Przejdź do treści
GER, Berlin, 1. FC Union Berlin vs Eintracht Frankfurt - SGE, 1. Bundesliga, Fussball, DFB, Spielzeit 2024/2025, Alte Foersterei, 8. Spieltag, im Bild v.l.: Arthur Theate SGE, 03, Hugo Ekitike SGE, 11, Mario Goetze SGE, 27, Tor, Treffer, Jubel, Torjubel, Freude, Begeisterung, feiert, Tor, Treffer, 0:1, Mario Goetze SGE, 27, DFB/DFL REGULATIONS PROHIBIT ANY USE OF PHOTOGRAPHS AS IMAGE SEQUENCES AND/OR QUASI-VIDEO, 27.10.2024, *** GER, Berlin, 1 FC Union Berlin vs Eintracht Frankfurt SGE, 1 Bundesliga, Football, DFB, Season 2024 2025, Alte Foersterei, Matchday 8, in the picture from l Arthur Theate SGE, 03 , Hugo Ekitike SGE, 11 , Mario Goetze SGE, 27 , goal, goal, jubilation, goal celebration, joy, enthusiasm, celebrates, goal, goal, 0 1, Mario Goetze SGE, 27 , DFB DFL REGULATIONS PROHIBIT ANY USE OF PHOTOGRAPHS AS IMAGE SEQUENCES AND OR QUASI VIDEO, 27 10 2024, Copyright: HMBxMedia/UwexKoch
2024.10.27 
pilka nozna liga niemiecka
1. Bundesliga 2024/2025
Foto IMAGO/PressFocus

!!! POLAND ONLY !!!

Ligi w Europie Bundesliga

Klub, w którym można się zakochać

Długo kazała na siebie czekać, ale kapryśna „Diwa znad Menu” znowu oferuje spektakl wysokich lotów. Po ubiegłorocznych problemach nie ma już śladu, a za Hesyjczykami znakomity początek sezonu na trzech frontach. Radio Eintracht znowu nadaje.

MACIEJ IWANOW

W ubiegłym tygodniu w muzeum Eintrachtu Frankfurt uroczyście otwarto wystawę zatytułowaną „Drogi Eintrachcie… jestem zakochany”, na której swoje prace zaprezentowało 25 artystów, a motywem przewodnim jest miłość do klubu. Wyczucie chwili ze strony włodarzy jest doskonałe, bo w obecnym Eintrachcie naprawdę można się zakochać. W porównaniu do poprzedniego sezonu to jak niebo a ziemia. Grafiki kultowych piłkarzy, tablica, na której dzieci 59 razy napisały „Znowu możesz zostać mistrzem Niemiec” (to ostatnia linijka klubowego hymnu, a 59 to liczba symboliczna, bo w 1959 roku Eintracht jedyny raz sięgnął po mistrzostwo kraju), czy nawet słynna już rana na czole Sebastiana Rode z finału Ligi Europy w formie naklejki na samochód. Miłość różne ma oblicza. 

A fani Eintrachtu mają rzeczywiście wielkie powody do optymizmu. Trzecie miejsce w tabeli z zaledwie jednym punktem straty do Lipska i druga najlepsza ofensywa w lidze. 26 bramek po dziesięciu kolejkach Bundesligi to trzeci najlepszy wynik w historii klubu po 31. w 1974 roku i 28. w 1993, a para Marmoush – Ekitike jest najlepszym bramkowym duetem Eintrachtu od 31 lat i czasów Anthony’ego Yeboaha oraz Uwe Beina (wyliczenia za „Kickerem” jeszcze przed weekendowymi meczami). 

Cierpliwość jest cnotą

Eintracht w tym sezonie jest znakomicie funkcjonującym zespołem, który nie dość, że gra skutecznie, to także pięknie i porywająco. Zmianę jaka go dotknęła doskonale oddaje skuteczność po stałych fragmentach. O ile w poprzednim sezonie notoryczna wręcz niemoc frustrowała, tak w bieżących rozgrywkach Eintracht jest w tym najlepszy. Nad grą frankfurtczyków można piać z zachwytu, ale drużyna jeszcze nie osiągnęła swojego sufitu. – Chodzi o to byśmy byli zadowoleni z sytuacji, ale nadal nie byli w pełni usatysfakcjonowani – mówił dyrektor sportowy Markus Kroesche w „Die Welt” – obok trenera Dino Toppmoellera główny architekt obecnej metamorfozy zespołu.

