Przejdź do treści
Lamine Yamal of FC Barcelona during the La Liga EA Sports match between FC Barcelona and CD Leganes played at Lluis Companys Stadium on December 15, 2024 in Barcelona, Spain. (Photo by Bagu Blanco / Pressinphoto)
2024.12.16 Barcelona
pilka nozna liga hiszpanska
FC Barcelona - CD Leganes
Foto Bagu Blanco/PRESSINPHOTO/SIPA USA/PressFocus

!!! POLAND ONLY !!!

Ligi w Europie La Liga

Lamine Yamal – Złoty Chłopiec z Barcelony

Jest dziś na świecie tylko jeden zawodnik, który może powtórzyć sukcesy drużynowe i indywidualne Leo Messiego i Cristiano Ronaldo. To Lamine Yamal. Skrzydłowy Barcelony liczy sobie 17 lat i ma na razie w dorobku mistrzostwo Europy oraz niedawno otrzymany tytuł Golden Boy przyznawany najlepszemu młodemu futboliście świata. Co może mu przeszkodzić w wygraniu mundialu, Ligi Mistrzów i kilku Złotych Piłek?

Leszek Orłowski

fot. Bagu Blanco

Jest coś lekko niestosownego w pisaniu wielkich tekstów o siedemnastolatku. Talent ujawniony w tym wieku może bowiem tylko sprawiać wrażenie wielkiego, a potem się rozpłynąć i nie będzie w tym nic nienormalnego. Zrobienie z dzieciaka geniusza może go w takim wypadku mocno skrzywdzić. Wyróżnianie cech charakteru u człowieka nie do końca ukształtowanego też jest zdecydowanie przedwczesne, a grzebanie w jego życiu prywatnym, opisywanie perypetii sercowych, w czym celują tik toki, trąci emocjonalnym deficytem. Dzieci powinny bowiem dojrzewać w ciszy i spokoju, według własnego rytmu, nadzorowane przez rodziców i opiekunów w szkole i w klubie, a nie przez żarłoczne media. Powinny po prostu robić swoje, rozwijać się z daleka od ludzkich oczu i języków. Być może jednak Yamal nie czyta tego, co się o nim pisze.

A pisać trzeba. Skoro tak, to należy robić to z wyrozumiałością i czułością, jakby pisało się o własnym dziecku. Gdyż, jak wiadomo, wszystkie dzieci są nasze.

Mataro, pociąg, rozwód, piłka

Rocofonda, dzielnica, w której wychował się urodzony 13 lipca 2007 roku Yamal, znajduje się w Mataro. A Mataro to ponad stutysięczne miasto leżące 30 kilometrów od Barcelony. Co znaczą cyfry pokazywane palcami przez Yamala po strzelonych przez niego golach – 3, 0 i 1? To nic innego, jak końcówka kodu pocztowego Mataro. W ten sposób zawodnik demonstruje, że pamięta skąd się wywodzi i gdzie się wychował.

A z rodzinnego miasta zawodnika pociągiem jedzie się do katalońskiej metropolii 42 minuty, bilet kosztuje 4 euro. Te liczby doskonale znane są zarówno piłkarzowi jak i jego ojcu, który nazywa się Mounir Nasraoui i jeszcze nie skończył czterdziestki; syn grywał już w drużynie z kolegami starszymi od taty, co uważa za doświadczenie dziwne. Razem bowiem z ojcem niezliczoną liczbę razy pokonywali tę trasę, by chłopiec mógł znaleźć się w La Masii, na treningu Barcelony.

Pochodzący z Maroka tata piłkarza i mająca gwinejskie korzenie mama, Sheila Ebana, rozstali się dawno temu, gdy miał dwa lata, ale pozostają do dziś w zgodzie. Obowiązkami względem syna się podzielili. Na pana Mounira padło wożenie go na treningi. Siedmio, ośmio czy dziewięciolatek sam jeździć nie może, a tata nie miał samochodu. Pozostawał pociąg. Innym chłopcom z Mataro podróż od drzwi domu pod bramy ośrodka Barcy samochodem zajmowała godzinę. Lamine z tatą musieli wyjść trzy, cztery godziny wcześniej, bo rozkłady jazdy komunikacji publicznej nie zawsze sprzyjały. Chłopak w pociągu spał, albo się uczył. Oczywiście z piłką w plecaku.

