LE: De Gea ratuje Manchester przed blamażem. Liverpool jedną nogą w 1/4 finału!
Liverpool FC bliżej ćwierćfinału Ligi Europy. Piłkarze z Miasta Beatlesów w pierwszym meczu 1/8 finału tych rozgrywek pokonali na Anfield Manchester United (2:0). Taki wynik jest najmniejszym wymiarem kary, a przyjezdni uniknęli blamażu tylko dzięki wyśmienitej formie Davida De Gei.
David De Gea uratował swój zespół przed blamażem (foto: Ł.Skwiot)
WSZYSTKO O LIDZE EUROPY NA PIŁKANOŻNA.PL – KLIKNIJ!Tuż po losowaniu par 1/8 finału Ligi Europy, starcie Liverpoolu z Manchesterem okrzyknięto jednym z wielkich szlagierów tej rundy. Dwa utytułowane angielskie kluby przeżywają ostatnio trudny okres i wszystko wskazuje na, to że zabraknie ich w najlepszej czwórce Premier League na koniec sezonu. To z kolei oznacza, że Liga Europy może się dla nich okazać przepustką do gry w kolejnej edycji Champions League.
Od początku meczu zarysowała się przewaga gospodarzy, którzy grali bardziej dojrzały i ułożony taktycznie futbolu. W futbolu The Reds było widać rękę
Juergena Kloppa i ku radości miejscowych kibiców, otworzyli oni rezultat już w 19. minucie.
Memphis Depay faulował rywala w obrębie pola karnego i sędzia wskazał na „wapno”. Pewnym egzekutorem rzutu karnego okazał się
Daniel Sturridge i Liverpool wyszedł na prowadzenie.
Manchester grał słabo i jeszcze przed przerwą mógł stracić kolejne bramki. Znakomite sytuacja na podwyższenie wyniku zmarnowali jednak
Philippe Coutinho i Sturridge. W obu przypadkach gości ratował
David De Gea, który bronił w nieprawdopodobnych akcjach.
Hiszpan zdołał również zaliczyć kapitalną interwencję po uderzeniu
Adama Lallany z zaledwie kilku metrów i bez dwóch zdań można go uznać za bohatera pierwszej części spotkania.
W drugiej połowie obraz gry się nie zmienił, no może z tą różnicą, że Manchester zdołał w końcu oddać celny strzał na bramkę
Simona Mignoleta.
Louis van Gaal próbował coś zmienić, wpuścił na boisko świeżych piłkarzy, jednak na wiele się to nie zdało.
Goście nie mogli cały czas liczyć na znakomite interwencje De Gei i w końcu stracili gola nr 2. W 73. minucie fatalny błąd we własnym polu karnym popełnił
Michael Carrick, a Liverpool skrzętnie to wykorzystał. Litości dla rywali nie miał
Roberto Firmino.
Ostatecznie więcej goli na Anfield już nie zobaczyliśmy i Liverpool pokonał Manchester United (2:0). Nie należy jednak mieć wątpliwości, taki rezultat to zdecydowanie najniższy wymiar kary dla Czerwonych Diabłów, które zagrały bardzo słabo i gdyby przegrały różnicą czterech lub pięciu goli, to nikt nie mógłby się dziwić. The Reds znajdują się przed rewanżem w komfortowej sytuacji, jednak skreślanie United byłoby przedwczesne.
gar, PiłkaNożna.pl