonie lub Realu Madryt, a nie w lidze polskiej. Nie mam jednak sobie nic do zarzucenia, niczego nie odpuściłem, niczego nie zaniedbałem. Jestem w dobrym miejscu, nie narzekam.
***
DOGRYWKA Z MARTINEM KOBYLAŃSKIM. SŁOWO OJCA
Do pobytu w Lechii Gdańsk Martin Kobylański najchętniej by nie wracał, bo w Ekstraklasie zaliczył zaledwie 3 mecze. Wrócił więc do Niemiec i zaczynał od zera. Dziś 26-letni syn Andrzeja, wicemistrza olimpijskiego z Barcelony 1992, może się uważać za bohatera Brunszwiku, bo z Eintrachtem wywalczył awans do 2. Bundesligi. Grając na pozycji ofensywnego pomocnika strzelił 18 goli w sezonie 2019-20.
JAROMIR KRUK
10, 12, 18 – liczba twoich goli w lidze rośnie z sezonu na sezon. Fajne te ostatnie lata – mówi Martin Kobylański. – Nie miałbym nic przeciwko temu, jakby w drugiej lidze szło mi tak dalej. W Muenster po Lechii mozolnie się odbudowywałem. Dostałem tam szansę regularnej gry, zaufanie, tak samo było w Brunszwiku. Awans z Eintrachtem przypieczętowaliśmy już pod wodzą Marco Antwerpena, tego samego szkoleniowca, który na mnie postawił w Preussen. Powrót do Niemiec wyszedł mi na dobre, bo trafiałem na ludzi, którzy we mnie wierzyli. Nawet po słabszych spotkaniach nie siadałem na ławce, dzięki temu zyskałem pewność i swobodę.
W Lechii zabrakło zaufania? Próbuję ten temat omijać. Nie wiem czemu w Gdańsku rozegrałem tylko trzy spotkania w Ekstraklasie. Zadawałem sobie to pytanie, ale nie umiałem i nie umiem znaleźć odpowiedzi. Wiele osób dziwiło się, nawet koledzy z Lechii, ale co ja mogłem zrobić? Lepiej patrzeć do przodu, a jestem obecnie w drużynie, w której cieszę się futbolem, gram w piłkę i strzelam gole.
Nie miałeś w Polsce momentów zwątpienia? Przenosząc się z Niemiec do Lechii, wiedziałem, że nie będę miał problemów z aklimatyzacją, bo znałem język. Byłem pełen energii i w życiu nie brałem pod uwagę tego, że zaliczę jedynie trzy mecze w Ekstraklasie. To strasznie bolało. Rozmawiałem o tym z ojcem, on sam nie wiedział, o co chodzi, ale doradził mi powrót do Niemiec. Nie chciałem się przenosić z Lechii do kolejnego polskiego klubu.
Może komuś przeszkadzało nazwisko Kobylański? Może. Jestem otwartym człowiekiem, łapię szybko kontakt z ludźmi. Wiem co w piłce osiągnął mój tata, ale ja pracuję na siebie. W Preussen Muenster nikt nie patrzył, że nazywam się Kobylański, dostałem czystą kartę. Zrobiłem nawet trzy kroki do tyłu, a ludzie dziwili się jak można przenosić się z Ekstraklasy do niemieckiej trzeciej ligi. Nie przejmowałem się krytycznymi opiniami, chciałem grać i pokazywać swoją wartość. W Muenster wróciłem na właściwe tory, odbudowałem się mentalnie, a z Eintrachtem Brunszwik wywalczyłem awans do drugiej ligi.
Skąd taka eksplozja skuteczności? Trenerzy potrafią wykorzystać moje walory. Przeważnie gram na dziesiątce, podwieszony pod napastnika. Trener Antwerpen mówi mi, że jeśli sam czuję, że warto strzelać z 25 metrów, to mam uderzać. On i inni szkoleniowcy pozwalali mi na podejmowanie ryzyka i na jakieś nieszablonowe rozwiązania. Gdy piłkarz czuje wsparcie trenera, jest w stanie dawać więcej drużynie. Tak jest ze mną.
(…)
***
OLD TRAFFORD JUŻ NIE ODSTRASZA. JAK WYLECZYĆ KACA
Ktoś pstryknął palcami i wszystko się odmieniło. Ole Gunnar Solskjaer podejmuje trafne decyzje, Nemanja Matić odmłodniał, środkowi obrońcy niemal nie popełniają błędów, Mason Greenwood strzałami rozrywa siatkę w bramkach, a Paul Pogba znów się uśmiecha. Coś dobrego zdarzyło się w Manchesterze United.