Bo piłkę miał przy sobie zawsze. Opowiadał w jednym z nielicznych na szczęście wywiadów – dla miesięcznika „France Football”, który dał go we wrześniu na okładce jako jednego z trzydziestu graczy nominowanych do „Złotej Piłki” – że nosił ją w tornistrze do szkoły razem z książkami, wyjmował i podbijał po drodze, a na lekcjach czule spoglądał w głąb plecaka, gdyż nauczyciele nie pozwalali mu jej położyć na ławce.

Neymar, ulica, La Masia, pies

Po lekcjach, jeśli miał chwilę czasu, szedł razem z kolegą do jego domu, gdyż kolega miał komputer, a on nie. Razem oglądali filmiki z Neymarem w roli głównej, gdyż on był idolem obu chłopców. – Bywało, że jeśli nie miałem treningu, to zeszło się do wieczora – wspominał Lamine. Wieczorem zaś w swoim pokoju starał się odtworzyć triki Brazylijczyka. Ale wcześniej – jesteśmy nadal w dniu wolnym od zajęć w La Masii – gdy mieszkający w sąsiedztwie 20-latkowie wrócili ze studiów czy pracy, jedenastoletni Yamal dołączał do nich na osiedlowym boisku i zaczynał mecz. – Zderzenie z każdym z nich byłoby bolesne. Musiałem wykazać się sprytem, szybkością ruchów, by ich mijać, kiwać. Po tych doświadczeniach już nikt, żaden obrońca-olbrzym w zawodowym futbolu czy gość ze znanym nazwiskiem, nie był mi straszny – mówił. To tłumaczy absolutny brak kompleksów, jaki charakteryzuje Lamine’a od początku gry w dorosłej Barcelonie. Zaś jego styl nosi cechy stylu Neymara, tyle że udoskonalonego, bardziej urozmaiconego. Yamal gra tak, jak grałby Neymar, gdyby był wychowankiem Barcy po kilku latach w La Masii. Golden Boy jasno bowiem stwierdza, że techniki i dryblingu nauczył się sam, ale umiejętność gry kolektywnej zawdzięcza wyłącznie trenerom z La Masii. – Chodzi także o kontrolowanie samego siebie, czego nie umiałem. I o podejmowanie decyzji, kiedy grasz szybko, a kiedy zwalniasz – mówi.

Innym idolem Lamine’a był Ronaldinho. – Uwielbiałem go za to, że na boisku cieszył się grą i zawsze starał się wymyśleć coś nowego – powiedział w rozmowie z „Marcą”, która też dopchała się do niego po zdobyciu tytułu Golden Boya.

Sam Yamal też stale wymyśla coś nowego. Kolejne postępy w szybkości zwodów są na przykład efektem treningów z domowym psem. – To najtrudniejszy przeciwnik jakiego w życiu spotkałem – mówi z rozbrajającą szczerością. Nie wierzycie? Jeśli ktoś ma psa, niech spróbuje się z nim pokiwać. Utrzymanie się przy piłce przez trzy sekundy, gdy atakuje ją czworonóg, jest wyczynem kosmicznym. Ciekawe, jak długo dawał radę Yamal? Treningi z pieskiem należałoby zalecić wszystkim adeptom futbolu.

Golden Boy, Turyn, Barcelona, Złota Piłka

Neymar był idolem młodego Yamala, ale nie pierwszym piłkarzem, którego obraz zakodował mu się pod powiekami. Piłkarzem, a ściślej piłkarzami. Gdy Lamine zaczynał świadomie oglądać futbol w telewizji, gwiazdami Barcelony był tercet napastników MVP: Messi-Villa-Pedro. I to oni zachwycili go jako pierwsi. A Barca stała się oczywiście klubem jego marzeń. W pierwszej drużynie zadebiutował 29 kwietnia 2023 roku, a pierwszego gola strzelił 8 października 2023.

