Meldunek z Utrechtu: Elastyczni
– Utrecht to zespół zdyscyplinowany, cierpliwy, tracący mało bramek, potrafiący bardzo szybko przejść z obrony do ataku – opisuje najbliższego przeciwnika Lecha Poznań w III rundzie kwalifikacji Ligi Europy Filip Bednarek. Bramkarz, który w sezonie 2015-16 grał właśnie w tej drużynie.
Filip Bednarek grał w przeszłości w Utrechcie (fot. 400mm.pl / Włodzimierz Sierakowski)
Przed Kolejorzem trudne zadanie. Rzecz jasna, Utrecht nie jest klubem czołowym w Holandii. To miano przypisane jest doskonale wiadomo komu. W każdym razie właściciel klubu ma kasę. Jest nim Frans van Seumeren, człowiek z fantazją, ale też z uporem. Kiedy przeszedł na emeryturę, wraz z żoną urządził sobie spacer… do Aten i z powrotem. Wybrał się też na przejażdżkę rowerową z Berlina do Rosji.
– Ostatnio głośno w Holandii jest wokół transferu Wesleya Sneijdera do Utrechtu, bo właściciel udzielił wywiadu, w którym powiedział o zainteresowaniu tym piłkarzem – mówi Bednarek. – Sneijder urodził się w Utrechcie, jego sprowadzenie to byłoby naprawdę duże wydarzenie, także dla kibiców. Ja w to jednak nie wierzę, sądzę, że wypowiedź właściciela mogła być związana z chęcią przypodobania się fanom.
Niemniej temat rzeczywiście przewija się przez media w ostatnich dniach. Przynajmniej dwa powody w jakimś stopniu świadczą o tym, że temat może nie być do końca odrealniony. Po pierwsze, Sneijder rozwiązał kontrakt z Galatasaray Stambuł, o drugim opowiada Bednarek: – Od jakiegoś czasu Utrecht uchodzi za klub, który daje piłkarzom drugie życie. Trener Erik ten Hag nie boi się pracy z zawodnikami, którzy mają przyklejone różne łatki, także z takimi, którzy sprawiali kłopoty wychowawcze. Daje im szanse, impuls, odbudowuje – teraz do zespołu dołączył choćby Urby Emanuelson, zawodnik z przeszłością w Romie i Milanie. To wymagający szkoleniowiec, zwracający uwagę na detale. Przed Utrechtem pracował z drugim zespołem Bayernu Monachium, nauki pobierał więc od Pepa Guardioli, który wówczas prowadził pierwszą drużynę Bawarczyków.
Bednarek mówi, że Ten Hag jest trenerem elastycznym pod względem taktycznym, a zatem i takim zespołem jest Utrecht. Może zagrać trzema obrońcami, może czterema (z pomocnikami ustawionymi w romb), generalnie potrafi dobrze przeczytać rywala i ułożyć pod niego plan taktyczny: – Lech często gra dośrodkowaniami i to może być szansa polskiego zespołu – dodaje Filip, którego brat Jan niedawno odszedł z Kolejorza za około 6 milionów euro do Southampton. – Boczni obrońcy Utrechtu grają dobrze i chętnie w ofensywie, więc jeśli po obiorze piłki szybko uda się przejść do ataku, Holendrów można naruszyć. Jeśli chodzi o boki obrony, warto zwrócić uwagę na Seana Klaibera. To piłkarz, który równie dobrze może grać na prawym skrzydle. Simon Makienok trafił w tym oknie transferowym do Utrechtu, jest z kolei napastnikiem silnym, potrafi przytrzymać piłkę, będzie też groźny w walce w powietrzu. Z kolei jeden z najlepszych zawodników w drużynie Yassin Ayoub, zdaniem holenderskich mediów, otrzymał poważną propozycję z tureckiego Bursasporu.
Jak zatem Lech powinien zagrać, aby przechytrzyć rywala? – Kluczem będzie postawa drugiej linii, jeśli Lech będzie potrafił przejść z obrony do ataku, omijając pressing zawodników Utrechtu, można myśleć o dobrym wyniku. Pomocnicy Holendrów są na pewno bardziej kreatywni od piłkarzy Lecha, ale z kolei gorzej niż poznaniacy radzą sobie w destrukcji.
W II rundzie kwalifikacji LE Utrecht wyeliminował maltańską Vallettę. Zespół Ten Haga w drugim meczu wygranym 3:1 (pierwsze spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem) zagrał w składzie: Jensen – Klaiber, Janssen, Van der Maarel, Braafheid (86 Emanuelson) – Van de Streek, Brama (85 Leeuwin), Labyad, Ayoub – Kerk (62 Dessers), Makienok.
Przemysław Pawlak
TEKST UKAZAŁ SIĘ W NOWYM (30/2017) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”