Przejdź do treści
Kto pójdzie za Pawlakiem?

Polska Ekstraklasa

Kto pójdzie za Pawlakiem?

Niczym mityczny Ikar sparzyli się podlatując za blisko słońca. Pobyt na zapleczu Ekstraklasy był krótki i miał opłakane konsekwencje. W dwa lata Wisła Puławy z I-ligowca stała się III-ligowcem.



KAMIL SULEJ

W Puławach mają wszystko, aby stworzyć solidny klub rywalizujący na szczeblu centralnym. Zadbany obiekt – jest. Potężny sponsor – jest. Trener zaprawiony w walce o awans – jest. I wreszcie piłkarze, którzy w niedalekiej przeszłości próbowali chleba wypiekanego w piecach z wyższych lig – są.

Od prawie roku trenerem jest Mariusz Pawlak. Jego przejście do III ligi było niespodziewane, ponieważ latem ubiegłego roku był opromieniony sukcesem w postaci awansu do I ligi z Olimpią Grudziądz. – Nigdy nie pracowałem w III lidze, ale też nigdy nie bałem się trudnych zadań – mówi trener Wisły. – Projekt, baza, możliwości sprawiają, że można spokojnie myśleć o I lidze. Podjąłem się tego zadania, lubię wyzwania tego typu. Do ich realizacji potrzebuję jednak ludzi, którzy za mną pójdą.

Kadra Wisły mogłaby zawstydzić niejednego II-ligowca. Obronę, której mocnym punktem od ośmiu lat jest Mateusz Pielach wzmocnili Błażej Cyfert, który ostatnio grał w II-ligowej Stali Rzeszów oraz Lukas Kuban – czeski prawy obrońca, który w 2007 roku był wicemistrzem świata U-20, a ostatnie lata spędził przede wszystkim na zapleczu polskiej Ekstraklasy. W pomocy uwagę przykuwa nazwisko Bartłomieja Bartosiaka, który przez niemal całą karierę był związany z GKS Bełchatów, jednak jego cierpliwość wyczerpała się w poprzednim sezonie. Skorzystała na tym Wisła, która zakontraktowała ofensywnego pomocnika. Poza nim przeszłością w Ekstraklasie mogą również pochwalić się Łukasz Kacprzycki oraz Tomasz Zając. Linię ataku tworzą dwaj napastnicy, których nie trzeba nikomu przedstawiać – Emil Drozdowicz oraz Adrian Paluchowski.

33-letni Paluchowski czterema golami pomógł Stali Mielec w awansie do Ekstraklasy, jednak rozstał się z klubem jeszcze przed decydującą częścią sezonu. Gdy dogadywał się z Wisłą nie miał innych ofert. – Ligi ze szczebla centralnego nadal grały, więc kluby nie wiedziały na czym stoją. Nie chciałem za długo czekać, żeby do ostatniej chwili nie martwić się o zatrudnienie. Wisła była najbardziej konkretna. Cele klubu i projekt, który powstaje w Puławach, a także osoba trenera – to wszystko miało znaczenie – mówi Paluchowski, który w pierwszych 10 meczach zdobył osiem bramek. W klasyfikacji strzelców po 1/4 sezonu wyprzedzał go tylko klubowy kolega – Kacprzycki, z dorobkiem dziewięciu goli. 

28 goli, 27 punktów, 9 zwycięstw i tylko jedna porażka – oto bilans puławskiej drużyny po 10 kolejkach. Kilka wygranych należy zaklasyfikować w kategorii wymęczonych, ale nawet to nie uszczupli dorobku Wisły. Być może najważniejsza w dobrym początku długiego, liczącego aż 42 kolejki, sezonu jest fakt, że faworyci regularnie gubią punkty. 

Stalówka z powodu walki o utrzymanie w II lidze zaczęła sezon później, ale nawet przy komplecie zwycięstw będzie tracić pięć oczek, zaś KSZO Ostrowiec Świętokrzyski bliżej do spadku niż awansu. Peleton traci kilka oczek do Wisły i nie widać w nim na tyle mocnej drużyny, żeby powstrzymać ekipę Pawlaka. 

– Cel mamy jasny i jeden, ale do jego realizacji jest daleko. Nie tylko my go mamy, ale jeszcze 3-4 zespoły. Nasza gra wygląda dobrze, ale daleko jeszcze do ideału. Jesteśmy na półmetku rundy i mam nadzieję, że kilku piłkarzy da jeszcze więcej od siebie, bo na to ich stać – liczy trener Pawlak. 

– Nasze niektóre mecze nie wyglądają tak jak byśmy sobie życzyli – przyznaje Paluchowski. – Szczególnie u siebie, kiedy wygrywamy różnicą jednej bramki, przeważnie goniąc wynik i strzelając gola w końcówce. Osobiście nie czuję nerwowości, gdy tracimy bramkę. Wiem, że mamy na tyle dobry zespół, że z każdym przeciwnikiem jesteśmy w stanie przechylić szalę na swoją korzyść.

Sezon 2016-17 okazał się początkiem kłopotów Wisły. Jako beniaminek I ligi dobrze wprowadziła się w nowe rozgrywki. Liderem drużyny był doświadczony Sylwester Patejuk i wydawało się, że spadek jej nie grozi. Tymczasem na mecie okazało się, że czegoś zabrakło. Dramatycznie słaby był finisz, kiedy w ośmiu meczach puławianie zanotowali po cztery remisy i porażki. W ostatniej kolejce Wisła mogła się jeszcze uratować, ale wracający do Ekstraklasy rozpędzony Górnik Zabrze był nie do pokonania.

Spadek nie jest końcem świata. W II lidze Wisła miała rozdawać karty. Problem w tym, że niemoc z końcówki poprzedniego sezonu przelała się na kolejny. Drużyna po niemrawym początku utknęła w mule na dnie tabeli i nie wydostała się z niego do końca. Nie pomogły zmiany trenerów, ani zmiany w kadrze pierwszej drużyny. Drugi spadek z rzędu stał się faktem. W dwa lata na marne poszła praca wielu ludzi związanych z puławskim klubem, którzy w ciągu niecałej dekady z nikomu nieznanego IV-ligowca zrobili I-ligowca.

– Awans za awansem jest możliwy, ale pamiętajmy, że jeszcze niedawno Wisła dokonała niemożliwego i zanotowała rok po roku spadek. Nie była jedyna, można wymienić jeszcze kilka innych klubów jak GKS Bełchatów czy MKS Kluczbork, które tego doświadczyły. Nie patrzę w tabelę co kolejkę. Najważniejsze co będzie po 42 kolejce. III liga jest trudna. To nie chodzi o to, żeby od razu zbudować drużynę na miarę Ekstraklasy. Analizowałem jak budowane były drużyny GKS Jastrzębie czy Odry Opole, które robiły awanse rok po roku i grały na równym poziomie. Pod tym kątem budowaliśmy zespół z dyrektorem Kamilem Dyldą. I myślę, że to nam się udało – podsumowuje Pawlak

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024