Lamine jest czwartym albo piątym wychowankiem Barcelony, zależy jak liczyć, który zdobył nagrodę Golden Boy. Poprzedni to Leo Messi, Cesc Fabregas, Pedri (jego dotyczą wspomniane wątpliwości, wszak do 18. roku życia grał w UD Las Palmas, więc może trzeba go postrzegać jako wychowanka tego klubu) oraz Gavi. Choć na liście zwycięzców (brakuje na niej Cristiano Ronaldo) jest wiele znakomitych nazwisk, takich jak Mbappe, Aguero, Balotelli, Pogba czy Haaland, nikt nie został laureatem z większą przewagą nad rywalami niż Yamal. Na 50 elektorów 48 dało mu na swoich listach pierwsze miejsce. Mógł zdobyć maksymalnie 500 punktów, osiągnął 488. Pamiętać też trzeba, że limit wieku to 21 lat, więc rywalizował z zawodnikami znacznie od siebie starszymi. To wszystko dowodzi, że w 2024 roku nie było młodego piłkarza mogącego równać się z Yamalem i że w ogóle mamy do czynienia z talentem ponadwymiarowym.

Na gali w Turynie go zabrakło. Barca i „Tuttosport” nie doszły do porozumienia w temacie wynajmu samolotu czarterowego, który miałby chłopaka dowieźć do stolicy Piemontu, zaś władze klubu nie zgodziły się na lot rejsowy, co nie dziwi, zważywszy, że port lotniczy w Turynie nie należy do wielkich i trudno doń dolecieć bez przesiadki. Jednak zawodnik wziął udział w ceremonii metodą wideokonferencji.

Tu dochodzimy do postawionego na wstępie pytania, co może przeszkodzić mu w kolekcjonowaniu, może już od następnego roku, Złotych Piłek. Otóż wspomniana powyżej miłość do Barcy. Podczas rozmowy z prowadzącym galę zapytany gdzie widzi się za pięć lat, wyraził się bowiem jasno, że widzi się w Barcelonie wygrywającej Ligę Mistrzów. Barca zaś obecnie ma silny skład i dobre wyniki, ale od dziesięciu bez mała lat nie należy do ścisłej europejskiej czołówki, a ze względu na kłopoty finansowe, trudno wróżyć jej stabilizację na szczycie. Sam zaś jest talentem o wiele większej miary niż choćby Ansu Fati, poradziłby sobie wszędzie i wszędzie triumfował. Czy nie stanie się swego rodzaju więźniem miłości do Barcy? W dodatku prezentuje tak pożądaną przez wszystkich trenerów i prezesów mentalność kolektywną. – Bardziej niż na Złotej Piłce zależy mi na wygraniu Ligi Mistrzów oraz mundialu. Na punkcie Złotej Piłki nie mam obsesji. Jeśli kiedyś ją zdobędę, niech będzie to konsekwencją triumfów drużyn, w których gram – powiedział „Marce”. Cristiano Ronaldo takie słowa nie przeszłyby przez usta.

Messi, kino, mięśnie, miliony

Dziennikarz madryckiej gazety podczas rozmowy z laureatem nagrody „Tuttosport” podrążył kilka ciekawych tematów. Na przykład porównań z Messim. Nastolatek wypowiedział się bardzo przytomnie i dojrzale. – To zaszczyt, że mnie się z Messim porównuje, ale takie zestawienia nie pomagają mi. On napisał swoją historię, ja piszę swoją, która nie musi być identyczna z jego. Porównywanie najlepszego piłkarza w historii z kimś, kto dopiero zaczyna karierę, jest poza tym niewłaściwe.

