Lechia Gdańsk traci bardzo ważne punkty
Nie tego spodziewali się kibice, którzy w to słoneczne popołudnie pojawili się na stadionie w Gdańsku. Miejscowa Lechia tylko zremisowała bezbramkowo z Koroną Kielce i mocno uszczupliła swoje szanse na zdobycie mistrzostwa Polski.
Piłkarze Lechii Gdańsk nie zdołali wykorzystać atutu własnego boiska (fot. Łukasz Skwiot)
Im bliżej końca sezonu, tym większe znaczenie ma każdy zdobyty/stracony punkt i każda strzelona/stracona bramka. Zdawali sobie z tego sprawę piłkarze Lechii Gdańsk, którzy jeśli chcieli pozostać w walce o mistrzostwo Anglii, nie mogli sobie w meczu z Koroną Kielce pozwolić na wpadkę.
Wszystkie atuty przed pierwszym gwizdkiem znajdowały się po stronie gospodarzy, którzy: po pierwsze, na własnym boisku raczej punktów nie tracą; po drugie, na pewno byli podbudowani ostatnim wyjazdowym przełamaniem w Krakowie; i w końcu po trzecie, przyszło im się mierzyć z Koroną Kielce, która nie gra już w tym sezonie o żadne cele, a dodatkowo ma swoje problemy wewnątrz klubu. W środu tygodnia gruchnęła bowiem wiadomość o rozbracie z klubem Macieja Bartoszka, a więc trenera, który wprowadził zespół do grupy mistrzowskiej.
Lechia miała o co grać, tym bardziej, że ewentualne zajęcie przez nią czwartego miejsca w tabeli oznaczałoby, że europejskie puchary ponownie ominęłyby Energa Stadion, a akurat na takie roztrzygniecie w Gdańsku nie ma przyzwolenia. – Nie chcę nakładać na zespół dodatkowej presji, niemniej chcemy powalczyć w tym sezonie co najmniej o podium, a jak się uda to o mistrzostwo Polski. Unikałem wcześniej tak odważnych deklaracji, jednak trudno, żeby obecnie też tak było, biorąc pod uwagę aktualną sytuację w tabeli i oczekiwania naszych kibiców – powiedział prezes klubu Adam Mandziara.
Jak się okazało, boisko zweryfikowało formę obu zespołów i można było odnieść wrażenie, że presja jaka towarzyszyła piłkarzom Lechii, nieco pętała im nogi… przynajmniej w tych decydujących momentach.
Dobre okazje do zdobycia goli mieli Milos Krasić, którego strzał zdołał jednak obronić bramkarz Korony, a także Lukas Haraslin, który w dogodnej pozycji uderzył w boczną siatkę.
Swoje okazje mieli również gości z Kielce. W sytuacji sam na sam z Dusanem Kuciakiem znalazł się Maciej Górski, jednak Słowak zdołał obronić. Swoich sił z przewrotki próbował z kolei Rafał Grzelak, ale i tym razem bramkach Lechii spisał się bez zarzutu.
Jak się okazało, goli ostatecznie na Energa Stadionie nie zobaczyliśm, co można uznać za sporą porażkę Lechii Gdańsk. Dla zawodników z Kielc, punkt zdobyty nad Bałtykiem nie ma już innego znaczenia poza prestiżem, natomiast dla podopiecznych Piotra Nowaka może oznaczać koniec marzeń o europejskich pucharach.
gar, PiłkaNożna.pl