Przejdź do treści
Mocne teksty i wywiady. Oto nowa „Piłka Nożna”

Polska Ekstraklasa

Mocne teksty i wywiady. Oto nowa „Piłka Nożna”

Wtorek, 16 marca – to dzień ukazania się najnowszego wydania tygodnika „Piłka Nożna”. Co znajdziecie w numerze 11?


WEMBLEY PO WEMBLEY. NA NICH, CHŁOPAKI!


Zafascynowani murawą, ogłuszeni trybunami, przerażeni Linekerem, przytłoczeni golem Domarskiego, kilka razy biało-czerwoni wychodzili na Wembley. Po 1973 roku zawsze bez powodzenia.

ZBIGNIEW MUCHA, PRZEMYSŁAW PAWLAK

Długo ważyło się, czy 31 marca ponownie zmierzymy się z Anglią na ich najważniejszym stadionie, a właściwie w ogóle na ich terenie. Wszystko przez nadzwyczajne przepisy sanepidu – choćby niemieckiego czy włoskiego. Zwłaszcza w Niemczech przestrzegano restrykcyjnie przepisu, zgodnie z którym podróżnych wracających z Wysp kierowano na wielodniową kwarantannę. Dotyczyło to również piłkarzy. W tej sytuacji Bayern bądź Hertha – zgodnie z ekstraordynaryjnymi przepisami FIFA – nie musieli godzić się na puszczenie Roberta Lewandowskiego czy Krzysztofa Piątka. A z kolei w tej sytuacji federacja gości, czyli Polski Związek Piłki Nożnej, mogła wystąpić z wnioskiem o wyznaczenie meczu na terenie neutralnym. Szczęśliwie (lub nie – zależy pod jakim kątem oceniać…) wszystko zdaje się pozostawać bez zmian. Zatem 31 marca znów powinniśmy zagrać na Wembley.

Dwa wyjątki – Jurek i Franek

Niezależnie od ostatecznej decyzji warto przybliżyć atmosfery i uchylić „kuchni” dotychczasowych meczów Polaków na legendarnym stadionie. Niekoniecznie ku pokrzepieniu serc, bo jeśli ktoś ma nadzieję, że poczyta sobie w tym miejscu o paradach Jana Tomaszewskiego i golu Jana Domarskiego pod brzuchem Petera Shiltona – to się przeliczy. Interesujące jest tym razem „Wembley po Wembley” – to wszystko, co wydarzyło się podczas nalotów Orłów na Wyspy po 1973 roku. I bardziej niż dokumentacja samych rozgrywek, analiza taktyki, personaliów i przebiegu rywalizacji – kulisy, wydarzenia śmieszne, straszne, zwyczajnie ludzkie.

Od założonej cezury czasu i miejsca warto zrobić dwa wyjątki. Mianowicie pierwszy raz z Anglią zmierzyliśmy się na początku 1966 roku, a więc siedem lat przed słynnym remisem ekipy Kazimierza Górskiego, tyle że nie w stolicy imperium, ale w Liverpoolu, na stadionie Evertonu. Na Goodison Park również padł remis 1:1, a bohaterem okazał się Jerzy Sadek, który pokonał Gordona Banksa. Na Wyspach był już kojarzony. Kilka miesięcy wcześniej tak huknął w Glasgow do bramki Szkotów, że siatka spadła. Po meczu Everton oferował 100 tysięcy funtów za napastnika ŁKS. Bez skutku. W każdym razie on, Marian Szeja, Stanisław Oślizło, Jan Banaś i cała reszta przeciwstawili się drużynie, która kilka miesięcy potem zdobyła Puchar Świata.

I drugi przypadek – mecz reprezentacji Pawła Janasa, ale na Old Trafford. Dość wyjątkowe było to spotkanie, choć nie ze względu na wynik, bo w Manchesterze tradycyjnie przegraliśmy. Niemniej była to porażka, po której nie rozdzierano szat, gdyż niekorzystny rezultat w meczu zamykającym kwalifikacje mundialu w Niemczech nie miał znaczenia. Drużyna Janasa zajęła co prawda drugie miejsce w grupie, ale była w o tyle korzystnej sytuacji, że wywalczyła awans do finałów MŚ bez konieczności rozgrywania baraży. Był to zatem mecz bez większej historii, choć piłkarze mogą pamiętać to inaczej – w końcu to po nim podzielili między siebie 1,5 miliona dolarów premii za awans. No i warto zauważyć, że PZPN posłał zawodników i sztab na bitwę o Anglię w nowych, eleganckich garniturach, koszulach koloru śliwkowego i modnych krawatach.