Oczywiście. Ale można porównać jednego i drugiego, gdy byli w tym samym wieku. „Marca” napisała: „W wieku 17 lat nawet Leo Messi nie kontrolował gry w ten sposób, w jaki czyni to obecnie Yamal”. Można się zgodzić albo nie, zależy co rozumiemy jako kontrolowanie gry, ale coś w tym jest. Od wielkich poprzedników w ataku Barcelony różni go dostrzeganie lepiej ustawionych kolegów. Inaczej niż młody Neymar, inaczej niż młody Messi, Yamal nie ma z tym problemu. W obecnym sezonie La Liga niczym nie zachwyca tak bardzo, jak cudownymi asystami. Po 17 kolejkach sezonu 2024-25 miał w dorobku pięć goli i dziewięć asyst. Nic więcej nie mówi o tym, jakim jest piłkarzem, niż to zestawienie: Leo Messi w sezonie 2008-09 zdobył 23 bramki i zaliczył 10 ostatnich podań. Pulga miał wtedy 20 lat, ale był na tym etapie kariery, na którym Yamal jest dzisiaj. Siedemnastoletni Messi w sezonie 2004-05 zagrał w La Liga siedem meczów.

Inna kwestia: jak zmieniło się życie chłopaka, który „rok temu mógł chodzić przez nikogo nie rozpoznany po ulicach, a dziś każde jego pojawienie się w miejscu publicznym wzbudza natychmiastową sensację”. – Najbardziej brakuje mi wyjść z przyjaciółmi do kina – powiedział szczerze. Kiedyś praktykował je raz na tydzień, teraz jest to niemożliwe. Musi oglądać seriale w domu. Oto koszty sławy, dla młodego człowieka z pewnością trudne do udźwignięcia.
A co zadecydowało o tym, że w ciągu półtora roku zmienił się z juniora aspirującego do siedzenia na ławce Barcelony w jej największą gwiazdę? – W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy znacznie zwiększyłem masę mięśniową. Przybyło mi dziesięć kilo mięśni – oświadczył z dumą. Jeśli ktoś tego nie widzi, patrząc na sylwetkę zawodnika, to spieszymy poinformować, że przez ten czas chłopak także o około dziesięć centymetrów urósł. Biogramy podają, że mierzy 178 centymetrów, ale to jest już raczej nieaktualne, bo rośnie wciąż.

Futbol to nie tylko technika i taktyka, ale również siła fizyczna. Yamal może jeszcze nie jest kulturystą, ale przepchnąć go, nie faulując, łatwo się nie da, nawet gdy się go dogoni. Specjaliści z La Masii dobrze wiedzieli, kiedy należało „dołożyć do pieca” i zrobić z chłopca mężczyznę. Bez owej siły fizycznej Yamal nie byłby z pewnością wyceniany dzisiaj na 150 milionów euro. W Barcelonie wyżej wyceniany był tylko w swoim piku Messi, którego wartość Transfermarkt oszacował wtedy na 180 milionów. Do 150 dociągnął jeszcze tylko Coutinho, ale to był tylko dowód na to, że ekspertom z niemieckiego portalu nie zawsze należy wierzyć. Natomiast w tym przypadku mogą mylić się jedynie w drugą stronę. Trudno sobie wyobrazić, by Joan Laporta przyjął jakąkolwiek ofertę sprzedaży Yamala, gdyż kibice by go chyba zatłukli. Jednak jeśli już – załóżmy na chwilę, że liczy się tylko ekonomiczny punkt widzenia – to raczej rozmowy zacząłby od trzystu dużych baniek.

Klub, trener, samochód, agenda

Czy taka kwota przyszła kiedyś do głowy niejakiemu Inocento Diezowi, zwanemu Kubalą, trenerowi najmłodszej grupy dzieciaków w klubie La Torreta z dzielnicy miasta Granollers zwanej Roca del Valles, niedaleko (choć i nie blisko) Mataro? Jemu, bo to on był pierwszym trenerem Lamine’a. Zanim jako siedmiolatek rozpoczął kolejową przygodę z dojeżdżaniem do La Masii, przez trzy i pół roku uczęszczał na zabawy z piłką, bo w przypadku czterolatków o treningach mowy być nie może, właśnie tam, od lata 2010 do lutego 2014. Dlaczego tam? Zadecydował przypadek. Mama zawodnika po rozstaniu z mężem dostała pracę w lokalu gastronomicznym sieci z żółtym „M” w logo, położonym zaraz obok boiska La Torrety. Wygodnie jej było, żeby syn tam trenował, bo wtedy to ona się nim opiekowała.

