Przejdź do treści
Foto IPP/ACGE/Alfonso Cannavacciuolo Genova 17/08/2024 Campionato di Calcio Serie A 2024/2025 Genoa-Inter nella foto: lautaro martinez Italy Photo Press - World Copyright Genova italy NOTxINxITAxFIN Copyright: xx,Image: 899550096, License: Rights-managed, Restrictions: , Model Release: no, Credit line: R4924_italyphotopress / imago sport / Forum

Ligi w Europie Serie A

Mniej siły, więcej fantazji

Władza piłkarska we Włoszech nie jest trwała. W ostatnich pięciu sezonach stale przechodziła z rąk do rąk: z Juventusu do Interu, z Interu do Milanu, z Milanu do Napoli i z Napoli do Interu. Jakie są szanse, że obecny mistrz 
skutecznie odeprze pretendentów?

Tomasz Lipiński

Pisząc krótko – duże. Bo Inter to stabilizacja i najwyższa jakość w Serie A. Przynajmniej na papierze i na logikę, którą oczywiście w futbolu nie zawsze powinniśmy się kierować. Przecież gdyby teoria szła w parze z praktyką, to niebiesko-czarni w ostatnich pięciu sezonach powinni triumfować nie dwa, ale przynajmniej cztery razy. 

Mniejszy dystans

Po przerwaniu 9-letniej dyktatury Juventusu to oni zdawali się zdolni do stworzenia własnej długiej serii. A jednak dali się pokonać najpierw z własnej winy Milanowi, później Napoli, gdzie za sprawą Luciano Spallettiego dokonał się cud. Nie mieli jednak większych odchyleń od normy jak inni, kryzysów, nie przechodzili rewolucji. Nawet jeśli następowały zmiany, jak pożegnanie Antonio Conte czy latem tego roku odejście rodziny Zhangów, to nie rzutowały na funkcjonowanie klubu ani na atmosferę w drużynie lub jej siłę. Była równowaga nawysokim poziomie. 

Największe autorytety calcio uznały drużynę Simone Inzaghiego za zdecydowanego faworyta. – Nie widzę słabych punktów – mówił Arrigo Sacchi. – Problem pojawiłby się wtedy, gdyby piłkarze uwierzyli, że już osiągnęli szczyt i nie byliby głodni sukcesu tak, jak byli w poprzednim sezonie. Ale nie wierzę, że tak będzie. Jeśli Inter zrobiłby postęp w sposobie gry, to tak jakby jechał na koniu, a inni szli piechotą. – To najlepiej wyposażona drużyna – twierdził Fabio Capello. – Być może dopełni szczęścia brakuje jej jeszcze jednego środkowego obrońcy. Ważne, żeby liderzy tacy, jak Lautaro Martinez, Nicola Barella i Hakan Calhanoglu umieli wyzwolić w pozostałych tę samą wolę zwycięstwa. A to nie jest takie proste i oczywiste. Inter jest faworytem, ale dystans nad resztą nie będzie tak wyraźny jak w poprzednim sezonie. 

Wtedy wyniósł 19 punktów nad Milanem i 23 nad Juventusem. A mógłby być jeszcze większy, gdyby po zapewnieniu tytułu w 33. kolejce mistrz nie zdjął nogi z gazu w ostatnich 5 meczach, w których zamiast 15 punktów zdobył tylko 8. 

Nadczłowiek

Czego Inter może się obawiać? Po pierwsze samego siebie, co podkreślali znakomici trenerzy. Inter zadowolony dopiero co zdobytą supremacją w kraju i drugą gwiazdką za 20. scudetto, co oznaczało wygranie prestiżowego wyścigu z Milanem (19 tytułów), przekieruje siły na Ligę Mistrzów. Tam rzuci to, co ma najlepszego. Nawet przy wyrównanej i szerokiej kadrze będzie musiał rozłożyć akcenty i wcale nie jest takie pewne, że drużyna B utrzyma poziom drużyny A. Tymczasem rotować w podstawowym składzie trzeba będzie częściej niż wcześniej, bo w sezonie 2024-25 potencjalnie do rozegrania ma 69 meczów. Zaczął w połowie sierpnia skończy w połowie czerwca, bo tak jak Juventus weźmie udział w przyszłorocznych klubowych mistrzostwach świata. 

Jeszcze sezon na dobre się nie rozkręcił, a już piłkarze narzekają na zmęczenie. Alessandro Bastoni po sobotnim meczu z Genoą powiedział, że w tym zwariowanym i zawalonym terminami sezonie będzie potrzebował wartościowego zmiennika, atak poza tym to zarówno on jak i wielu jego kolegów przystąpiło do okresu przygotowawczego bez odpowiedniego odpoczynku. Jednak w tym temacie zdecydowanie najwięcej dopowiedzenia powinien mieć Lautaro Martinez. W 2023 roku rozegrał 66 meczów, teraz jego licznik już pokazał 32. Owszem, jest zmotywowany nowym kontraktem (9 milionów euro plus bonusy rocznie, do 2029 roku), jest silny jak tur i w sile piłkarskiego wieku, nie łapie kontuzji, ale ile można? Nie jest nadczłowiekiem. Taka intensywność w połączeniu z dalekimi podróżami lotniczymi musi odbić się na jego formie lub zdrowiu. 