– Za remis i utrzymanie pierwszego miejsca w grupie mieliśmy przewidziane większe premie. Pieniążki przeszły nam jednak koło nosa – mówił wówczas Tomasz Frankowski. Nie mógł wtedy wiedzieć, że jego bramka na Old Trafford nie zostanie wyceniona wysoko przez Janasa, bo jej wartość nie wystarczyła nawet do miejsca w kadrze na mundial, podobnie jak pozostałe sześć bramek w eliminacjach. Nie mógł też wtedy wiedzieć, że więcej już dla biało-czerwonych do siatki nie trafi.

Upadł komunizm i Łazarek

Pierwsze Wembley po 1973 roku było udziałem drużyny prowadzonej przez Wojciecha Łazarka, który najpierw chciał stawiać na ligowców, później przekonał się, że to błędna droga, tylko jakoś nie mógł przekonać się do Mirosława Okońskiego. U Łazarka również karierę reprezentacyjną postanowił zakończyć Zbigniew Boniek – zdaje się, że przedwcześnie. Niekoniecznie tak musiało się stać. Zibi chciał nawet rozmawiać z trenerem jeszcze przed słynnym, bezbramkowym remisem z Cyprem. Cytat ze „Sportowca” przywołany w książce „Selekcjonerzy”: „Dziesięć dni przed spotkaniem zadzwoniłem do trenera z sugestią, że mogę przyjechać nawet na siedem dni. Była godzina dziesiąta wieczorem. Niestety, żona trenera Łazarka powiedziała, że trener pojechał do Polmozbytu. Następnego dnia podano skład kadry. Mnie w nim nie było”.

Czasy przemian ustrojowych, organizacja kulała. Wyprawa do Londynu była nieco amatorska – PZPN nie załatwił… boiska treningowego. Roman Kosecki w niedawno wydanej biografii „Kosa. Niczego nie żałuję” wspominał: „Selekcjoner zarządził trening… w parku. No dobra – myślimy – nie ma co narzekać. Zakładamy biało-czerwone dresy i ruszamy między drzewa. Jak mus, to mus. Tyle że pięć minut po rozpoczęciu zajęć zjawiają się strażnicy w charakterystycznych czerwonych kombinezonach i wysokich czarnych czapkach: Panowie, co wy wyprawiacie?! Przecież ten teren należy do królowej Elżbiety! Przetłumaczyliśmy Łazarkowi, że wtargnęliśmy na królewski teren i musimy zakończyć trening”. (…)

INTER JEDZIE W KIERUNKU SCUDETTO. AUTOSTRADA DO NIEBA


Ręce trzyma na kierownicy, skoncentrowany jakby pierwszy raz jechał tą trasą i nie chciał zabłądzić, Antonio Conte. Nie daje się nikomu rozproszyć, patrzy twardo przed siebie. Samochód dobrze mu się prowadzi. Nawet komfortowo. Wystarczyła zwykła wymiana opon z zimowych na letnie, a już myślał, że nie obejdzie się bez grubszego remontu. Zabrakło na to pieniędzy. Na szczęście.

TOMASZ LIPIŃSKI

Conte wprowadził Inter na autostradę prowadzącą do mistrzostwa. Od 2010 roku po Jose Mourinho próbowało wielu: Gian Piero Gasperini, Walter Mazzarri, Frank de Boer i Luciano Spalletti. Wszyscy zakończyli wyścig bardziej lub mniej spektakularną kraksą. Conte też wpadał w poślizgi i wchodził w niebezpieczne zakręty. Ostatni zaliczył na początku grudnia.

Stop transferom

Wtedy wystrojonemu jak na wesele Interowi stypę urządził gołowąs z rocznika 2001. Z dzisiejszej perspektywy aż trudno uwierzyć, że duet wszystko mogę: Romelu Lukaku – Lautaro Martinez przez 180 minut z okładem nie znalazł sposobu na Anatolija Turbina. W związku z tamtym przestępstwem Inter trzy miesiące temu usiadł na tej samej ławie oskarżonych, co teraz po łyku porto znalazł się Juventus. I nie było litości ni znikąd zrozumienia.