Do Dieza też uparci dziennikarze „Marki” dotarli, a jakże. Stało się to wtedy, gdy Lamine 19 września 2023 roku jako drugi najmłodszy zawodnik w historii zadebiutował w Lidze Mistrzów. To znaczy wtedy uważano, że jako drugi. Niedawno wyszło bowiem na jaw, że rekordzista z 2020 roku, Niemiec Youssoufa Moukoko rzekomo został przy zaopatrywaniu w paszport na okoliczność definitywnego wyjazdu z Afryki odmłodzony o cztery lata. Dziś Yamal może zatem pochwalić się kolejnym rekordem, choć może przypomina to dumę medalisty olimpijskiego z krążka przyznanego kilka lat po imprezie, gdy okazało się, że ten, kto z nim wygrał, się dopingował. Mniejsza z tym. Obecnie Kubala utrzymuje, że widział w chłopaku wyjątkowy talent już wtedy. – Miał w sobie coś szczególnego. Nawet chodził inaczej niż rówieśnicy – powiedział o pucołowatym chłopczyku (tak Lamine wygląda na zdjęciu z owego czasu). Diezowi wolno tak mówić. Sporo bowiem zrobił dla Yamala. Gdy mama zmieniła pracę, opiekę nad sportowym rozwojem syna przejął tata. Mataro jest oddalone 20 kilometrów od Roca del Valles. Trener często gęsto musiał własnym samochodem odwozić chłopaka do domu. Aż w końcu uznał, że dość. Zadzwonił do znajomego trenera z La Masii i polecił mu siedmiolatka. Do Barcelony zaś kursował z Mataro pociąg. Może gdyby tata zawodnika był zmotoryzowany, Lamine nigdy by do Barcy nie trafił?

O La Torrecie zrobiło się głośno po eksplozji talentu Lamine’a. Jorge Vizcaino, prezydent instytucji, mówi „Marce”, że klub obecnie nie może opędzić się od chętnych, by w nim trenować, a wszyscy mówią, że przyszli tu, bo tu zaczynał Yamal. Trzeba było utworzyć siedem zespołów. Vizcaino negocjuje z opiekunami zawodnika nadanie jego imienia klubowemu stadionowi i obiektom. Lamine jest też zapraszany, by złożył wizytę w swoim piłkarskim przedszkolu, ale od ponad roku ma zbyt napiętą agendę.

Tata, babcia, mama, dziewczyny

Lamine głośno i często deklaruje, że najwięcej zawdzięcza w życiu rodzicom. – Wszystkie puchary, które wygrywam, ofiarowuję im, jako wyraz podziękowania za to, co dla mnie zrobili. Stoją u nich w domach. Statuetkę Golden Boya też im przekażę – powiedział podczas rzeczonej wideokonferencji.

Prawda jest jednak taka, że niejeden piłkarz nie osiągnął w futbolu tyle, ile mógł, przez rodziców. Weźmy Neymara i jego pazernego ojca, który go przeniósł z Barcelony, gdzie triumfował, do Paris SG, gdzie nigdy nie potrafił się do końca odnaleźć. Albo Ansu Fatiego, którego tata żądał od trenerów Barcy deklaracji, że jego syn będzie zawsze grał w wyjściowym składzie. Nawet Jorge Messi nie stawiał takich warunków odnośnie syna przy przedłużeniu kontraktu!

