Przejdź do treści
Legia ratuje remis z Jagiellonią Białystok w samej końcówce, Kulenović bohaterem!

Polska Ekstraklasa

Legia ratuje remis z Jagiellonią Białystok w samej końcówce, Kulenović bohaterem!

W hicie 13. kolejki Lotto Ekstraklasy Jagiellonia Białystok zremisowała 1:1 z Legią Warszawa po golach Ivana Runje i Sandro Kulenovicia. Mistrzowie Polski uratowali remis w samej końcówce meczu.
Mecz jest zapowiadany jako hit kolejki (fot. Cezary Musiał)



W Białymstoku miała odbyć się walka o miejsce lidera tabeli Lotto Ekstraklasy. Było to starcie pierwszej z trzecią drużyną w tabeli, które dzielił jedynie jeden punkt. Kibice liczyli na bardzo wyrównane i ciekawe spotkanie. 

Przed meczem kamery telewizyjne odnalazły na trybunach Jerzego Brzęczka, który z pewnością miał w Białymstoku okazję do obserwacji kilku zawodników z obu drużyn będących blisko powołania do reprezentacji. Mecz rozpoczęli zawodnicy Jagiellonii, którzy chcieli podtrzymać ostatnią dobrą passę w meczach z Legią i po raz kolejny zwyciężyć.

W ostatnim meczu to Legia szybko zdobyła bramkę, tym razem jednak sama poczuła smak gola straconego na początku meczu. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę do siatki skierował Ivan Runje, który wprowadził kibiców gospodarzy w szał radości.

Po dziesięciu minutach dało się zauważyć, że legioniści z jakiegoś powodu grali bardzo bojaźliwie w obronie, jakby bojąc się wejść w kontakt z piłkarzami Jagiellonii. Mieli oni ogromne problemy z wywalczeniem piłki na własnej połowie, przegrywali pojedynki główkowe i popełniali głupie błędy. Ich ataki na początku spotkania opierały się przede wszystkim na prostopadłych podaniach do Dominika Nagy’a.

Upłynęło kilka minut i ofensywa Legii wyglądała nieco lepiej. Mistrzowie Polski mieli delikatną przewagę, potrafili zmusić Jagiellonię do zejścia pod jej pole karne, ale tutaj w zasadzie kończyła się siła gości – każda próba zagrania w szesnastkę była blokowana lub wybijana.


Nieco lepiej wyglądali piłkarze z Warszawy, starali się wymieniać podania na połowie Jagiellonii, ale cóż z tego, skoro byli doskonale zatrzymywani przez defensywę. Piłkarze prowadzeni przez Ricardo Sa Pinto zwyczajnie nie potrafili znaleźć sposobu na defensywę rywala, zwłaszcza wobec jej tak wysokiej formy, którą było widać już od początku spotkania. Zawodnicy Ireneusza Mamrota natomiast opierali swoje ataki na szybkości Arvydasa Novikovasa.

Pod koniec pierwszej połowy meczu rozpoczął się festiwal zagrań na granicy faulu, sędzia często przerywał grę i nie bał się użyć żółtej kartki wobec piłkarzy obu drużyn, którzy nie oszczędzali się przed przerwą. Nieco więcej fauli popełniali gospodarze, którzy byli momentami zmuszeni w ten sposób powstrzymywać ataki legionistów.

Do przerwy Jagiellonia utrzymała prowadzenie jedną bramką mimo rosnącej przewagi legionistów przed ostatnim gwizdkiem arbitra w pierwszej połowie. Dla gospodarzy mecz ułożył się idealnie – szybko strzelony gol pozwolił im na skupienie się na uważnej grze w defensywie, z czego wywiązywali się nienagannie.

Od razu z początkiem drugiej połowy Ricardo Sa Pinto zdecydował się na zmianę ofensywną, co było w tej sytuacji w pełni zrozumiałe. Portugalski trener postanowił zagrać va banque i postawić na grę dwójką napastników, bowiem na boisku w miejsce Domagoja Antolicia zameldował się Jose Kante

Legia wróciła do ofensywy, starała się za wszelką cenę przedostać w pole karne Jagiellonii, co udawało jej się nieco częściej, ale wciąż brakowało skuteczności pod bramką strzeżoną przez Mariana Kelemena. Po jednym z dośrodkowań w szesnastkę z rzutu wolnego zakotłowało się pod samą bramką gospodarzy, ale ostatecznie Legii w tej sytuacji nie udało się oddać nawet celnego strzału.

Jagiellonia rzadko wyprowadzała kontry, ale jednak z nich niemal równo po upływie godziny gry mogła być zabójcza. Po dośrodkowaniu z prawego skrzydła miejsce w polu karnym Legii znalazł Karol Świderski, który uderzył bardzo niepozornie, lecz piłka odbiła się od słupka ku rozpaczy sympatyków Jagiellonii.

Gra Legii była przewidywalna i nudna, wobec czego trudno się dziwić, że goście mieli problemy ze skutecznością. Defensorzy Jagi dobrze przygotowali się do spotkania i znali słabe i mocne strony mistrzów Polski. Mecz wchodził w decydującą fazę, a Legia wciąż była beznadziejna pod bramką rywala. Najlepszą szansę miał Sebastian Szymański, który spudłował z dosłownie kilku metrów na kwadrans przed końcem spotkania.

Na ostatnie minuty gry trener Legii zdecydował się posłać na murawę Sandro Kulenovicia, co wzmocniło jeszcze siłę Legii w powietrzu. Warszawianie mieli około dziesięciu sekund, by uratować wynik meczu w Białymstoku, a wobec dotychczasowej postawy Jagiellonii wydawało się to niemal niemożliwe.

A jednak, czasami wystarczy jedna sytuacja, by uratować losy meczu. W końcówce bohaterem Legii został Kulenović, który wbił piłkę do pustej bramki po tym, jak Andre Martins uderzył z rzutu wolnego w poprzeczkę. Już wydawało się, że Jagiellonia dowiezie prowadzenie do końca i zdobędzie trzy punkty, Legia pokazała jednak charakter i mimo słabszej gry udało jej się uratować wynik. Wynik spotkania nie uległ już zmianie, a warszawianie mogą odetchnąć z ulgą, bo porażka była naprawdę realna.

pber, PiłkaNożna.pl

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024