Conte po pomoc zwrócił się do rodziny Suningów. Po przegranym finale Ligi Europy ona przekonała go, żeby nie wysiadał i jechał dalej w tym samym teamie. Wysłuchał. W grudniu role się odwróciły – on prosił i choć zrobił oczy kota ze „Shreka”, niczego nie wskórał. Suningowie nie byli już tą samą rodziną, która zatrudniała go w połowie 2019 roku, obiecywała spełnić niemal każdą zachciankę i obdarowała 12 milionami euro rocznej pensji. Sytuacja pandemiczna na świecie i polityczna w Chinach ograniczyła możliwości właścicieli klubu. Musieli liczyć się z pieniędzmi. Wystawili 30 procent akcji na sprzedaż, a gdyby znalazł się hojny i wiarygodny kupiec na większościowy pakiet, też by nie pogardzili. Przy okazji oznajmili błagającemu o transfery szkoleniowcowi, żeby zapomniał i zajął się tymi, których ma. To był punkt zwrotny, zmieniający optykę Conte na drużynę. Z bezdusznego kadrowego, który pracujących poniżej normy wyrzucał i zatrudniał nowych, stał się pomagającym w podniesieniu kwalifikacji i asertywnym trenerem. Wyszło tanio i dobrze. A przecież gdyby w styczniu otrzymał carte blanche, w Interze już dawno kurz by opadł po sprzątnięciu trzech zawodników, którym ostatnio tyle zawdzięcza.

Pierwszy na celowniku znajdował się Christian Eriksen. Nad jego losem biadoliło wielu. Od stycznia do grudnia 2020 roku przybrał postać ducha La Scali. Niby był, ale mało kto go widział. Selekcjoner reprezentacji Danii mówił o marnotrawstwie talentu. Conte poza dyplomatycznymi ogólnikami nie wypowiadał się na ten temat, nie musiał – mówiły za niego czyny. Przyspawał Eriksena do ławki. Jeszcze w grudniu głos zdążył zabrać dyrektor generalny Giuseppe Marotta. Padły wreszcie konkrety. Po opinii, że to jednostka niepasująca do koncepcji i całej grupy, nie było widać przyszłości przed Duńczykiem w Mediolanie. Jednak gusta to jedno, a ekonomia drugie. W zimowym okienku transferowym nie znalazł się chętny na jego usługi zaproponowane po cenie Interu (30-35 milionów euro). Wypożyczenie nie wchodziło w rachubę, bo nie dawało pieniędzy na sprowadzenie zamiennika. Krótko mówiąc – pat.

Kiedy obie strony stanęły pod murem i nie było drogi odwrotu, nie strzeliły focha, tylko podały sobie ręce i poszły na współpracę. Jej efekty nie kazały na siebie długo czekać. Ba, przeszły nawet najśmielsze oczekiwania. Bo kto by się spodziewał, że znany z finezyjnych zagrywek Eriksen okaże się pełnowartościowym konkurentem dla rozbójnika Arturo Vidala? Okazał się. W 26. kolejce wchodząc w meczu z Atalantą w miejsce Chilijczyka, wykonał w defensywie o wiele lepszą robotę. Przy innych okazjach wnosił taktyczną odpowiedzialność, pracowitość i błysk geniuszu. Nic dziwnego, że zaczął być traktowany na tych samych prawach co nietykalni Marcelo Brozović i Nicola Barella, a nie jak ciekawostka przyrodnicza. (…)

BARCELONA MA NOWEGO WŁADCĘ, VALENCIA WCIĄŻ CZEKA. O ZBAWICIELU, PRZYJDŹ!


Gdy rozum nie daje rady, pozostaje jeszcze wiara. Tym tłumaczyć należy wybór przez socios Barcelony Joana Laporty na nowego prezydenta klubu i oczekiwanie kibiców Valencii na księcia Johoru z Malezji, aż wykupi akcje od obecnego właściciela i natychmiast przywróci ekipie Che wielkość.