MICHAŁ ZACHODNY
Nie można zacząć inaczej niż od Pogby, który już zimą wiercił się, bo przez kontuzję nie mógł pchnąć tematu transferu i odejść z Old Trafford. Jego agent Mino Raiola publicznie zarzucał klubowi funkcjonowanie bez pomysłu i bez kontaktu z rzeczywistością. Pomijając zastanawiającą wojenkę Raioli z Edem Woodwardem, włoskiemu menedżerowi niektórzy przyznawali jednak rację. W końcu naprawdę nie działo się tam dobrze, jeszcze w tym sezonie zastanawiano się, czy szefostwo i Solskjaer w ogóle wiedzą, jaki jest właściwy kierunek dla United.
W Anglii jak we Francji
Pogbie miało być w Manchesterze źle, miał stroić fochy i myśleć o Włoszech. Nie grał pół roku, wrócił dopiero po pandemii i… nagle wpasował się w system. Przecież wcześniej o Francuzie mówiono, że zachowaniem i pomysłami na boisku odstaje od reszty kolegów. Gdy próbował trudniejszych rozwiązań, coraz rzadziej mu one wychodziły.
W nowej rzeczywistości wrócił do pierwszego składu, ustawił się obok Maticia i po prostu przestał kombinować. Nie myśli o tym, by być efektownym, jest za to bardzo efektywny. Nie przyciąga na boisku złych zdarzeń, lecz dobre, które pomagają kolegom. Może nie jest już piłkarzem wartym 100 milionów funtów – w pięciu meczach ligowych strzelił jednego gola i zaliczył jedną asystę – ale takiego pomocnika United potrzebowali. Fakt, że 27-latek zdecydował się dopasować, a nie podporządkowywać sobie zespół, może świadczyć o wyczekiwanym dojrzewaniu w czerwono-czarnych barwach. Po prostu tak samo gra w United, jak w reprezentacji Francji.
Czerpie przyjemność z tego, że przed nim jest Bruno Fernandes. To Portugalczyk okazał się najważniejszym zimowym transferem w Premier League, brakującym elementem układanki. To on podawał Pogbie piłkę, gdy Francuz strzelił gola z Aston Villą, ładnym i technicznym uderzeniem zza pola karnego. Jeden rozgrywający uratował drugiego rozgrywającego, być może wcześniej od Pogby oczekiwano zbyt wiele, a nie miał z kim realizować swoich pomysłów w konkretnej strefie boiska? A może po prostu potrzebował zawodnika, który weźmie na siebie rolę dziesiątki, by jemu została ulubiona ósemka. – Bruno poprawił zespół i my poprawiliśmy jego grę. Przyszedł do naszego klubu i zobaczył, jak wielu mamy dobrych zawodników, a my pozwoliliśmy mu na pokazanie pełni umiejętności. Widzę, że na boisku kwitnie piękna relacja między nim a resztą piłkarzy, którą on też czuje. Jego transfer pomógł również podnieść nastroje w całym klubie – przyznawał Solskjaer.
(…)
WSZYSTKIE TEKSTY I WYWIADY MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (NR 28/2020)
Co jeszcze można znaleźć w nowej „Piłce Nożnej”?
4. TEMAT TYGODNIA: LEGIA WARSZAWA MISTRZEM POLSKI
7. PRETEKSTY RYSZARDA NIEMCA
8. 90 MINUT Z MICHAŁEM HELIKIEM
11. MŁODZIEŻOWIEC CZERWCA PKO BANKU POLSKIEGO – JAKUB MODER
12. JERZY BRZĘCZEK POTRZEBUJE ŚWIEŻEJ KRWI
14. 30. ROCZNICA WYSTĘPU POLAKA W FINALE MUNDIALU
15. ROMAN KOŁTOŃ W „PN”
16. RAKÓW VS ŁKS – RÓŻNY LOS BENIAMINKÓW?
18. DOGRYWKA Z MARTINEM KOBYLAŃSKIM
20. CRACOVIA I LECHIA W FINALE TOTOLOTEK PUCHARU POLSKI
23. GWIAZDA OD A DO Z – MARCUS THURAM
24. OD ZERA DO MILIARDERA – HISTORIA SPRZEDAŻY PRAW MEDIOWYCH W BUNDESLIDZE
26. #2ANGRYMEN, CZYLI FILIP KAPICA I MATEUSZ ŚWIĘCICKI
28. JAK MANCHESTER UNITED WYLECZYŁ KACA
30. KAMIL GROSICKI I MATEUSZ KLICH BLISCY AWANSU DO PREMIER LEAGUE
31. 20-LECIE POLSATU SPORT
32. CZY SERIE A ZASKAKUJE POZYTYWNIE?
34. ESPANYOL ŻEGNA SIĘ Z PRIMERA DIVISION
35. NOWE ROZDANIE W BETISIE
36. PROBLEMY WYCHOWANKÓW PSG
38. ZAWIRUSOWANY MEKSYK
39. SYLWIA MATYSIK PRZED NOWYM ETAPEM KARIERY
40. PKO BANK POLSKI EKSTRAKLASA
43. FORTUNA 1 LIGA
44. II LIGA
45. WITAMY W II LIDZE: REZERWY ŚLĄSKA WROCŁAW I KKS KALISZ