Ile znaczy cierpliwość – pojęcie praktycznie nieznane w piłkarskim biznesie – pokazuje dobitnie przykład trenera Toppmoellera. Jeszcze wiosną był pod stałym ostrzałem krytyków, a dość szczęśliwy awans do rozgrywek Ligi Europy tłumaczono słabością konkurencji. Wielu sugerowało szukanie nowego szkoleniowca, bo Toppmoeller rzekomo miał się nie nadawać.

– Jeśli chcesz odnieść sukces w perspektywie średnio- i długoterminowej, potrzebujesz przede wszystkim ciągłości – mówił Kroesche. – Zawsze najłatwiej jest zrzucić winę na trenera i go skrytykować. Z myślą o przyszłości zdecydowaliśmy się na poważną zmianę, dlatego jasne było, że daliśmy trenerowi czas. Chociaż nie byliśmy zadowoleni ze sposobu, w jaki graliśmy w zeszłym roku, ważna była dla nas współpraca z nim, aby znaleźć rozwiązania i podjąć latem kroki, żeby zrobić kolejny krok. Trener rozwija zawodników wraz ze swoim zespołem i ma odwagę pozwolić grać młodym profesjonalistom – dodał. 

Obecnie nikt ze środowiska Eintrachtu nie wyobraża sobie lepszego człowieka na tym stanowisku. Nawet zdeklarowani fanatycy z obozu Olivera Glasnera przyznają, że Austriak nie byłby w stanie tak rozwinąć młodych piłkarzy jak robi to Dino. 43-latek wytrzymał w swoim pierwszym sezonie nad Menem bardzo dużo. Porównania do swego ojca Klausa Toppmoellera, kryzys sportowy, presję wyników i ciągłą krytykę. Wytrzymał i teraz może triumfować.

Jeśli zapytać piłkarzy Eintrachtu jak jednym słowem podsumowaliby osobę swojego trenera, większość użyłaby sformułowania: mentor. Tak mówili o nim czy to Marmoush, czy Ekitike, Collins i inni. Toppmoeller doskonale radzi sobie obecnie nie tylko z czysto sportowego punktu widzenia, ale i psychologicznego, budując kolejnych zawodników i wykazując się znakomitą ręką do nich. 

Poprzedni sezon był zupełnie inny, bo Eintracht był diametralnie różny i słabszy od obecnego. Nic nie funkcjonowało tak jak powinno, a kombinacja wszystkich przeciwności skumulowała się w sposób drastyczny. Zawieszenia, kontuzje, brak jakości na ławce rezerwowych. Dlatego z perspektywy czasu kto wie czy szóste miejsce jednak nie było takie złe. Bo to nie Toppmoeller się zmienił, lecz Eintracht. Metody i podejście szkoleniowca pozostały te same, potrzebowano tylko czasu, żeby nareszcie trafiły na podatny grunt.

Polisa na życie

– Gdybyśmy co trzy miesiące mieli wybierać światowego piłkarza to Marmoush mógłby być obecnie kandydatem do nagrody. Jest klasą samą w sobie nie tylko w Bundeslidze, ale i na arenie międzynarodowej – mówił w Sky Lothar Matthaeus. 

Nie można się nachwalić Egipcjanina w tym sezonie. Wykręca absolutnie swoją życiówkę. Nie skończył się jeszcze listopad, a 25-latek już jest o jedną bramkę od wyrównania wyniku z poprzedniego sezonu Bundesligi. Rzucił wyzwanie Harry’emu Kane’owi w sposób uroczy i bezczelny. Jego forma jest zjawiskowa biorąc pod uwagę, że napastnik jest wyjątkowo wszechstronny. Do czternastu bramek na wszystkich frontach dorzucił dziesięć asyst. 

Współpraca z Hugo Ekitike układa się znakomicie. Dzięki niesamowitej passie strzelonych rzutów wolnych, która trwa od trzech spotkań, Marmoush stał się intratną polisą na życie Eintrachtu. Bo doskonale pamiętamy, że Orły od dawna miały problemy ze stałymi fragmentami. Eintrachtowi po raz kolejny udało się stworzyć ofensywną perełkę, która już niedługo zasili klubowy skarbiec. Egipcjanin jest obserwowany przez europejską czołówkę, chociaż odejście już w zimie jest raczej wykluczone. Kroesche doskonale zdaje sobie sprawę, że wielkie pieniądze nie uciekną, a latem można będzie na transferze zarobić nawet więcej.

Miks idealny

Eintracht gra zjawiskowo, można pokusić się nawet o stwierdzenie, że seksownie. Oczywiście nie jest wolny od mankamentów, ale wiele klubów dałoby się pokroić, żeby tylko takowe posiadać. Toppmoeller musi popracować nad zabijaniem wyniku jak chociażby przy okazji ostatniego meczu ze Stuttgartem, gdzie tylko dzięki VAR-owi udało się uniknąć wpadki i wypuszczenia z rąk wydawałoby się komfortowego prowadzenia 3:0. To najbardziej jaskrawy przykład braku koncentracji. Eintracht wciąż ma ogromny problem ze spójnością przez 90 minut. 

