Lazio przyjeżdża do Warszawy
Vladimir Petković wisi na włosku, Hernanes pragnie jeszcze mocniej odejść i to najlepiej już w styczniu, Miroslav Klose rozsypuje się na coraz mniejsze kawałki, wyraźniej świeci gwiazdeczka Balde Diao Keity – tyle zmieniło się w Lazio między pierwszym meczem w Rzymie a rewanżem w Warszawie.
TOMASZ LIPIŃSKI
Największa, a może nawet jedyna pozytywna zmiana, która zaszła w Lazio po 19 września, to wejście do składu Keity.
Duży Keita
Urodzony 8 marca 1995 roku w Katalonii syn senegalskich emigrantów i wychowanek Barcelony, z której Lazio wykupiło go za 300 tysięcy euro, debiutował w podstawowym składzie rzymian w meczu z mistrzami Polski. Łukasz Broź miał powstrzymywać nastolatka i w pierwszej połowie porządnie wykonywał swoje obowiązki. Tylko momentami Keita ujawniał duży potencjał, dobrą szybkość i technikę, ale wyraźnie brakowało mu pewności siebie. Jednak to on na początku drugiej połowy wykonał efektowny rajd, z końcowej linii boiska dośrodkował lewą nogą wprost na głowę Hernanesa i w ten sposób Lazio wygrało, zbytnio się nie przemęczając.
(…)
Nowi do wymiany
Słabe wyniki – po wizycie Legii rzymianie wygrali tylko trzy z 13 rozegranych meczów – mocno zatrzęsły pozycją Petkovicia i rozmowy o przedłużeniu umowy odłożono na lepsze czasy lub też nigdy do nich nie dojdzie. Na razie Bośniak w każdym spotkaniu gra o przetrwanie. Niedawno mówiło się, że zastąpi go Sinisa Mihajlović, który jednak trafił do Sampdorii Genua. Teraz Edy Reja czy Devis Mangia tylko czekają na telefon od Claudio Lotito. Jednak trener ma też solidne alibi. Niedyspozycja gwiazd to nie tylko jego wina, dyskwalifikacja (do 2 maja 2014 roku) dla kapitana Stefano Mauriego, seria kontuzji wykluczająca na wiele tygodni tak ważnych piłkarzy jak Rumun Stefan Radu, Bośniak Senad Lulić, Francuz Abdoulay Konko i wspomniany Klose również musiały odbić się na wynikach, wreszcie kompletnie nieudane letnie transfery, za które odpowiadali dyrektor Igli Tare i prezydent Lotito. Argentyńczycy Lucas Biglia i Diego Novaretti nie wnieśli niczego i nie zasłużyli na podstawowy skład. Dla Felipe Andersona i Kolumbijczyka Brayana Perei to też jeszcze za wysokie progi.
(…)
Cały artykuł w najnowszym wydaniu tygodnika Piłka Nożna! Już w kioskach!