Ligowcy oczami sędziów. Gaduły vs milczki
Piłkarze i trenerzy dzielą są na kilka kategorii. Jedni komentują każdą decyzję arbitra, drudzy w zasadzie się nie odzywają i skupiają na pracy. Niektórzy wypracowali sobie opinię wiecznych narzekaczy, inni są ciągle uśmiechnięci niezależnie od decyzji.
Kto zatem najczęściej narzeka w polskiej lidze? Kto jest największym żartownisiem? Kto najczęściej próbuje nabrać sędziów? Który zawodnik w ogóle nie wchodzi w dyskusje z arbitrami? Który trener podważa wiele decyzji, a który ogranicza się do kontaktu z sędziami jedynie podczas przywitania i podziękowania po meczu?
AKTWYNI KOMENTATORZY
Obrazki, kiedy po ewidentnym faulu czy spalonym zawodnik mocno zaprzecza i twierdzi, że wszystko było w zgodzie z przepisami są na porządku dziennym. W czasach gdy każde zagranie rejestrowane jest przez kilkanaście kamer, a sędziowie mogą korzystać z powtórek wideo, takie sytuacje wyglądają komicznie. Kto zatem króluje w kategorii najbardziej wygadanych zawodników w PKO Bank Polski Ekstraklasie?
– Pierwszy na myśl przychodzi mi Kamil Wojtkowski z Wisły Kraków – uważa Paweł Raczkowski, międzynarodowy sędzia z Warszawy. – Często komentuje decyzje, nie zgadza się z nimi i lubi sobie pogadać pod nosem.
Sędzia główny ma praktycznie kontakt z wszystkimi zawodnikami na boisku, choć zazwyczaj porusza się w środkowej strefie. Z nieco innej perspektywy na mecz patrzą sędziowie asystenci, którzy biegają tylko za bocznymi liniami i mają do czynienia w zasadzie tylko ze skrajnymi obrońcami czy skrzydłowymi. Ich zadanie jest nieco inne.
– W tej roli widzę Adama Marciniaka z Arki Gdynia – mówi Michał Obukowicz, międzynarodowy sędzia asystent. – Lubi ponarzekać i nie ukrywa tego nawet w niektórych wywiadach pomeczowych, kiedy komentuje naszą pracę i często nie zgadza się z decyzjami. W tej grupie umieściłbym też Alana Urygę z Wisły Płock.
Podobne zdanie ma inny międzynarodowy asystent, Tomasz Listkiewicz: – Uryga często gestykuluje, komentuje, czasami gdzieś machnie ręką, kiedy decyzja jest przeciwko Wiśle, ale wszystko robi z klasą, nie dochodzi do chamskich zachowań.
Jedni komentują w sposób zgryźliwy i podważają decyzje, inni mają do wszystkiego zdecydowanie większy dystans. Nie brakuje zawodników, którzy niezależnie od decyzji z uśmiechem podchodzą do arbitrów, choć czasami werdykt jest w przeciwną stronę. Obukowicz: – Kiedyś mistrzem w tym był Szymon Pawłowski, ale on w Ekstraklasie już nie gra. Teraz wiecznie uśmiechnięty jest Piotr Parzyszek z Piasta. Co by się nie działo, to on jest wesoły. Widać, że ma dystans do siebie i poczucie humoru nawet w trakcie meczu. Po zawodach trudno porozmawiać na poważnie z Maćkiem Jankowskim z Arki – ciągle żartuje.
– Sympatyczni to są kierownicy niektórych drużyn – śmieje się z kolej Listkiewicz. – Z piłkarzy przychodzi mi na myśl Maciek Dąbrowski. Kiedy jako rezerwowy rozgrzewał się za moimi plecami, lubił zagadać, pożartować. Sympatyczny człowiek.
– Dystans do siebie ma też Bartek Rymaniak z Piasta. Współpraca z nim układa się dobrze, żartuje czasami na boisku i ma duży luz – zauważa Raczkowski.
BOLĄCE GARDŁO
Piłkarzom najtrudniej oderwać łatkę naciągacza lub symulanta. Przed laty prym w tym wiódł Miroslav Radović, który próbował nabierać sędziów. Żartowano, że były zawodnik Legii często przewracał się po mocniejszym dmuchnięciu wiatru i po latach trudno było mu przekonać arbitrów, że dojrzał i już nie zachowuje się w ten sposób. Denerwowało to także trenerów Legii, którzy czasami z bliska widzieli, jak ich piłkarz jest faulowany, a sędzia uznawał to za kolejną próbę wymuszenia. Dzisiaj, kiedy arbitrzy mogą korzystać z technologii VAR, coraz rzadziej dochodzi do sytuacji, kiedy zawodnik bez powodu kładzie się w polu karnym i domaga się jedenastki. Oczywiście, jednostki się zdarzają, ale jest to grupa wymierająca. Powtórki telewizyjne i późniejsza lawina komentarzy na portalach społecznościowych potrafią wyleczyć z nurkowania niejednego śmiałka.
– Bartek Rymaniak jest znany z twardej gry, ale sam czasami wywraca się bez kontaktu i ma wielkie pretensje, że nie został odgwizdany faul – mówi Obukowicz. – W trakcie meczu Pogoni z Piastem prym w tym wiódł jednak Igor Łasicki. Każdy kontakt z przeciwnikiem powodował wielki krzyk u obrońcy Pogoni. Nawet rezerwowi śmiali się, że będzie go bolało gardło po meczu, bo trochę przesadzał.