Wyjątkowy

Z kadry ubyli tylko Juan Cuadrado, Davy Klaasen i Alexis Sanchez, których nawet trudno było nazwać piłkarzami do rotacji. Co innego nowi Josep Martinez, Mehdi Taremi i Piotr Zieliński. Z wszystkimi wiąże się duże nadzieje. Dwaj ostatni mają urozmaicić grę Interu. W czym rzecz? 

W tym mianowicie, że Inter to drużyna wybiegana i siłowa, która tłamsiła przeciwnika swoją fizycznością: dużą wymiennością podań, sporą liczbą dośrodkowań, umiejętnym włączaniem się do pierwszej linii pomocników. To cechowało podopiecznych Simone Inzaghiego. Natomiast brakowało większej finezji, a co się za tym kryje – dryblingów. Inter nie opierał gry na wygrywanych pojedynkach, na indywidualnych popisach. Pod względem liczby podejmowanych prób i prób wykonanych skutecznie zajmował miejsce w strefie spadkowej Serie A. W poprzednim sezonie był ostatni, na co przełożyło się średnio 8,58 pojedynków w meczu, z czego udanych zaledwie 4,26. 

Zarówno Taremi jak Zieliński powinni podnieść tę średnią. Co do tego panuje zgodność. Pod wielkim wrażeniem Polaka był Riccardo Montolivo, w przeszłości pomocnik Fiorentiny, Milanu i reprezentacji Włoch. – Mam do niego dużą słabość. Jestem zakochany w jego sposobie przyjmowania piłki, które zamienia się w minięcie przeciwnika. Pod tym względem jest wyjątkowy w lidze włoskiej. 

Polak, który w nowym klubie dostał numer 7 (wcześniej z nim grali Alexis Sanchez i Juan Cuadrado), wniesie nieprzewidywalność oraz parę spraw uprości. Dzięki niemu zwycięstwa mogą przychodzić dzięki niekonwencjonalnemu zagraniu, a nie konwencjonalnemu bieganiu do upadłego. Natomiast za Taremim przemawiają liczby wypracowane w Porto: 91 goli w 182 meczach. Wewnętrzny wyścig po bramki między Irańczykiem, Lautaro i Marcusem Thuramem (a jest jeszcze Marko Arnautović, który nie chciał opuścić Interu) powinien obrońcom tytułu dodać kolorów. 

Ma być piękniej

Po drugie może obawiać się nieobliczalności konkurentów. Zwyjątkiem Atalanty pozostał jedynym zespołem z tym samym trenerem. Juventus, Milan i Napoli postawili na nowych ludzi, a tym samych otworzyły nowe projekty zasilone dużymi transferami, ale obarczone dużym ryzykiem. 

Jeśli w Juventusie wszystko poszłoby po myśli Thiago Motty i pracującego na jego nazwisko dyrektora Cristiano Giuntolego, to napewno można się bać. Jednak zmiany sięgnęły tak głęboko i objęły nawet wydawałoby się nietykalnych piłkarzy, jak Wojciech Szczęsny i Federico Chiesa, że trudno snuć sensowne prognozy. Na pewno nowy trener dał się poznać z jak najlepszej strony w Spezii i Bolonii i w Turynie dostał ogromny kredyt zaufania. Po przeraźliwie nudnym i irytującym Massimiliano Allegrim ma przywrócić radość z oglądania Starej Damy. To nieprawda, że zwycięstwo to jedyne co się liczy, bo za ładnym stylem kibice Juve stęsknili się jak nigdzie indziej. 

W Milanie również w pierwszej kolejności pragną wznieść się na wyższy poziom estetyki futbolu. Piękni i zwycięscy to śmiały plan Zlatana Ibrahimovicia, który w doborze ludzi do tego planu cieszy się pełnym zaufaniem i poparciem właścicieli klubu. W Napoli sytuacja najmniej czytelna. Antonio Conte przywrócił neapolitańczykom wiarę w swój zespół, koncentracja tylko na własnym podwórku też powinna działać na korzyść, z drugiej strony – przeciągające się w nieskończoność transfery lub ich brak mocno zredukowały optymizm. Tylko patrzeć, jak po miesiącu miodowym, dojdzie do pierwszego starcia między Conte a prezydentem Aurelio de Laurentiisem. 

guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Wbudowane opinie
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024