LESZEK ORŁOWSKI

Na zdrowy rozum misja Laporty nie może zakończyć się powodzeniem, przecież wierzyciele FCB nie zrezygnują ze swej kasy, gdy szeroko się do nich uśmiechnie, a on sam nie dysponuje fabryką pieniędzy. Na zdrowy rozum, skoro jeden magnat z Azji, Peter Lim, traktuje VCF jak dojną krowę, a i inni wywodzący się z tego kontynentu biznesmeni podobnie podchodzą do swoich hiszpańskich klubów, książę Tulku Ismail nie zrobi niczego innego. Jednak akurat kibice piłkarscy to, poza regularnymi wariatami z ośrodków zamkniętych, ostatnia grupa, którą można podejrzewać o umiłowanie zdrowego rozsądku. Przyczyną jest to, że nigdy nijak nie potrafią się pogodzić z tym, że ich zespół przez najbliższe lata z takich czy innych obiektywnych przyczyn skazany jest na porażki.

Jak wyczarować kasę?

Laporta w wyborach z 7 marca zdeklasował rywali. Dostał nawet większe poparcie niż w 2003 roku, gdy pierwszy raz sięgał po władzę (sprawował ją do 2010 roku). Wówczas miał 52,6% głosów, teraz 54,28%. W liczbach bezwzględnych poparcie dla niego też urosło, zagłosowało nań 30 184 socios, podczas gdy w 2003 – 27 138. Z uwagi na to, że pierwszy raz w historii członkowie FCB mogli oddawać głosy aż w sześciu katalońskich ośrodkach: Barcelonie, Lleidzie, Tarragonie, Gironie, Tortosie i Andorze, oraz dzięki trwającemu przez dłuższy czas głosowaniu korespondencyjnemu, frekwencja była przyzwoita – 50,42% stawiennictwa to o wiele lepszy wynik w czasach pandemii, niż się spodziewano i daje nowemu prezydentowi solidny mandat do rządzenia.

A władzę Laporta będzie sprawował dosyć długo, bo aż do 2026 roku. Oczywiście – w myśl przepisów, bo zdarzyć się może wiele. Przede wszystkim – bankructwo. Jak podała „Marca” trzy dni po wyborach, klub w tej chwili jest zadłużony na 1173 milionów euro, z czego 730 to tak zwane długi krótkoterminowe, czyli niebawem wymagalne. „Mundo Deportivo” ustaliło natomiast dług netto, czyli różnicę między tym, co Barca jest winna innym, a co inni są winni jej. Kwota ta wynosi 488 milionów euro. Doprawdy, trzeba być czarodziejem, żeby sobie nawet z taką kwotą poradzić. Albo trzeba odpowiedniego czarodzieja znaleźć. Laporta o tym wie, dlatego pierwszą rzeczą dotyczącą przyszłych współpracowników, jaką ogłosił, było zaproponowanie funkcji CEO niejakiemu Ferranowi Reverterowi. W ostatnich latach dokonał on cudu, uzdrawiając finanse MediaMarkt Iberia, która też była w poważnych tarapatach.

Sam Laporta, zapytany o pomysły na zdobycie funduszy, odwołał się do… kieszeni fanów. Rzucił ideę, by socios płacącym składki mógł zostać każdy kto chce i by klub wyemitował bony do nabycia przez swoich zwolenników. Hm… – Wielkie wyzwania nas nie przerażają, tylko stymulują – powiedział. Media spekulują, że Reverter ma plan sprzedaży 49% udziałów w spółkach będących własnością FC Barcelona: Barca Academy (szkółki piłkarskie na całym świecie), Barca Studios (produkcja audiowizualna), Barca Licensing and Merchandising (wyrób i sprzedaż koszulek klubowych i innych gadżetów) oraz Barca Innovation Hub (badania medyczne i inne). Czyli byłaby to wyprzedaż rodowych sreber.