– Obrońcy tak się nauczyli, że przy każdym mocniejszym kontakcie, wystarczy, że krzykną, położą się i od razu wywalczą rzut wolny – podkreśla Listkiewicz.
Piłkarz czasami ma odmienne zdanie niż sędzia – to normalne. W kwestii ewidentnych przewinień obie strony są, a przynajmniej powinny być, zazwyczaj zgodne, przecież przechodzą szkolenia i wiedzą, kiedy jest faul, a kiedy przewinienia nie ma. Zdarzają się pojedyncze przypadki, gdy zawodnik sam potrafi otwarcie przyznać się, że wymuszał faul.
– Sylwester Lusiusz z Cracovii w przerwie meczu z Rakowem przyznał, że nie był faulowany i próbował wymusić jedenastkę – zauważa Obukowicz. – Srdan Spiridonović z Pogoni też podszedł do sędziego głównego i pochwalił za decyzję, bo wiedział, że nie było podstaw, aby podyktować rzut karny.
Wymuszanie i przyznawanie to jedno, a brak pretensji do arbitrów to drugie. Niektórzy zawodnicy jednak potrafią zawsze zachować klasę. Listkiewicz: – Gerard Badia jest bardzo sympatycznym i mądrym gościem. Na boisku zawsze postępuje fair, potrafi przyznać się do faulu. Nigdy nie było z nim problemów.
ZAGRYZIONE WARGI
Jedni uwielbiają rozmawiać z sędziami i narzekają, drudzy żartują, a kolejni kompletnie nie komentują pracy arbitrów. Przez lata prym w tym wiódł Radosław Sobolewski, na którego sędziowie nigdy nie mieli prawa narzekać, bo… się nie odzywał. Wiedział, że to i tak nie będzie miało wpływu na kolejne decyzje. Teraz jako trener postępuje identycznie i takie podejście wpaja piłkarzom Wisły Płock.
– Jeszcze na początku sezonu niektórzy często wchodzili z nami w dyskusje, ale po przyjściu trenera Sobolewskiego kompletnie się to zmieniło i chociażby Dominik Furman mocno się wyciszył. Lukas Klemenz z Wisły Kraków też zawsze skupia się tylko na meczu i w ogóle z sędziami nie rozmawia. Dopiero po ostatnim gwizdku mówi, co myśli o naszej pracy. W tym gronie jest na pewno też Damian Dąbrowski – twierdzi Obukowicz. – Piotrek Celeban też w ogóle się nie odzywa, nawet jeśli myśli inaczej niż sędziowie – dodaje Raczkowski. – Idealnie po niekorzystnej decyzji zachowuje się na przykład… Leo Messi. Argentyńczyk po prostu spuszcza wzrok w buty i unika jakiegokolwiek kontaktu z arbitrami, choć widać, że ma inne zdanie w niektórych sytuacjach – opowiada Listkiewicz.
Kontakt z zawodnikami na boisku to jedno, relacje z trenerami i umiejętność zarządzania ławką rezerwowych to drugie. Już w najmłodszych kategoriach wiekowych w najniższych ligach często to opiekunowie drużyn wytykają błędy sędziom, a niejednokrotnie kończy się to skandalem – w najbardziej drastycznych sytuacjach dochodzi nawet do rękoczynów. To są patologie, które raz na jakiś czas wychodzą na światło dzienne.
W Ekstraklasie pod tym względem jest normalnie. Trenerzy nie zgadzają się z decyzjami sędziów i wyrażają to w przeróżny sposób. Słynny cytat z Macieja Skorży „proszę mi nie mówić na ty!” przeszedł już do klasyki polskiej piłki. Wśród szesnastu szkoleniowców, którzy dzisiaj pracują w najwyższej klasie rozgrywkowej, najwięcej emocji wzbudza Michał Probierz, który rozgrywa swój mecz z sędziami.
– Trener Marek Papszun też czasami ma pretensje i tego nie ukrywa. Co do trenera Probierza, wszyscy wiedzą, jak się zachowuje i jak próbuje wywierać presję na sędziach, ale już do tego przywykliśmy i normalnie się dogadujemy – mówi z uśmiechem Obukowicz. – Dla niego każde spotkanie jest jak finał mistrzostw świata, ale dużo zmienił w swoim zachowaniu. Oczywiście na plus! – dodaje Listkiewicz.
– Często z sędziami dyskutuje także Tomasz Fornalik, asystent pierwszego trenera Piasta – twierdzi Obukowicz. Nieco inny jest jego brat, szkoleniowiec mistrzów Polski. – Trener Waldemar Fornalik podchodzi z klasą do sędziów. Nawet jeśli się z czymś nie zgadza, potrafi to przekazać w normalny, kulturalny i nienapastliwy sposób. Piotr Stokowiec lubi rozmawiać z sędziami. Raz mu się podoba decyzja, raz nie, zawsze ma swoje zdanie – komentuje Listkiewicz.
Kompletnymi przeciwieństwami są między innymi wspomniany wcześniej Sobolewski, Vitezslav Lavicka czy Kosta Runjaic. – Zero komentarzy, zero uwag, jakby mieli zagryzione wargi. Współpraca z nimi układa się wzorowo – mówią zgodnie wszyscy rozmówcy.
Generalnie w zachowaniu trenerów można dostrzec wielką poprawę w tym sezonie. Na pewno duża w tym zasługa nowych przepisów, które pozwalają sędziom na udzielenie ostrzeżenia w postaci żółtej kartki. W 19. kolejkach, odbyły się 152 spotkania, ani jeden szkoleniowiec nie został odesłany na trybuny.
PAWEŁ GOŁASZEWSKI
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (nr 52-53/2019)