Przejdź do treści
2024.10.18 Krakow
Pilka nozna , Betclic I liga , sezon 2024/25
Wisla Krakow - Bruk-Bet Termalica Nieciecza
N/z Pilkarze Wisly, radosc po meczu, Lukasz Zwolinski
Foto Krzysztof Porebski / PressFocus

2024.10.18 Krakow
Football , Polish league, second level , 2024/2025 season
Wisla Krakow - Bruk-Bet Termalica Nieciecza
Pilkarze Wisly, radosc po meczu, Lukasz Zwolinski
Credit: Krzysztof Porebski / PressFocus

Polska 1 Liga

Łukasz Zwoliński woli szukać sposobów niż powodów

Był bohaterem jednego z najgłośniejszych letnich transferów na zapleczu Ekstraklasy. Do pierwszej ligi wrócił po dekadzie występów na najwyższym szczeblu rozgrywek. Teraz wraz z Wisłą Kraków planuje kolejny powrót – na poziom, do którego się przyzwyczaił.

Kamil Sulej

Fot. Krzysztof Porębski / PressFocus.pl

Jest pan w wąskim gronie piłkarzy, którzy potrafili łączyć zawodową grę z edukacją. Do jakiego stopnia naukowego udało się panu dojść?

Jestem magistrem wychowania fizycznego ze specjalizacją trenera piłki nożnej na Wydziale Kultury Fizycznej i Zdrowia – mówi Łukasz Zwoliński. – Studia kończyłem w Szczecinie.

Jak udało się połączyć życie zawodowego piłkarza i studenta?

W pewnym stopniu dzięki wyrozumiałości trenera z Bośni i Hercegowiny Sergeja Jakirovicia, który mnie prowadził w Goricy oraz wykładowców uczelni, którzy z kolei rozumieli specyfikę mojego zawodu. Gdy wygrywaliśmy mecze, mieliśmy dwa dni wolnego. Z Zagrzebia do Berlina były bezpośrednie loty, dzięki czemu mogłem sprawnie przetransportować się do Szczecina. W poniedziałki, wtorki byłem na uczelni, tak to łączyłem. Gdybym został w polskiej Ekstraklasie, paradoksalnie zapewne byłoby trudniej, niż grając w Chorwacji. Nie było to łatwe, ale pięcioletnie studia zrobiłem w ciągu siedmiu lat. Nie najgorzej.

Czyli da się?

Mój promotor na uczelni, a wówczas i nadal trener przygotowania motorycznego w Pogoni Szczecin, doktor Rafał Buryta zwykł mówić, że jedni szukają powodów, a inni sposobów.

Zdobyte wykształcenie przyda się panu po zakończeniu kariery piłkarskiej?

Przede mną jeszcze parę dobrych lat grania w piłkę, więc nie zastanawiałem się jeszcze co będę później robił. Poszedłem na studia, ponieważ nigdy nie wiadomo, kiedy kariera dobiegnie końca. Warto mieć papier, nieważne czy pomoże w życiu, czy nie. Po obronie pracy magisterskiej odczuwałem ogromną satysfakcję. Szedłem do rodziców i narzeczonej i czułem się o pięć, może nawet dziesięć kilogramów lżejszy.

Latem przeszedł pan do Wisły Kraków. Początek nie był łatwy, ale na przełomie września i października gole i asysty zaczęły się regularnie pojawiać.

Odkąd zacząłem grać w pierwszym składzie, zacząłem strzelać. Wcześniej brakowało mi minut. Moje wejście do drużyny było średnie. Gdy wreszcie otrzymałem zaufanie, moje liczby zaczęły się poprawiać. Każdy napastnik chciałby być w takiej drużynie jak Wisła Kraków, która preferuje ofensywny styl gry. W każdym meczu dążymy do tego, żeby go zdominować. Nie zawsze to wychodzi, ale takie jest nasze założenie.

Hiszpański luz kolegów z ofensywy przenosi się także na pańską grę?