Dalej musi pracować nad zorganizowaną defensywą przy stałych fragmentach. Na osobną uwagę zasługuje natomiast skompletowanie składu przez Kroesche. W ostatnich latach niepisaną tradycją było, że Eintracht zawsze miał gdzieś rażące słabości. Czasem brakowało środkowego napastnika, czasem boczni obrońcy byli obsadzani z musu. Obecna kadra jest jedną z najsilniejszych w ostatnich dekadach. I mało już brakuje by Kroesche uznał zadanie za wykonane. Gdyby pod ewentualną nieobecność Marmousha czy Ekitike w ich role wcielili się skutecznie Matanovic czy Uzun… 

Dyrektor sportowy zapytany czy jest to najsilniejszy skład za jego czasów odparł, że na pewno najbardziej ekscytujący. Do obecnej dyspozycji Eintrachtu dostosował się nawet bramkarz Kevin Trapp. Ile to razy musiał się nasłuchać, że jest już za stary, za słaby, bez formy i popełnia dużo błędów. Gdy na krótko musiał go zastąpić Kaua Santos, wieszczono nawet klubową zmianę warty. Tymczasem Trapp wrócił w glorii i zaliczył rewelacyjny występ przeciwko VfB zamykając usta krytykom. 

Silni bramkarze, stabilna obrona, solidna druga linia, ekscytujące skrzydła i najlepszy ofensywny duet w lidze, plus pełna świeżości ławka rezerwowych. Zespół stanowi idealny miks. – Mamy szybkość, kreatywność, technikę, solidność i elastyczność – powiedział Kroesche w „Die Welt”. – Każdy kto spojrzy na to z zewnątrz, może dojść tylko do wniosku: jest tam wiele rzeczy, które składają się na topową drużynę – dodał. 

Pewnie to wciąż nie jest najlepszy zespół w lidze, lecz jak na frankfurckie warunki bardziej niż optymalny.

Mierzyć wysoko

Na co realnie stać w tym sezonie Eintracht Frankfurt? W obecnej formie można spodziewać się wiele i w zasadzie nawet powinno się tego oczekiwać. Wyznaczonym zadaniem jest awans do Ligi Mistrzów i przy tak grającym zespole wszystko poniżej będzie rozczarowaniem. Pewnym sprawdzianem zarówno dla zespołu jak i samego Toppmoellera powinien być grudniowy mecz 1/8 finału Pucharu Niemiec z Lipskiem. Ale biorąc pod uwagę nieobecność Xaviego Simonsa i ostatnio słabszą formę Saksończyków, na faworyta wyrastają goście. Oczywiście creme de la creme stanowić będzie Liga Europy. Z awansem do fazy pucharowej problemu żadnego nie będzie. A później można pokusić się o dużo, bo po pierwsze zespół jest lepiej i bardziej kompaktowo obsadzony niż w pamiętnym roku 2022, a po drugie, stawka drużyn biorących udział w LE nie powala na kolana i Eintracht nie musi się specjalnie krygować mówiąc o najwyższych celach.

Jakby dobrych i obiecujących informacji było za mało, to kibice mogą cieszyć się również z fenomenalnej postawy żeńskiej drużyny, która postanowiła nie być gorsza od kolegów. Od sezonu 2021-22 Eintracht za każdym razem kończył sezon na najniższym miejscu podium, wykonując w tym czasie ogromny progres i na stałe dołączając do ligowej wagi ciężkiej, w której od lat panują Wolfsburg i Bayern Monachium. W trwających rozgrywkach podopieczne Niko Arnautisa grają tak przekonująco, że pytania o przełamanie duopolu stają się bardziej niż odpowiednie. Piłkarki legitymują się najlepszą ofensywą i defensywą w całej stawce. Gdyby nie niewytłumaczalna porażka z Werderem plasowałyby się obecnie na pierwszym miejscu. A tak, tracą do Wolfsburga dwa punkty. We Frankfurcie na wielką piłkę w kobiecym wydaniu czekają od czasów legendarnego 1. FFC, który dokonał żywota fuzją z Eintrachtem. Od niepamiętnych czasów w narodowej reprezentacji to właśnie frankfurcka frakcja dominuje nad wolfsburską i monachijską. 

guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Wbudowane opinie
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 47/2024

Nr 47/2024