Leśnodorski dla PN: Suma nieszczęść już za nami
Bogusław Leśnodorski to postać o tyle szczególna i charakterystyczna, że futbolowego biznesu uczy się ryzykując własne pieniądze. Reguły przyswaja niebezboleśnie, i nie unikając wpadek, ale przy każdej kolejnej rozmowie – a tak się składa, Że wywiadu „PN” udziela mniej więcej co pół roku – sprawia wrażenie człowieka, który coraz lepiej rozumie wszystkie mechanizmy i coraz bardziej, jak to się popularnie określa, czuje piłkę. Zresztą, przekonajcie się sami.
ROZMAWIAŁ ADAM GODLEWSKI
(…)
Jak wysoka musiałaby być oferta dla Nikolicia, żeby Legia była zainteresowana sprzedażą Węgra zimą?
Nie chce mi się nawet spekulować.
Sprzedałby go pan za 3 miliony, czy może dopiero za 5 milionów?
To zależy od sytuacji. Gdyby pojawiła się konkretna oferta na początku lutego za 3 miliony, a my mielibyśmy pewność, że damy radę domknąć transakcję dobrego napastnika za milion, którego mamy na oku, to pewnie warto byłoby o tym pomyśleć. Jeśli jednak propozycja za 4 miliony napłynęła, ale w ostatnim dniu okienka transferowego, i musielibyśmy zostać na rundę wiosenną bez zastępstwa dla Niko, to pewnie do transferu by nie doszło. Zresztą i tak w pierwszej kolejności liczyłoby się zdanie zawodnika. Bo na dziś z jego obecności w Legii zadowolone są naprawdę wszystkie strony. To znaczy piłkarz, klub i jego partnerzy z zespołu. Wystarczy powiedzieć, że Aleksandar Prijović miał grając z Nemanją lepsze statystyki przez rundę niż Orlando przez cały sezon.
Apropos Sa – odnoszę wrażenie, że mógłby się przydać takiemu trenerowi jak Stanisław Czerczesow, bo to nie był zły piłkarz. A już na pewno nie gorszy od Prijovicia.
To prawda, że Orlando jest dobrym napastnikiem. Nawet bardzo dobrym. Co nie zmienia jednak faktu, że Alex przebił Portugalczyka pod względem statystyk o całą długość. Strzelił 10 goli, i miał bodaj 9 kluczowych podań, a to robi wrażenie.
Prijović miał incydent z Czerczesowem, po którym wyleciał z drużyny. Więc nawet na tle Sa aniołkiem także nie jest, tego nie ma sensu nikomu wmawiać.
Każdy trener ma swoje metody funkcjonowania i wyznacza swoje granice. I zawodnicy muszą się do nich dostosować. A skoro Alex je przekroczył, musiał ponieść karę.
Nie sądzę jednak, żeby ktokolwiek pozwolił sobie na to, żeby Prijović machał mu przed nosem rękami.
Nie słyszałem o takim incydencie, wydawało mi się, że poszło o jakąś sprzeczkę z Igorem Lewczukiem, ale nie wnikałem za mocno w całą sytuację. Jakoś nie widzę zresztą tego, żeby Alex mógł trenerowi pomachać rękoma przed nosem. Nawet jeśli jednak do tego doszło, jak pan się upiera, w jakichś emocjach, to potem piłkarz wielokrotnie udowodnił, że bardzo chce trenować i grać na warunkach, które postawił szkoleniowiec. I nie tylko trener Czerczesow widział zaangażowanie Prijovicia i jego wkład do gry zespołu. Zatem incydent poszedł w niepamięć.
(…)
Cały wywiad w najnowszym numerze tygodnika „Piłka Nożna”! Od wtorku w kioskach!