Ława: Ograniczyliśmy się do wybijania piłek
Prawie trzy lata czekali piłkarze Pogoni Szczecin na ligowe zwycięstwo nad Flotą Świnoujście. Ich cierpliwość została wynagrodzona w ostatnią sobotę, kiedy po zaciętej walce zdołali pokonać rywala zza miedzy i mogli ogłosić się najlepszą drużyną na Pomorzu Zachodnim.
Zobacz jak wygląda aktualna sytuacja w I lidze – KLIKNIJ!Historię derbowy pojedynków bardzo dobrze pamięta kapitan Dumy Pomorza –
Bartosz Ława. Doświadczony pomocnik wystąpił w czterech z sześciu dotychczasowych spotkań przeciwko Flocie i za każdym razem musiał schodzić z boiska ze spuszczoną głową. Tym razem los uśmiechnął się jednak do podopiecznych
Ryszarda Tarasiewicza, chociaż goście ambitnie walczyli o potrzymanie korzystnego bilansu.
– Gra Floty w zasadzie się nie zmieniła. Dzisiaj przyjechał do nas ten sam zespół co w poprzednich sezonach Tylko wynik jest inny. Piłkarze ze Świnoujścia zagrali tak samo jak wcześniej – defensywnie i agresywnie. W tym meczu przeciwstawiliśmy się Flocie tą samą bronią. Zagraliśmy bardzo konsekwentnie, byliśmy zdeterminowani i dzięki temu wygraliśmy – tłumaczy przyczyny zwycięstwa Bartosz Ława.
Konsekwencji i koncentracji zabrakło jednak Dumie Pomorza w ostatnich minutach, kiedy to podopieczni Krzysztofa Pawlaka rzucili się do odrabiania strat i za wszelką cenę próbowali doprowadzić do remisu. Ostatecznie piłkarzom Pogoni udało się co prawda utrzymać korzystny wynik, ale jak przyznaje jej kapitan – tego okresu meczu zespół nie może zaliczyć do udanych.
– Wszystko siedzi w psychice. Kiedy nie wygrywa się pięciu kolejnych meczów, a w każdym jest się faworytem, to jednak ta presja daje się we znaki. Na wielu europejskich stadionach oglądamy sytuację, że zespół teoretycznie mocniejszy prowadząc jedną bramką cofa się do obrony i skupia na obronie korzystnego rezultatu. Tak samo było również w naszym przypadku. Bardzo zależało nam na zwycięstwie, więc w ostatnich minutach czekaliśmy tylko na końcowy gwizdek i ograniczyliśmy się do wybijania piłek spod własnej bramki.
Historyczne zwycięstwo nad Flotą Świnoujście pozwoliło Pogoni odbić się od dna i przynajmniej na jeden dzień powrócić na fotel lidera I ligi. Kryzys z początku rundy nie odbił się zbyt gwałtownie na mocarstwowych planach Dumy Pomorza, która wciąż ma szansę na grę w Ekstraklasie. A wszystko dzięki niezbyt dobrej postawie Zawiszy Bydgoszcz, Piasta Gliwice oraz Termaliki Bruk – Bet Nieciecza, których forma na początku wiosny również pozostawiała wiele do życzenia.
– Jeżeli byśmy grali tak jak jesienią, to już moglibyśmy w zasadzie cieszyć się z awansu. Z drugiej strony – gdyby reszta zespołów grała na miarę swoich możliwość, to teraz bylibyśmy pewnie na 5-7 miejscu. Tak się sytuacja ułożyła, że wciąż jesteśmy w grze i rywalizujemy w gronie 3-4 drużyn o awans do Ekstraklasy. Aktualnie musimy jednak patrzeć także na inne zespoły i analizować ich poczynania. – wyjaśnia kapitan Pogoni.
Analiza pierwszoligowych spotkań może jednak przyprawić o spory ból głowy. Kibice, którzy od kilku lat przyglądają się rywalizacji na zapleczu Ekstraklasy, zdążyli już się przyzwyczaić, że słowo faworyt nie ma w tej lidze większej wartości. Dla pozostałych porażka zespołu z czołówki z outsiderem może stanowić nie lada zaskoczenie.
– Wszystkie zespoły z czołówki chcą awansować. Paradoksalnie – im bardziej się chce, tym mniej wychodzi. Na pewno dzięki temu liga jest ciekawsza. I liga jest do tego bardzo specyficzna. Kto jeszcze w niej nie zagrał, mógłby być bardzo zaskoczony występując w niej – tłumaczy Bartosz Ława.
Grzegorz Lemański, Piłka Nożna