Reszta tego, od czego zaczął Laporta, to granie na emocjach. On sam i członkowie jego sztabu stanęli przed kamerami po ogłoszeniu wyników wyborów przyodziani w maseczki w kolorze pomarańczowym i numerem 14. Było to aż nadto wyraźne odwołanie się do Johana Cruyffa i tego, że jego duch i idee będą patronowały przedsięwzięciu (być może pod nadzorem syna Boskiego). Laporta od razu też uwypuklił fakt, że w głosowaniu wziął udział Leo Messi. – To oznacza, że kocha ten klub i chce w nim pozostać – zinterpretował. Obiecał modernizację Camp Nou do końca swojej kadencji. Przed wylotem do Paryża na rewanż w Lidze Mistrzów odwiedził szatnię, przywitał się serdecznie z wszystkimi zawodnikami i oczywiście, choć jeszcze formalnie nie był prezydentem, poleciał do stolicy Francji jak wódz wyprawy. Jasno dał do zrozumienia, że szefowanie zamierza opierać na bliskości z piłkarzami i trenerem, na pełnym zaufaniu do podwładnych. Mediom zasugerował, że Mino Raiola tylko czeka na sygnał, by rozpocząć prace nad grubym transferem do Barcelony. Już wcześniej została natomiast puszczona w obieg plotka, że dyrektorem sportowym zostanie Mateu Alemany, a jego pomocnikiem, czyli sekretarzem technicznym, Jordi Cruyff. (…)

DLACZEGO MANCHESTER UNITED WRESZCIE DOŁĄCZYŁ DO ELITY? DIABELSKA MIKSTURA


– Manchester United jest znany z promowania pracowników w swoich strukturach i znów się to udało – mówił… sir Alex Ferguson niemal dziewięć lat temu, gdy Ed Woodward zostawał dyrektorem wykonawczym klubu. Jak ważną postacią dla United był Szkot, pokazały kolejne lata i fakt, że dopiero teraz dokonano restrukturyzacji pionu sportowego jednej z potęg piłkarskiej Anglii.

MICHAŁ ZACHODNY

Ferguson, chwaląc nominację Woodwarda, był rok przed przejściem na emeryturę i sięgnięciem po ostatnie do dziś mistrzostwo Anglii dla Czerwonych Diabłów. Nikt nie spodziewał się, że rozdział po wspaniałej karierze Szkota będzie tak trudny dla klubu. Osobą odpowiedzialną za proces zarówno trenerski, jak i transferowy zrobiono właśnie Woodwarda. Zaufanego człowieka rodziny Glazerów, których sposób sfinansowania zakupu Manchesteru – poprzez zadłużenie klubu – był obszernie krytykowany. – Można porównać ten dług do kredytu hipotecznego. Jest on relatywnie mały w porównaniu do wartości biznesu, a osoba żyjąca w mieszkaniu staje się coraz bogatsza, z większymi przychodami rok w rok – mówił w 2012 roku. To jednak nie przełożyło się na trofea.

Plany z szuflady

Czterech menedżerów, tuziny zwykle mniej niż bardziej sprawdzonych transferów i tony krytyki spadającej na braki Woodwarda – coś wreszcie w Manchesterze United się zmieniło. Znów jest to promowanie ludzi z obrębu własnych struktur. W efekcie przesunięć John Murtough został mianowany dyrektorem do spraw piłkarskich, a Darren Fletcher, dotychczas funkcjonujący w sztabie Ole Gunnara Solskjaera, objął stanowisko dyrektora technicznego. Pierwszy ma w większym stopniu odpowiadać za proces transferowy, drugi ma być w nim doradcą, łącznikiem z menedżerem i osobą, która w razie niepewności u zawodnika przekona go do dołączenia do Manchesteru United.

Te nominacje były zaskoczeniem, choć przyszły w dobrym momencie dla klubu i drużyny. Po zwycięskich derbach Manchesteru, w których United wypadli jako zespół bardziej dojrzały i też zdeterminowany od liderującego wciąż w tabeli City. Umacniając swoją pozycję drugiej siły obecnego sezonu, wyczekiwali też starcia z Milanem w Lidze Europy, które – gdyby nie zbyt słaba interwencja Deana Hendersona w trzeciej minucie doliczonego czasu – również zakończyliby wygraną. Taką, do której ekipa Solskjaera przyzwyczaiła w tym sezonie, wypracowaną.

Najdziwniejsze jest w tym wszystko to, że poszukiwania osób, które przejęłyby część transferowych obowiązków od Woodwarda, trwały dwa lata. Kandydatów na dyrektora sportowego – tak rozumiano dotychczas rolę, którą zajął Murtough – było wielu, w tym byli piłkarze Manchesteru United, między innymi Edwin van der Sar, który pracuje w Ajaksie Amsterdam. Na krótkiej liście szefostwa mieli być również Monchi, zarządzający Sevillą oraz Fabio Paratici z Juventusu. Ten pierwszy na łamach „Daily Telegraph” opowiadał, że jest zdziwiony brakiem takiego stanowiska w jednym z czołowych klubów na świecie. – Istnieje rosnąca świadomość, że dyrektor sportowy jest potrzebny, by łączyć sztab szkoleniowy, skład, zarząd i dodatkowo wiedzieć, jak funkcjonuje rynek transferowy, potrafić zdobywać informacje z różnych źródeł, od skautów – mówił.

