Liga Europy: Koniec hiszpańskiej tyranii?
Brak ekipy z Primera Division w 1/8 finału Ligi Europy byłby wielką sensacją. Ostatni raz w tej fazie rozgrywek drugiego z europejskich pucharów hiszpańskiej drużyny nie było w sezonie 2008-09. Od tego czasu regularnie dochodziły one do bojów decydujących o triumfie, a zazwyczaj zgoła je wygrywały: z siedmiu ostatnich edycji triumfowały w pięciu.
Dziś może się zdarzyć, że wszystkie trzy pożegnają się z imprezą. Villarreal przegrał u siebie 0:4 z Romą i szanse na odrobienie strat w Rzymie ma czysto teoretyczne. Submarinos w pierwszym meczu byli o klasę gorsi i ich los wydaje się przesądzony.
Celta też znajduje się w słabym położeniu. Wprawdzie wynik spotkania na własnym boisku z Szachtarem Donieck – 0:1 był gorszy od gry, ale to się zupełnie nie liczy. Podopieczni Eduardo Berizzo nie potrafili wykorzystać stworzonych przez siebie szans, rywal zagrał za to bardzo dojrzale i skutecznie, bo jest po prostu lepszym, bardziej doświadczonym zespołem. W Charkowie drużynie hiszpańskiej z pewnością nie będą sprzyjać warunki pogodowe. Ponadto nie zagra za kartki filar drugiej linii, Serb Nemanja Radoja.
Athletic zwyciężył 3:2 z Apoelem Nikozja, ale ciężko ową wygraną okupił. Kontuzji doznali bowiem dwaj najlepsi piłkarze: Aymeric Laporte oraz Aritz Aduriz i nie polecieli na Ukrainę. Ernesto Valverde nie ma kim zastąpić lidera obrony i ataku.
Jeśli los tercetu z La Liga dziś się dopełni, Europa odetchnie. To, co działo się w ostatnich latach w Lidze Europy śmiało bowiem można było nazwać hiszpańską tyranią. Czy będziemy świadkami jej końca?
Leszek Orłowski
„Piłka Nożna”