Przejdź do treści
LE: Tylko remis Legii, w Norwegii będzie gorąco

Ligi w Europie Liga Europy

LE: Tylko remis Legii, w Norwegii będzie gorąco

Chwilowe przebłyski geniuszu Ljuboi i znakomity gol Koseckiego to pozytywne aspekty czwartkowego meczu Legii z Rosenborgiem. Na wiele się to jednak nie zdało, bo Wojskowi wywalczyli tylko skromny remis 1:1 (1:0). Minimalne zwycięstwo w pierwszym meczu IV rundy eliminacyjnej Ligi Europy było o krok, jednak mało efektywna i irytująca kibiców gra w defensywie doprowadziła do straty bramki. Możemy być pewni, że w Norwegii legionistów czekać będzie konfrontacja pełna nerwów.

Po niedzielnej kanonadzie w meczu z Koroną Legia do spotkania z Rosenborgiem przystępowała w znakomitych nastrojach. Tym razem poprzeczka postawiona być miała jednak o wiele wyżej, bo przecież zespół z Trondheim to wielokroty mistrz Norwegii oraz wielokrotny uczestnik europejskich rozgrywek – i to nie na etapie eliminacyjnym, a grupowym i pucharowym. Choć rywal polską ekipę czekał trudny, to terminarz (pierwszy mecz u siebie) od trenera Urbana wymagał odważnych decyzji. Właśnie dlatego od pierwszej minuty po murawie biegał tylko jeden defensywny pomocnik (Łukasik) oraz aż pięciu piłkarzy typowo ofensywnych (Kosecki, Kucharczyk, Radović, Saganowski i Ljuboja). Legia musiała strzelać gole i wypracować sobie przewagę, której można będzie bronić w przyszłym tygodniu na północy Europy.

Już początek pierwszej połowy pokazał jednak, że dwumecz z Norwegami na pewno do łatwych należał nie będzie. Zespół prowadzony przez Jana Jonssona nie dał narzucić sobie legijnego stylu, bardzo konsekwentnie organizował swoją grę w defensywie oraz od czasu do czasu wyprowadzał groźne akcje. Trudno się mimo wszystko oprzeć wrażeniu, że to raczej nie znakomita gra norweskiego zespołu była głównym problemem Legii, a raczej sami piłkarze z Warszawy. Przez długi czas żaden z legionistów nie był w stanie wziąć na siebie ciężaru panowania w środku pola, umiejętnego łączenia poszczególnych formacji. Chaos wprowadzał zarówno Miro Radović, zbyt długo holujuący piłkę, spowalniający grę, mający problemy z inteligentnym uruchamianiem partnerów (którzy również nie byli bez winy grzesząc swoją pasywnością), jak i Daniel Łukasik. Piłkarskie szachy, mecz walki i wyglądania błędów po przeciwnej stronie barykady. Na całe szczęście pod koniec pierwszej połowy piłka spadła pod nogi Koseckiego, który kapitalnym strzałem pokonał Orlunda. Z przebiegu pierwszej części gry sprawiedliwszy byłby remis.

W drugiej połowie obraz gry wiele się nie zmienił. Jednak dopiero w 74. minucie trener gości zdecydował się na dokonanie pierwszej wymiany zawodnika. Wcześniej zarówno jedni, jak i drudzy stworzyli sobie kilka sytuacji strzeleckich, ale żadna z nich nie zakończyła się strzeleniem bramki. Najbliżej był Ljuboja, który w genialny sposób ograł obrońcę i oddał strzał, po którym piłka przeleciała tuż nad poprzeczką. Na dziesięć minut przed końcem doszło do tego, przed czym drżeli miejscowi kibice: Borek Dockal precyzyjnym strzałem przy słupku pokonał Kuciaka i było 1:1…

Aby przygody z Ligą Europy nie zakończyć, zanim ta tak naprawdę się rozpoczęła, warszawski zespół na wyjeździe musi zagrać o o niebo lepiej, niż przed własną publicznością. Rzeźniczaka, Radovicia czy Saganowskiego stać przecież na o wiele lepszą grę…

Mecz w Trondheim również rozpocznie się o godzinie 19:00. Wcześniej zespół Jana Urbana zmierzy się w Bełchatowie z GKS-em.

Pka, Piłka Nożna
foto: Łukasz Skwiot

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 43/2024

Nr 43/2024