Manchester United rozpoczął rekrutację późnym latem 2018 roku, gdy relacje Woodwarda z Jose Mourinho stopniowo się pogarszały, głównie przez brak przeznaczenia sporych sum pieniędzy na nowego środkowego obrońcę. Trudno nie połączyć tych dwóch zdarzeń, jak również późniejszego (i ponoć już zażegnanego) konfliktu szefa klubu z jednym z najbardziej prominentnych agentów piłkarskich na świecie, Mino Raiolą. Możliwe również, że Woodward miał zwyczajnie dość obarczania go za wszystkie transferowe klęski, za rzekomy brak umiejętności negocjacyjnych, brak wystarczającej wiedzy, by ocenić zawodnika i zbyt biznesowe podejście do zarządzania klubem.

Ogłoszenie z ubiegłego tygodnia jest tym bardziej zaskakujące, że w grudniu wszystkie poważne źródła na Wyspach informowały o zawężonej liście kandydatów na nowe stanowiska w klubie i nie było na nich ani Murtougha, ani Fletchera. Wskazywano Luisa Camposa, czyli odkrywcę talentu Kyliana Mbappe oraz Paula Mitchella i Marca Overmarsa.

Trwający niemal osiem lat proces uzupełniania struktur po wyrwie, jaką zostawił po sobie Sir Alex, nie mógł być łatwym wyzwaniem. Szkot był definicją menedżera – człowieka odpowiedzialnego w klubie za wszystko, mającego wkład w każdą decyzję i potrafiącego odcisnąć piętno trafnymi wyborami, wskazaniami i słowami padającymi w gabinetach. Jego charyzma była oczywista, a status nie do podważenia. (…)

CAŁE TEKSTY ZNAJDZIECIE W NAJNOWSZYM WYDANIU TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA” (11/2021)

SPIS TREŚCI

4. TEMAT TYGODNIA: WEMBLEY PO WEMBLEY, CZYLI JAK POLACY Z ANGLIĄ W PIŁKĘ PRZEGRYWALI
10. 90 MINUT Z MACIEJEM DOMAŃSKIM
12. POWOŁANIA DO KADRY PIERWSZE, CZYLI JAKIE?
14. PRETEKSTY RYSZARDA NIEMCA
15. ROMAN KOŁTOŃ W „PN”
16. DOGRYWKA Z MAKANĄ BAKU
18. DUŻE MIASTO, DUŻY PROBLEM – KŁOPOTY KLUBÓW Z METROPOLII
20. REECE JAMES NABIERA ROZPĘDU
22. DLACZEGO MANCHESTER UNITED WRESZCIE DOŁĄCZYŁ DO ELITY?
24. WŁOSZCZYZNA TOMASZA LIPIŃSKIEGO
26. TWO ANGRY MEN, CZYLI FILIP KAPICA I MATEUSZ ŚWIĘCICKI
28. BARCELONA MA NOWEGO WŁADCĘ, VALENCIA WCIĄŻ CZEKA
30. SZKOCJA SZYKUJE SIĘ NA EURO
31. DRAGAN STOJKOVIĆ – NOWY SELEKCJONER W SERBII
32. JAK ZACZYNAŁ KLOPP
33. HISTORIA TRYKOTOWEGO DYLEMATU FC HOMBURG
34. FENOMEN SPORTINGU I TRENERA AMORIMA
43. MŁODZIEŻOWIEC LUTEGO PKO BANKU POLSKIEGO
48. WP W „PN”: WIELKI TALENT POGONI SZCZECIN
50. PIŁKA W TV
51. NA ZDROWY ROZUM LESZKA ORŁOWSKIEGO
52. DRUŻYNA NA ŻYCZENIE: FULHAM 2009-10

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 49/2025

Nr 49/2025

Polska Ekstraklasa

Piłkarz Rakowa trafi do Arki? „Nie wiem, czy jesteśmy w stanie dźwigać tę pensję”

Ariel Mosór odgrywa marginalną rolę w Rakowie Częstochowa. Niewykluczone, że 22-latek wkrótce zmieni otoczenie. Zainteresowana usługami środkowego obrońcy jest Arka Gdynia.

