Kłótnia w szatni po meczu z Czechami, kończymy w atmosferze skandalu
Polska kadra odpada właśnie z najważniejszej imprezy w historii kraju, a kapitan tuż po decydującym meczu wychodzi do dziennikarzy i zrównuje prezesa PZPN z ziemią. Chwilę wcześniej Kuba Błaszczykowski ściera się z Latą w szatni, gdy ten przychodzi podziękować piłkarzom za walkę na Euro. – Nie boję się konsekwencji, czuję się odpowiedzialny za tę drużynę. Nie powiem jednak, jakie słowa dokładnie padły. To bez znaczenia – powiedział dziennikarzom piłkarz BVB.
O co chodzi? Polscy dziennikarze po meczu Orłów Smudy z Czechami bardzo długo, bo prawie dwie godziny czekali na głównych przegranych Euro. Podopieczni Franciszka Smudy przez strefę mieszaną przefrunęli o wiele szybciej, niż biegali chwilę wcześniej po boisku. Wielu nie chciało pisnąć słówka, zatrzymali się nieliczni. Przedstawiciele wszystkich największych redakcji z Polski doznali szoku, gdy zobaczyli Kubę Błaszczykowskiego. Już z daleka widać bowiem było, że oprócz nerwów związanych z wyrzuceniem z Euro jest jeszcze coś na rzeczy. Kuba mocno gestykulował, miotał torbą. Można było przypuszczać, że chodzi o frajerską porażkę. Nic z tego!
– Prezes (Lato – przyp. red.) powiedział w jednym z wywiadów, że ma znakomity kontakt z zawodnikami. Ja tego nie zauważyłem. Zawsze, gdy ustalaliśmy coś z prezesem, ustalenia później nie były realizowane. Nie może być tak, że każdorazowo musimy prosić się pana prezesa o umożliwienie przyjazdu naszych rodzin na mecz. Nie może być tak, że wszyscy inni dostają bilety, a nasze rodziny już nie – mówił oburzony Błaszczykowski.
Okazuje się, że PZPN nie był w stanie załatwić najbliższym rodzinom członków kadry biletów na mecze, a dodatkowo w dni wszystkich spotkań, na kilka godzin przed walką na murawie, piłkarze toczyć musieli bitwę o wejściówki. – Tak było przed każdym meczem. Kilka godzin przed spotkaniem piłkarz potrzebuje koncentracji, a nie zajmowania się pierdołami – dodał Kuba.
Nie wydaje Wam się to mimo wszystko trochę dziwne? Bo dla nas sytuacja jest absurdalna. Właśnie kadra zagrała najsłabszy mecz za kadencji Smudy, właśnie w bolesnym stylu wylecieliśmy z Euro 2012, czyli z najważniejszej imprezy sportowej w historii Polski, a kapitan polskiego zespołu wychodzi do dziennikarzy i żali się na prezesa Lato. – Tylko źle mnie nie zrozumcie, sytuacja nie miała nic wspólnego z naszą formą. Jeśli jednak ktoś chce zmieniać wizerunek PZPN, niech robi to z głową – zaznaczył Kuba.
Jesteśmy w stanie uwierzyć, że prezes Lato nie odbierał telefonów od piłkarzy, ale sytuacja wydaje się żenująca z co najmniej kilku powodów. Po pierwsze – nie jest to w tym momencie temat, o którym, media powinny informować w pierwszej kolejności. Po drugie – jeśli rzeczywiście doszło do takiej sytuacji, to od czego w kadrze jest jej kierownik? To sytuacja patologiczna, żeby piłkarz tuż przed meczem o wielką stawkę stał w kolejce po bilety. A główny kasjer się na niego „wypinał”.
Jak udało nam się dowiedzieć, w szatni padło wiele niecenzuralnych słów, Kuba i prezes Lato nie przebierali w słowach. – Nie boję się konsekwencji. Jestem głosem drużyny. O niektórych sprawach gazety dotychczas nie pisały. A chyba muszą zacząć – skończył Kuba.
Czyżby zapowiadał się koncert wzajemnych oskarżeń?
Z Wrocławia,
Paweł KAPUSTA