W starciu beniaminka ekstraklasy i wicemistrza kraju, górą był faworyt. Legia Warszawa pokonała w delegacji Łódzki Klub Sportowy (3:2).
Jarosław Niezgoda poprowadził Legię do zwycięstwa (fot. Łukasz Skwiot)
Obie drużyny nie mają się czym pochwalić w tym sezonie. Łódzki Klub Sportowy w kilku meczach zaprezentował się z bardzo dobrej strony, jego występy oglądało się z przyjemnością, jednak nie zawsze miało to przełożenie na punkty. Trzy kolejne porażki na pewno wprowadziły sporo nerwowości w szeregach beniaminka, jednak o przełamanie w starciu z Legią Warszawa łatwo być wcale nie musiało.
Jeśli zaś chodzi o stołeczny zespół, ten przystąpił do spotkania w Łodzi w mocno przemeblowanym składzie. Nie mogło to jednak dziwić, ponieważ już za kilka dni Legię czeka bardzo trudna przeprawa w Glasgow, której stawką będzie awans do fazy grupowej Ligi Europy.
Mecz rozpoczął się dla gospodarzy w najlepszy możliwy sposób, ponieważ już w 4. minucie udało się im otworzyć wynik. Dobre dośrodkowanie piłki w pole karne Legii wykorzystał Sekulski, który sprytnym strzałem skierował piłkę do siatki.
Legia miała problem z konstruowaniem akcji. Gra drużyny Aleksandara Vukovicia nie bardzo się kleiła, a mający zapas gola ŁKS spokojnie przyjmował rywala i w zarodku rozbijał wszystkie jego próby ofensywne.
Najbliżej doprowadzenie do wyrównania był Salvador Agra, po którego strzele gospodarzy uratował słupek. Legia zaczynała powoli łapać rytm, jednak jak na dłoni było widać, że brakowało jej egzekutora, dobrze wyszkolonego piłkarza, który mógłby wziąć na swoje barki ciężar rozgrywania, prowadzenia gry i zdobywania goli. Kimś takim mógłby być Carlitos, dla którego zabrakło jednak miejsca nawet w meczowej „osiemnastce”.
Im dalej w mecz, tym coraz lepiej prezentowali się Wojskowi, naciskając na rywala. Beniaminek ekstraklasy nie miał powodu, by jakoś szczególnie forsować tempo, mając korzystny wynik, gwarantujący mu zdobycie kompletu punktów.
Na początku drugiej części spotkania Legii udało się jednak odpowiedzieć. W 51. minucie swoją dobrą grę potwierdził Dominik Nagy, który mierzonym strzałem pokonał Kołbę.
Jeśli ktoś się spodziewał, że Legia pójdzie teraz za ciosem, ten był w błędzie. Agra sfaulował bowiem Daniego Ramireza w polu karnym i sędzie wskazał na „wapno”. Pewnym egzekutorem rzutu karnego okazał się Sekulski i ŁKS ponownie znalazł się na czele.
To jednak wciąż nie był koniec emocji przy al. Unii, ponieważ goście ze stolicy nie zamierza się godzić z porażką. W 72. minucie Nagy dorzucił świetną piłkę w pole karne ŁKS-u, a ze swoich obowiązków wywiązał się Jarosław Niezgoda, który głową posłał futbolówkę do siatki. Kiedy snajper Legii już się odblokował, to na dobre, ponieważ w 81. minucie to właśnie on wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie.
Rezultat nie uległ już zmianie i trzy punkty powędrowały ostatecznie do Warszawy.
PiłkaNożna.pl