Kiedy dookoła siebie ma się ludzi, którym piłka nie przeszkadza w grze, jest dużo łatwiej. Dobrze rozumiemy się na boisku.

Jak współpracuje się z Angelem Rodado, liderem ofensywy Białej Gwiazdy?

Angel przerasta ligę. Najlepszą odpowiedzią na to pytanie są nasze liczby, kiedy gramy w duecie. Wcześniej niósł Wisłę na swoich barkach. Nieważne jak super bym powiedział, że wygląda nasza współpraca, na koniec będziemy rozliczani z liczb, a one się zgadzają.

Przez dekadę pana nieobecności I liga mocno się zmieniła?

Połowa I ligi chciałaby i mogłaby być w Ekstraklasie. Czy to kibicowsko, czy infrastrukturalnie, czy pod względem budżetu. To nie są jednak łatwe rozgrywki. Niedawno graliśmy w Łęcznej i wróciły wspomnienia sprzed 10 lat, kiedy z Górnikiem wywalczyłem awans do Ekstraklasy. Drużyna z Lubelszczyzny miała wówczas za cel utrzymanie się, a osiągnęła wielki sukces. To pokazuje, jak nieprzewidywalna jest ta liga. I to się nie zmieniło przez lata. Każda drużyna może wygrać z każdym, co pokazują nasze ostatnie wyniki. Potrafiliśmy ograć lidera i wicelidera, a następnie zgubić punkty z Górnikiem i GKS Tychy. Trudno jest przeczytać tę ligę.

Dla wielu spotkanie z wami jest wydarzeniem rundy lub nawet roku.

Każdy chłopak, który gra przeciwko Wiśle Kraków, traktuje ten mecz jako okazję do pokazania się. Gdy Biała Gwiazda przyjeżdża, to jest święto. Nikt przed nami się nie położy, wręcz przeciwnie – będzie walczył do ostatnich sił. Mnie to nie przeszkadza, lubię takie mecze.

Z perspektywy czasu jest pan zadowolony z europejskiej przygody Wisły Kraków, czy też gdzieś tli się niedosyt?

Muszę odpowiedź rozbić na dwie części. Czuję ogromny niedosyt, szczególnie dlatego, że zrobiliśmy imponujący comeback w Brugii. Rok temu grałem w eliminacjach Ligi Mistrzów i w fazie grupowej Ligi Europy z Rakowem Częstochowa, dwa lata temu grałem w eliminacjach Ligi Konferencji z Lechią Gdańsk. W każdych z tych rozgrywek zdobywaliśmy bramki, ale i czuliśmy niedosyt. Z drugiej strony Wisła była drużyną z drugiego szczebla rozgrywkowego, a ja o tym, grając w Europie, ciągle zapominałem. Dotarcie do fazy play-off dla klubu to duże osiągnięcie.

Patrząc na wyniki Legii Warszawa i Jagiellonii Białystok można powiedzieć, że i Wisła nie przyniosłaby wstydu w fazie grupowej Ligi Konferencji?

Powiem tak, to są dobre rozgrywki do tego, aby przetrwać do wiosny w pucharach.

Kibice Wisły Kraków są regularnie niewpuszczani na pierwszoligowe sektory gości. Co pan sądzi o tej sytuacji?

Nigdy nie spotkałem się z taką sytuacją. Jest to dla mnie niewytłumaczalne. Nie wiem, co więcej moglibyśmy zrobić, żeby mocniej pokazać, że się nie zgadzamy z takim postępowaniem. Nie powiem, że dzięki naszym kibicom na wyjazdach będziemy lepiej punktować, ale ich wsparcie jest bezcenne. To chore, jeżeli ktoś jedzie za klubem przez całą Polskę i potem stoi pod stadionem. Ludzie są gotowi poświęcić swój czas, często zabierają dzieci, aby zaszczepić w nich miłość do klubu, ale nie mogą tego zrobić z powodu niezrozumiałych zakazów.

guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Wbudowane opinie
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 52-53/2024

Nr 52-53/2024