Mistrzowie w finale! Koniec pięknego snu Portugalii
Hiszpania w wielkim finale mistrzostw Europy. Do wyłonienia zwycięzcy pierwszego półfinału potrzebna była dogrywka i konkurs rzutów karnych. Jedenastki lepiej wykonywali Hiszpanie i to właśnie oni awansowali do kijowskiego finału.
Starcie Hiszpanów z Portugalczykami już od kilku dni budziło ogromne emocje, nie tylko na Półwyspie Iberyjskim, ale także na reszcie Starego Kontynentu. Kibice, dziennikarze i wszelkiej maści fachowcy zadawali sobie pytanie, czy dowodzona przez Cristiano Ronaldo drużyna będzie w stanie podjąć równorzędną walkę z przynudzającą, ale zabójczo skuteczną Hiszpanią. Więcej szans dawano obrońcom tytułu, jednak nikt przy zdrowych zmysłach nie odważył się przedwcześnie skreślić Selecção das Quinas.
Jak pokazała pierwsza część bitwy o wielki finał EURO 2012, ci którzy obawiali się Portugalii, mieli rację. Grę prowadzili co prawda Hiszpanie, jednak taktyka oparta na tysiącach podań, nie dawała tak dobrych owoców, jak w poprzednich meczach. Vicente Del Bosque zdecydował się wystawić na boisko napastnika, jednak Alvaro Negredo był kompletnie niewidoczny, a jego kontakty z piłką można było policzyć na palcach jednej dłoni. La Furia Roja nie miała zbyt wielu okazji strzeleckich. Najlepsze zmarnowali Alvaro Arbeloa i Andres Iniesta, jednak obaj strzelali z dystansu i ciężko to nazwać stuprocentowymi sytuacjami.
Portugalczycy z kolei, poczynali sobie całkiem nieźle. Ich środek pola radził sobie bardzo dobrze, a wysoki pressing skutecznie utrudnił grę Hiszpanom. Dzięki temu, więcej miejsca na skrzydłach mieli Ronaldo i Nani, ale nie przełożyło się to na ilość i jakość okazji pod bramką Ikera Casillasa. Bezbramkowy remis do przerwy, był więc jak najbardziej sprawiedliwy.
Druga część spotkania nie przyniosła zbyt wielkiej zmiany w obrazie tego co mogliśmy oglądać na boisku. Portugalia grała coraz odważniej, a Hiszpania miała coraz większe problemy ze skutecznym rozegraniem piłki. Zauważył to Del Bosque, który bardzo szybko wprowadził na boisko Cesca Fabregasa i Jesusa Navasa. Nic to jednak nie dało. Po godzinie gry, Hiszpanie… uwaga… nie oddali na bramkę rywali ani jednego celnego strzału! Na ten, trzeba było czekać do 68. minuty, kiedy to na uderzenie z dystansu w światło bramki zdecydował się Xavi Hernandez.
Upływały kolejne minuty, jednak kibice zgromadzeni na Donbas Arenie w Doniecku wciąż nie mogli się doczekać choćby jednego gola. Obu stronom brakowało skuteczności, a większość akcji kończyła się przed polami karnymi Hiszpanii i Portugalii. Największe zagrożenie bramce Casillasa groziło ze strony Ronaldo, ale wszystkie jego rzuty wolne były bardzo niecelne. Regulaminowy czas gry nie przyniósł więc rozstrzygnięcia, co oznaczało, że sędzia musiał zarządzić dogrywkę.
Co przyniósł nam dodatkowy czas gry? Przed wszystkim bardzo dobrą zmianę jaką dał Pedro, który momentalnie wniósł w poczynania swojego zespołu wiele ożywienia. Warto również wspomnieć o dwóch bardzo dobrych okazjach Hiszpanów. Absolutną „setkę” zmarnował Iniesta, który znalazł się z piłką przed bramkarzem rywali i trafił wprost w niego. Pod koniec pierwszej połowy dogrywki, bardzo blisko pokonania Rui Patricio z rzutu wolnego był Sergio Ramos.
W drugiej połówce dogrywki, swoją bardzo dobrą okazję miał Pedro, ale jego rajd na bramkę Patricio został przerwany przez portugalskich defensorów. Kiedy na stadionowym zegarze wybiła 120. minuta, arbiter zagwizdał po raz ostatni i było już wiadomo, że pierwszego finalistę wyłoni konkurs rzutów karnych.
W nim, już na samym początku nie trafili Xabi Alonso i Joao Moutinho, a więc po pierwszej kolejce nie oglądaliśmy bramek. Swoje jedenastki wykorzystali z kolei Iniesta, Pepe, Pique i Nani. Po trzech rundach, wynik brzmiał 2:2. Kolejnym pewnym wykonawcą rzutu karnego okazał się Ramos, a tuż po nim w poprzeczkę trafił Bruno Alves. Wszystko wykończył Fabregas i Hiszpania zameldowała się w finale.
Grzegorz GARBACIK,
PilkaNozna.pl