Kiedy chłopaki się nudzą, czyli jak nie zgłupieć na zgrupowaniu
Tu nie ma chronologii, nie ma początku ani końca. Jest za to sporo śmiechu i szczypta wyobrażenia o tym, jakie pomysły przychodzą do głów grupie dorosłych mężczyzn skoszarowanych ze sobą podczas długich, męczących i z reguły nudnych – aby na pewno? – piłkarskich zgrupowań.
Wesoło bywa / bywało nie tylko na zgrupowaniach klubowych, ale też reprezentacyjnych. Na zdjęciu Andrzej Juskowiak i Tomasz Iwan, rok 1996 (fot.W.Sierakowski)
(…)
W warszawskiej Legii nigdy nie brakowało ludzi z tzw. jajem. Przykład pierwszy z brzegu – Piotr Włodarczyk, pseudo: Wąski lub Nędza. Albo Pułkownik. Wracając z Legią z meczu w Tbilisi poszedł do kabiny pilotów i zamienił się z kapitanem na trykoty. Dał mu klubową polówkę, w zamian wziął koszulę pilota i tak wylądowali w Warszawie.
– No tak, na zgrupowaniach też nie brakowało śmiesznych numerów – mówi Włodarczyk. – Jeden był super. Jacek Zieliński rozwalał wszystkich w karty i szachy. Taki miał do tego łeb! Kiedyś wszedłem do pokoju Marka Saganowskiego, który na laptopie grał w szachy z wirtualnym Kasparowem. Nic nie kumałem, ale trochę mnie podszkolił. I wtedy to wymyśliliśmy… Sagan leżał na łóżku z laptopem i udawał, że coś tam sobie przegląda. Ja siedziałem obok niego, stolik przede mną z prawdziwą szachownicą, wpadł na partyjkę lekko znudzony i pewny siebie zaproszony Zielek. Zaczęliśmy grę. Zielek robi ruch, a Sagan zerka jednym okiem i wprowadza go do komputera. Kasparow odpowiada błyskawicznie. Ja podglądam, ale udaję, że mocno myślę i dopiero się ruszam naśladując komputer. Zielek przegrał trzy partie pod rząd i wyleciał wkurzony z pokoju. Dopiero po kilku dniach powiedziałem mu, że grał z Kasparowem, nie ze mną. Wyraźnie mu ulżyło.
(…)
Zbigniew Mucha
Cały artykuł w najnowszym numerze tygodnika „Piłka Nożna”! Od wtorku w kioskach!