Ostatnim nowym nazwiskiem na pierwszoligowej karuzeli jest Marcin Płuska. 36-letni szkoleniowiec ostatnio pracował w III-ligowej ŁKS Łomża. Jesienią był przymierzany do pracy w Pogoni Siedlce, lecz ostatecznie kilka miesięcy później wylądował w Stali Stalowa Wola. Beniaminek z Podkarpacia zdecydował się wykupić trenera z ŁKS.
Płuska zastąpił Macieja Jarosza, który tymczasowo zastępował Ireneusza Pietrzykowskiego. Były trener Stalówki stracił robotę po nieudanym początku wiosny. Wcześniej z klubem z Podkarpacia świętował awans z III do II i z II do I ligi. Spośród szkoleniowców beniaminków utrzymał posadę najdłużej, ale i tak stał się ofiarą własnego sukcesu.
Nie tylko beniaminkowie zmieniają. Arka Gdynia zajmująca miejsce premiowane awansem miała już trzech trenerów. Wojciecha Łobodzińskiego zastąpił jego asystent Tomasz Grzegorczyk. 43-latek radził sobie nadspodziewanie dobrze i wygrywał praktycznie wszystko jak leciało. To jednak nie przekonało działaczy Arki, którzy jeszcze przed końcem jesieni ogłosili, że Dawid Szwarga zostanie trenerem gdyńskiej drużyny.
Ogółem 12 z 18 pierwszoligowców zmieniało trenera w trakcie sezonu 2024-25. Wśród klubów dokonujących roszad znajdą się przykłady potwierdzające słuszność decyzji, ale też takie, które niewiele zmieniły.
Czy obecny sezon jest wyjątkowy pod względem radykalności prezesów? Nie do końca. Można powiedzieć, że kilkanaście zmian to już standard. W XXI wieku tylko raz zdarzyło się, że roszad na stanowisku trenera dokonało mniej niż 10 klubów. Rekordowy pod względem zmian w ostatniej dekadzie był sezon 2016-17, kiedy 15 drużyn zyskało nowych szkoleniowców.
W sezonie 2014-15 doszło do 27 zmian trenerów w 12 klubach. To trudny do pobicia rekord. Jeżeli chodzi o tabelę wszech czasów to w XXI wieku najczęściej rotowano ze szkoleniowcami w Zagłębiu Sosnowiec (27 roszad) i GKS Katowice (23 roszady). Zagłębiaków taka polityka zaprowadziła do II ligi, zaś Gieksę do Ekstraklasy. Warto pamiętać, że w Katowicach zaczęło być dobrze dopiero wtedy, gdy na poważnie komuś zaufano (czytaj: Rafałowi Górakowi).
W PKO BP Ekstraklasie jest spokojniej w kwestii zmiany trenerów. W Betclic 2 Lidze również. Dlaczego więc zaplecze Ekstraklasy to takie niespokojne wody dla szkoleniowców? Głównie dlatego, że przez praktycznie cały sezon każdy gra o coś. Kluby zainteresowane awansem do Ekstraklasy stanowią ponad pół ligi, zaś reszta walczy o uniknięcie degradacji za wszelką cenę. Zmiana trenera to wciąż najłatwiejsze, najszybsze i – mimo wszystko – najbardziej skuteczne rozwiązanie.
Do końca sezonu pozostało jeszcze 12 kolejek. Czy to oznacza, że trenerzy mogą spać spokojnie? Wręcz przeciwnie. Walce o miejsca barażowe i utrzymanie towarzyszą ogromne emocje. A trenerów na rynku, którzy byliby gotowi wrócić na pędzącą karuzelę nie brakuje…