2025.04.25 Czestochowa
Pilka nozna, PKO BP Ekstraklasa, sezon 2024/2025
Rakow Czestochowa - Slask Wroclaw
N/z Ariel Mosor
Foto Mateusz Porzucek PressFocus

2025.04.25 Czestochowa
Football, Polish top league - first level, 2024/25 season
Rakow Czestochowa - Slask Wroclaw
Ariel Mosor
Credit: Mateusz Porzucek PressFocus
Czytaj więcej

Polska Ekstraklasa

Iwanow mocno o gwieździe Legii Warszawa! „On się nie nadaje”

Bożydar Iwanow podzielił się swoją opinię w sprawie jednego z letnich nabytków Legii Warszawa. Ekspert skrytykował jego grę.

2025.09.14 Warszawa pilka nozna PKO Ekstraklasa sezon 2025/2026
Legia Warszawa - Radomiak Radom
N/z Noah Weisshaupt (Legia), Mileta Rajovic (Legia), Petar Stojanovic (Legia), radosc
Foto Tomasz Jastrzebowski / Foto Olimpik / PressFocus

2025.09.14 Warszawa Football PKO Ekstraklasa season 2025/2026
Legia Warszawa - Radomiak Radom
Noah Weisshaupt (Legia), Mileta Rajovic (Legia), Petar Stojanovic (Legia), radosc
Credit: Tomasz Jastrzebowski / Foto Olimpik / PressFocus
Czytaj więcej

Polska Ekstraklasa

Oficjalnie: Kluczowy piłkarz przedłużył kontrakt z Rakowem!

Raków Częstochowa poinformował o prolongacie umowy z Bogdanem Racovitanem.

2024.07.21 Lublin pilka nozna PKO Ekstraklasa sezon 2024/2025 
Motor Lublin - Rakow Czestochowa
N/z  Bogdan Racovitan
Foto Wojciech Szubartowski / PressFocus 2024.07.21 Warszawa Football - Polish PKO Ekstraklasa season 2024/2025 
Motor Lublin - Rakow Czestochowa
Bogdan Racovitan
Credit: Pawel Bejnarowicz / PressFocus
Czytaj więcej

Polska Ekstraklasa

Piłkarz Górnika może pojechać na Puchar Narodów Afryki!

Ousmane Sow jest jednym z najważniejszych ogniw Górnika Zabrze. Bardzo dobra dyspozycja 25-latka w rundzie jesiennej nie umknęła uwadze selekcjonera reprezentacji Senegalu.

2025.12.02 Gdansk Pilka nozna 1/8 finalu STS Pucharu Polski sezon 2025/2026 Lechia Gdansk - Gornik Zabrze N/z Ousmane Sow gol bramka radosc Foto Piotr Matusewicz / PressFocus

2025.12.02 Gdansk
Football Polish Cup season 2025/2026 
Lechia Gdansk - Gornik Zabrze 
Ousmane Sow gol bramka radosc 
Credit: Piotr Matusewicz / PressFocus
Czytaj więcej

Polska Ekstraklasa

Bayern Monachium chce pozyskać gwiazdę Manchesteru United! To byłby hit

Bayern Monachium na zakupach w czerwonej części Manchesteru? To bardzo możliwe!

Fussball, Herren, Saison 2025/2026, FC Augsburg - FC Bayern Munchen, Bundesliga, WWK Arena Michael Olise FC Bayern Munchen li. mit Dayot Upamecano FC Bayern Munchen re. DFL / DFB regulations prohibit any use of photographs as image sequences and/or quasi-video *** Football, Men, Season 2025 2026, FC Augsburg FC Bayern Munchen, Bundesliga, WWK Arena Michael Olise FC Bayern Munchen li with Dayot Upamecano FC Bayern Munchen re DFL DFB DFB regulations prohibit any use of photographs as image sequences and or quasi video
2025.08.30 Augsburg
pilka nozna , liga niemiecka
FC Augsburg - Bayern Monachium
Foto IMAGO/PressFocus

!!! POLAND ONLY !!!
Czytaj więcej