Przejdź do treści
Liga Europy: Całkiem ładna katastrofa

Ligi w Europie Liga Europy

Liga Europy: Całkiem ładna katastrofa

Lech Poznań nie powtórzył swojego wyczyny sprzed dwóch tygodni i nie wygrał ponownie z Fiorentiną. Przed własną publicznością Kolejorz uległ 0:2 aktualnemu liderowi Serie A w meczu czwartej kolejki fazy grupowej Ligi Europy. Ta porażka była jednak zupełnie inna niż te, których mistrzowie Polski doznawali dotychczas w sezonie 2015/16.

Lech nie dał rady Fiorentinie, ale do kolejnego meczu może przystąpić z poniesionym czołem (foto: Ł. Skwiot)

– Nadeszła pierwsza przegrana drużyny pod moją wodzą. Szkoda, bo wydaje mi się, że na tle takiego rywala graliśmy dobre spotkanie. Nie mogę mieć pretensji do zespołu po tym meczu. Zagraliśmy dzisiaj na tyle, na ile było nas aktualnie stać. Było kilka niezłych akcji z naszej strony, a szczególne zagrożenie stwarzaliśmy po uderzeniach z dystansu. Uważam, że zasłużyliśmy na jedną bramkę – powiedział niedługo po końcowym gwizdku Jan Urban.

Trudno się z trenerem Lecha nie zgodzić. Mistrzowie Polski przegrali, ale nie dlatego, że popełnili katastrofalne błędy w obronie, nie walczyli, bądź odpuścili sobie ten mecz uznając, iż to mniej istotne rozgrywki niż rodzima Ekstraklasa. Kolejorz zwyczajnie nie sprostał wymaganiom narzuconym przez rywala z wyższej piłkarskiej półki. Fiorentina zaprezentowała w Poznaniu kulturę gry, doświadczenie i znakomicie wyszkolonych technicznie zawodników. Te trzy elementy futbolowego rzemiosła były na poziomie, jakiego żaden polski zespół w najbliższej dekadzie raczej nie osiągnie.

Natomiast podopieczni Jana Urbana faktycznie zagrali dobry mecz, ale to nie wystarczyło na pokonanie aktualnego lidera włoskiej Serie A.

– Dzisiejsze spotkanie było dla nas trudne. Lech zagrał naprawdę nieźle. Gospodarze preferowali bardzo fizyczny styl, nie brakowało przecież ostrych pojedynków. W pierwszej połowie rywale grali w bardzo zwarty sposób, dlatego nie mieliśmy miejsca na rozgrywanie akcji – analizował zawody Paulo Sousa. – Po stracie gola Lech musiał bardziej się otworzyć i odważniej zaatakować, a to stworzyło więcej przestrzeni moim piłkarzom. To nie zmienia jednak faktu, że mogę przeciwników tylko pochwalić – dodał szkoleniowiec Fiorentiny.

Właśnie wspomniany przez 45-letniego Portugalczyka gol okazał się decydującym momentem spotkania. W 42. minucie do piłki ustawionej w okolicach 22 metra podszedł Josip Ilicić. Rzut wolny w wykonaniu słoweńskiego pomocnika był po prostu doskonały: piłkarz Fiorentiny kopnął nad murem, a piłka po chwili znalazła się w okienku bramki Jasmina Buricia. – O tym rzucie wolnym można powiedzieć krótko: to jest właśnie jakość – ocenił gola otwierającego spotkanie trener Urban.

Różnicę w umiejętnościach pomiędzy Lechem a Fiorentiną dobrze obrazuje właśnie historia pewnych rzutów wolnych w tym meczu. 25 minut przed tym, jak Josip Ilicić nie dał szans Buriciowi, swój stały fragment gry wykonywali gospodarze. Pozycja i odległość od bramki były niemal identyczne jak później, gdy goście wyszli na prowadzenie. Tu jednak pojawia się zasadnicza różnica: Ilicić strzelił jednego z najpiękniejszych goli tej kolejki Ligi Europy, natomiast wykonujący ten stały fragment gry w ekipie Kolejorza Łukasz Trałka uderzył prosto w mur.

Druga bramka dla gości była już wynikiem bardziej ofensywnego usposobienia Lecha, które rywale potrafili znakomicie wykorzystać. Ilicić ze stoickim spokojem przerzucił piłkę nad Buriciem w sytuacji sam na sam, w której znalazł się po kapitalnym zagraniu Matiasa Fernandeza. – Z czasem zrobiło się więcej miejsca, mogliśmy grać długimi podaniami i to właśnie z nich wzięło się drugie trafienie dla naszej drużyny – przyznał Paulo Sousa. Gol z 83. minuty właściwie zakończył czwartkowe spotkanie. Po nim na murawie nie działo się już dosłownie nic. – Darek Dudka zrobił tam ruch do przodu, ja w tym momencie już nie zdążyłem wyjść i być może gdzieś ta linia spalonego została złamana. Ciężko było zareagować w jakikolwiek sposób na tego gola. Przy stanie 0:2 trudno jest myśleć o korzystnym rezultacie – stwierdził Marcin Kamiński.

Korzystnego wyniku Lech nie wywalczył, ale ze swojej postawy na boisku może być choćby minimalnie zadowolony. Licząc wszystkie rozgrywki, piłkarze z Poznania doznali bowiem już 12. porażki w tym sezonie. Ta była jednak pierwszą poniesioną w tak – paradoksalnie – dobrym stylu. Słów uznania dla drużyny Jana Urbana nie szczędzili zresztą także gracze obyci z futbolem w międzynarodowym wydaniu.

– We Florencji mieliśmy więcej sytuacji niż dzisiaj, ale ich nie wykorzystaliśmy. Tu w Poznaniu byliśmy bardziej skuteczni i dlatego wywozimy trzy punkty. Nie zmienia to jednak faktu, że Lech rozegrał dzisiaj naprawdę dobre spotkanie – przyznał Jakub Błaszczykowski, dla którego było to pierwsze w karierze zwycięstwo nad drużyną ze stolicy Wielkopolski.

Konrad Witkowski



Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 45/2024

Nr 45/2024