Mierzejewski dla PN: Celebrytą nie będę
Długo czekaliśmy na odrodzenie naszego reprezentacyjnego pomocnika w tureckim futbolu. Lepiej później niż wcale, dlatego w trzecim sezonie gry w Trabzonsporze zasłużenie zyskał opinię jednego z najwartościowszych piłkarzy zespołu Mustafy Akcaya.
ROZMAWIAŁ PIOTR WOJCIECHOWSKI
Ucieszył się pan z przyjazdu do stolicy i rozegrania meczu na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej?
Podobnie jak z każdej możliwości odwiedzenia mojego kraju – mówi Adrian Mierzejewski (na zdjęciu). – Ze względu na stawkę meczu i przygotowania do niego miałem zaledwie godzinę wolnego czasu, ale ponieważ Warszawa jest coraz piękniejszym miastem, udało się pokazać ją moim kolegom z drużyny i przy okazji opowiedzieć, jak żyją i jacy są Polacy. Dawno też nie miałem okazji zagrać na obiekcie Legii i chociaż sympatycy tej drużyny tradycyjnie już nie przyjęli mnie sympatycznie, to jednak wygrana Trabzonu spowodowała, że miło będę wspominał mój ostatni pobyt w Warszawie.
Pochwalił się pan kolegom z drużyny, że nocowali w hotelu oddawanym do dyspozycji piłkarzom reprezentacji Polski?
Oczywiście, ale na długo przed odlotem do Polski nie tylko oni, ale i działacze pytali mnie o standard i poziom warszawskich hoteli. Podpowiedziałem działaczom Trabzonu, gdzie powinniśmy zamieszkać, bo z tego, co wiem, wcześniej proponowano Turkom wynajęcie hotelu mieszczącego się przy ruchliwym rondzie.
A zatem to dzięki panu powstało to tureckie zamieszanie, po którym sześciu sędziów i obserwatorów UEFA oddelegowano na… plac Zawiszy?
Trudno, ale nie żałujemy zamiany, bo w tym samym czasie do Warszawy przyleciał z oficjalną wizytą premier Turcji, który również korzystał z tego samego hotelu co my. Dzięki temu zaplanowano nam z nim spotkanie na tak zwanym gruncie towarzyskim.
(…)
Cały wywiad w najnowszym wydaniu tygodnika Piłka Nożna! Już w kioskach!