Kontrowersja zadecydowała
Śląsk Wrocław minimalnie pokonał 1:0 Legię Warszawa w hicie siódmej kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy. O losach spotkania przesądziła sędziowska kontrowersja.
Śląsk świętuje. Wrocławianie mają niemało powodów do zadowolenia. (fot. 400mm.pl)
Ten mecz zgodnie zapowiadano jako hit siódmej serii gier ekstraklasy. Nieprzypadkowo. Bo przecież jak inaczej nazwać spotkanie pierwszego i czwartego zespołu poprzedniego sezonu? Tyle teoria. W praktyce bowiem było zupełnie inaczej. Zamiast hitu, byliśmy świadkami kitu.
A przynajmniej do 75. minuty. Długo wydawało się, że finalnie padnie bezbramkowy remis po nad wyraz mdłym widowisku. Gra toczyła się w sennym tempie. Śląsk i Legia powolnie konstruowały i tak nieliczne akcje ofensywne. Przebieg boiskowych wydarzeń uległ zmianie na lepsze dopiero w ostatnim kwadransie.
Sęk w tym, że wrocławianom i warszawianom brakowało im skuteczności pod bramką przeciwnika. Bartłomiej Pawłowski spudłował w sytuacji sam na sam, pojedynek w oko w oko z golkiperem przegrał również Tomas Pekhart, a strzał z dystansu Erika Exposito koniuszkami palców przeniósł na spojenie słupka z bramką Artur Boruc.
Strzelecką niemoc przełamał dopiero w 85. minucie Victor Garcia. Prawdopodobnie jednak jego trafienie nie padłoby, gdyby nie kontrowersyjne zachowanie sędziego liniowego. Arbiter najpierw podniósł chorągiewkę, sygnalizując pozycję spaloną Hiszpana. To sprawiło, że piłkarze Legii odpuścili krycie, będąc przekonanymi o ofsajdzie. Nie zareagował na to Garcia, który wykorzystał zamieszanie. Bezproblemowo wbiegł w pole karne i przez nikogo nie niepokojony wpisał się na listę strzelców.
Spalonego, jak wykazała wideo-weryfikacja całego zajścia, wcale jednak nie było. Sędzia liniowy pomylił się. Jego błąd zadecydował o golu dla Śląska na wagę zwycięstwa i trzech punktów. Gracze stołecznego zespołu zgłaszali arbitrowi słuszne pretensje. Bezskutecznie. Trafienie zostało uznane.
Legioniści próbowali jeszcze odwrócić niesprawiedliwe losy spotkania. W piątej minucie doliczonego czasu gry Ernest Muci oddał mocny strzał z dystansu. Albańskiemu napastnikowi zabrakło nieco precyzji, bowiem piłka po jego uderzeniu odbiła się tylko od zewnętrznej strony słupka.
Tym samym Śląsk po raz pierwszy od czterech lat pokonał Legię i jednocześnie kontynuuje passę ligowych meczów z rzędu bez porażki, która wynosi już dziesięć kolejnych spotkań. Czesław Michniewicz i spółka są natomiast w zupełnie odmiennych nastrojach. Sześć punktów po pięciu kolejkach i piętnaste miejsce w tabeli tuż nad strefą spadkową to bilans dużo poniżej oczekiwań i możliwości mistrza Polski i uczestnika fazy grupowej Ligi Europy.
jbro, PilkaNozna.pl