O rodzicach Lamine’a do tej pory było tylko dobrze, oglądaliśmy ich bowiem wyłącznie oczami kochającego syna. Gdy jednak na tatę zawodnika spojrzymy z zewnątrz, zobaczymy typa cokolwiek podejrzanego. Nie chodzi już o to, że po rozpadzie związku z Sheilą związał się z inną kobietą i wskutek tego związku Lamine ma przyrodnią siostrę Baraę. Normalne. Raczej o to, że w maju 2023 roku podczas kampanii wyborczej napadł w Mataro na namiot rozstawiony przez antyimigrancką partię Vox Santiago Abascala (spacerując po ulicach któregokolwiek hiszpańskiego miasta przed wyborami, na głównym deptaku napotykamy takie namioty, bezkolizyjnie stojące jeden obok drugiego) i chciał fizycznie napaść na kandydatkę na burmistrza Monikę Lorę. Czyn karygodny, aczkolwiek motywy pan Mounir miał zrozumiałe. – Vox mówi mi, żebym wynosił się z tego kraju, a ja nie chcę, bo to mój kraj. Moja matka pracowała tu przez wiele lat, a dziadek służył nawet w hiszpańskiej armii – powiedział. Swego hiszpańskiego patriotyzmu dowiódł zresztą w najlepszy możliwy sposób, mianowicie wybijając synowi z głowy pomysł, by przyjął powołanie do juniorskiej reprezentacji Maroka. Na Euro siedział na trybunach z hiszpańską flagą. Notabene, gdy Lamine, już sławny, zdecydowanie i publicznie odmówił federacji marokańskiej, ze strony tamtejszej diaspory w Hiszpanii otrzymał wiele bluzgów i nawet pogróżek.

Pan Mounir został za swój czyn w Mataro osądzony i skazany na grzywnę w wysokości 546 euro. Z kolei w sierpniu 2024 na jednej z ulic Rocafondy został zaatakowany nożem, otrzymał trzy pchnięcia i w ciężkim stanie trafił na OIOM (UCI w Hiszpanii). Plotka głosiła, że za coś dorwała go mafia. Dopóki syn nie zaczął zarabiać wielkich pieniędzy i nie zabezpieczył go finansowo, imał się dorywczych, sezonowych prac, często na dłużej opuszczając dom. Popijał.

Chyba lepiej nie powierzać interesów, prowadzenia kariery, komuś z takimi plamami w życiorysie. Może nie należałoby go chować do szafy, ale na sztandar lepiej nadawałaby się babcia Fatima, matka pana Mounira. Gdy rozstał się on z żoną, rzuciła wszystko w Maroku i nie całkiem legalnie przybyła do Hiszpanii, by pomóc w opiece domowej nad wnukiem. W porządku jest też stryjek Abdel, właściciel piekarni w Rocafondzie.

A mama? O pani Sheili niewiele wiadomo. Mieszka w miejscowości Maresme ze swoim nowym partnerem i dzieckiem. Inaczej niż urodzony w Hiszpanii tata, który nie czuje związków z Marokiem, ona przyszła na świat w Gwinei Równikowej i zawsze o swoim synu mówi, że jest także Gwinejczykiem. Gratulując sukcesów w socialach, nazywa go swoją pierwszą miłością.

Co do dziewczyn, to Lamine chyba już wie, że musi na nie uważać. Jakoś tak w okolicach finałów Euro zaczęła się wokół niego kręcić trzy lata starsza panna nazwiskiem Alex Padilla. Lamine zaprosił ją na murawę na świętowanie złota, gdy dorośli zawodnicy zapraszali żony i dzieci. Po imprezie oboje wyjechali do Grecji do luksusowego hotelu. Szybko jednak okazało się, że Alex zależało tylko na wypromowaniu się w towarzystwie młodego sportowca, by stać się gwiazdą tik toka. Potem to samo usiłowała zrobić włoska tiktokerka Anne Gegnosa, ale jej się już nie udało.

Lamine, jak widać, szybko się uczy. Dotyczy to boiska i życia. Być może to jest jego największy talent.

guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Wbudowane opinie
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 1/2025

Nr 1/2025