Pech jednego, szczęściem drugiego. Ale kogo? (fot. Piotr Kucza / 400mm.pl)
Dlaczego Kownackiego nie zagra na EURO 2020 niemal na sto procent, a nie definitywnie? Cóż, jakieś szanse należy mu jeszcze zostawić, ale nawet przy bardzo optymistycznym założeniu, że uda mu się wrócić na boisko przed końcem sezonu, to będzie on musiał jeszcze zrobić na nim coś, czego podczas poprzednich miesięcy nie robił za często, a więc strzelać i asystować. Dorobek zawodnika Fortuny Duesseldorf jest mizerny i nawet, gdyby wciąż był zdrowy, ale utrzymywał wcześniejszą formę, to bardzo możliwe, że dla reprezentacji i tak nie byłby żadną ciekawą opcją, nawet przy sympatii selekcjonera.
Ani jednej bramki i ani jednej asysty w dziewiętnastu meczach (1144 minuty na boisku) to bilans zdecydowanie poniżej oczekiwań samego zawodnika, ale także klubu, który zapłacił za Polaka najwięcej w swojej historii. Wiemy już, że o poprawienie tego niezbyt okazałego dorobku będzie Kownackiemu bardzo trudno, nawet gdyby jakimś cudem przeszedł rehabilitację błyskawiczną i jednak zdołał wrócić na końcówkę sezonu. To zresztą byłoby obarczone sporym ryzykiem, ale mowa tu już jednak o temacie na zupełnie inną opowieść.
Fakty są takie, że na moment obecny „Kownaś” może zapomnieć o grze na EURO 2020, a to z kolei skłania do postawienia dość zasadnego w tym miejscu pytania: Kto, jeśli nie on?
Przypomnijmy, że 22-latek jest napastnikiem, jednak tak w klubie, jak i reprezentacji, dość często był on ustawiany na boku, jako skrzydłowy, który może zejść do środka. To nowość, ponieważ do tej pory można było o Kownackim myśleć jako o klasycznym napastniku i właśnie wśród tej grupy piłkarzy powinniśmy szukać jego ewentualnego następcy. O ile jednak pozycja trójki naszych snajperów, a więc Roberta Lewandowskiego, Krzysztofa Piątka i Arkadiusza Milika wydaje się być niepodważalna i jeśli tylko będą zdrowi, to na turniej pojadą. Czy jednak Brzęczek potrzebuje czwartego do brydża? A może zdecyduje się na piłkarza o nieco innych walorach?
Gdyby bowiem szukać napastnika, to kandydatów na miejsce Kownackiego znajdzie się przynajmniej kilku. O ile z listy tej można już na starcie skreślić Kamila Wilczka, który w ostatnich latach seryjnie strzelał gola za golem dla Broendby Kopenhaga, to już w przypadku Karola Świderskiego szansa na powołanie wydaje się realna. Dlaczego jednak Wilczek nie powinien liczyć na telefon ze strony selekcjonera? Z bardzo prostego powodu. Ten po prostu nie widzi dla niego miejsca w swoim zespole, więc skoro nie powołał go do tej pory, to próżno się spodziewać szansy u progu EURO 2020. Drugi powód to uniwersalność piłkarza, a właściwie jej brak. Pozycja „dziewiątki” jest u nas dobrze obsadzona, a inne walory Wilczka wydają się nie wnosić zbyt wiele do kadry.
Inaczej wygląda to w przypadku Świderskiego, który prezentuje bardzo wysoka formę w Grecji. Młody napastnik gra dobrze wtedy, gdy wychodzi w pierwszym składzie, sprawdza się również w roli zadaniowca, który wchodzi na boisko w drugiej części meczu i robi swoje, czyli strzela gole. Zawodnik PAOK-u może grać na szpicy jako typowy snajper, ale nie ma problemów, gdy należy się nieco cofnąć, co jest niewątpliwym atutem, a Brzęczkowi dałoby większe pole manewru na mistrzostwach Europy.
To jednak nie jedyna opcja, ponieważ wiosną w swoich nowych klubach mogą wystrzelić Jarosław Niezgoda i Adam Buksa, a wtedy selekcjoner nie mógłby ich dyskryminować tylko z tego powodu, że występują „jedynie” w Stanach Zjednoczonych (tak, taki zarzut się pojawiał), co zresztą dobitnie pokazuje przykład Przemysława Frankowskiego.
A skoro już jesteśmy przy skrzydłowych, to warto się zastanowić, czy wprowadzenie nowego zawodnika na tej pozycji nie byłoby lepszą opcją. Dziś pewniakami do wyjazdu na EURO są Kamil Grosicki, Damian Kądzior, wspomniany Frankowski i Sebastian Szymański, który był największym zwycięzcą jesiennych zgrupowań. Cztery opcje to jednak nieco mało, szczególnie, że mogą zdarzyć się kwestie losowe, ot jak choćby kontuzje. Pierwszy mecz rundy wiosennej w PKO Ekstraklasie pokazał, że ostatniego słowa w walce o bilet na turniej nie powiedział jeszcze Jakub Błaszczykowski. Dla byłego kapitana kadry otworzyła się niespodziewana furtka i tylko od niego (i jego zdrowia) zależy, czy zdoła przez nią wrócić do reprezentacji.
W tym samym kontekście należałoby jeszcze wymienić Kamila Jóźwiaka, który rozgrywa bardzo dobry sezon w Lechu Poznań. Cztery gole i pięć asyst to całkiem niezły bilans, a przy tym nasz pretendent ma już 21 lat na karku i najwyższy czas, by zaczął przyzwyczajać się do pierwszej reprezentacji, bo będzie stanowił o jej sile przez najbliższą dekadę.
Pytanie, czy przy porównywalnej formie, górą będzie młodość i energia Jóźwiaka, czy doświadczenie Błaszczykowskiego? A Wy kogo widzicie w reprezentacji w miejsce kontuzjowanego Dawida Kownackiego?
Grzegorz Garbacik