„Jeśli nie będę chciał być najlepszy, zmienię zawód” [WYWIAD Z GONCALO FEIO]
Cztery lata oczekiwania na tytuł i koniec – taki plan ma Goncalo Feio na nadchodzący sezon Legii Warszawa. Portugalczyk zdaje sobie sprawę, że posucha związana z brakiem mistrzostwa Polski w stolicy jest olbrzymia. – Widzę głód sukcesu, w drużynie i u wszystkich w klubie – mówi trener.
Na jakim etapie jest proces budowy Legii według pana wizji?
Ten proces nigdy się nie zakończy, nigdy nie będę zadowolony – mówi Feio. – Taki jestem, zawsze chcę więcej. Wykonaliśmy kilka rzeczy, które chcemy pielęgnować, bo to nie funkcjonuje tak, że raz coś wypracujesz z drużyną i zostaje to na całe życie. Najważniejszą sferą dla mnie jest mentalność. Ten proces rozpoczęliśmy w poprzednim sezonie i sporo już zrobiliśmy. Jeden za drugiego ma iść w ogień, widać już takie sytuacje, kiedy drużyna staje murem za zawodnikiem, na przykład kiedy dochodzi do ostrzejszej wymiany zdań z rywalami. Wylaliśmy fundamenty też w innych sferach. Poprawiliśmy się pod kątem taktycznym, umiemy wchodzić w kontakt, dobrze się organizujemy przy odbudowie czy w skoku pressingowym, gramy z poświęceniem. Poprawiliśmy obronę pola karnego, co było widać w sparingach przed sezonem. Z punktu widzenia taktycznego jesteśmy w takim miejscu, w jakim oczekiwałem, że będziemy. Pracujemy też nad takimi aspektami jak odpowiednia mowa ciała, brak okazywania frustracji, nad sposobem komunikacji wewnątrz drużyny. Mamy ustalone reguły w całym klubie. Prosty przykład: z każdym piłkarzem pracujemy tak samo, niezależnie czy jest zdrowy, czy kontuzjowany. Po meczach mamy indywidualne rozmowy na wideo. Prowadzą je asystenci, każdy odpowiada za konkretną pozycję i grupę zawodników. Podział jednak jest tylko na chwilę, bo po jakimś czasie dochodzi do rotacji. Dlaczego kontuzjowani piłkarze też biorą udział w analizie? Chcemy, aby słuchali naszych wskazówek i wymagań nawet na przykładach kolegów z drużyny, to przyspiesza ich powrót do gry na dobrym poziomie.
Na czym polegają zasady związane z komunikacją w zespole?
Najpierw patrzymy na każdego przez pryzmat ludzki, a dopiero później na to, co i jak robi. Dotyczy to każdego piłkarza, członka sztabu i pracownika klubu. Chcemy, aby każdy rozumiał, co i dlaczego robi. Nie chodzi tylko o aspekty sportowe, ale też o inne tematy. Jeśli zawodnik jest zaangażowany w akcję sponsorską, dział komunikacji i marketingu tłumaczy, dlaczego to robimy. Mamy etos pracy i chcemy się tego trzymać, zaczynając od treningów, a kończąc na aspektach, o których mówiłem. Drugim elementem, z którego korzystamy w drużynie, jest ciągła rywalizacja.
Dzisiaj zawodnicy Legii rywalizują o wszystko, taki model przyjęliśmy. Praktycznie w każdym ćwiczeniu ktoś wygrywa, a ktoś przegrywa. Prowadzimy statystyki: gole i asysty dla zawodników ofensywnych, czyste konta dla bramkarzy i obrońców, aby cały czas rywalizacja trwała
Mam czasami wrażenie, że w niektórych drużynach pojawia się myślenie, iż niektóre sytuacje można odpuścić, możesz czasami zlekceważyć odbudowę ustawienia i tak dalej. Dla mnie pokora jest ważna, ale nie taka, że spuszczasz głowę w dół i boisz się odezwać. Pokora to jest cały czas sumienna praca niezależnie od konkretnej sytuacji, czyli po trzech zwycięstwach z rzędu nie odpuszczamy niczego, jeśli chodzi o wymagania i sposób pracy, tylko jeszcze bardziej to podkręcamy. Pod tym kątem DNA drużyny jest już zbudowane. Wyjątkowe sezony rozgrywają wyjątkowe zespoły.
Kadra drużyny jest już zamknięta?
Okno jest długie. Gdybyśmy grali tylko w rozgrywkach krajowych, skład, który mamy, wystarczyłby na rywalizację. Jeśli jednak chcemy grać jesienią w europejskich pucharach, wykonamy jeszcze dwa, może trzy ruchy. Później będziemy podejmować też decyzje związane z zawodnikami, którzy są w zespole, czyli z młodymi oraz tymi bez większych szans na grę
Pan jest pracoholikiem czy pasjonatem?
Chyba jedno i drugie. Kiedy możesz robić w życiu to, co kochasz, jesteś szczęściarzem. Nigdy nie wiesz, kiedy po raz ostatni będziesz to robił. Dzisiaj masz pracę, jutro nie, są różne sytuacje. Każdy dzień chcę wykorzystać na sto procent. Nie zależy mi na tym, aby wszyscy mnie lubili, ale zależy mi na tym, aby każdy, kto ze mną współpracuje był lepszy w tym, co robi. Chcę, by środowisko przy mnie się rozwijało. Nie chcę być kolejnym trenerem, jednym z wielu. Jeśli kiedyś się obudzę i stwierdzę, że nie chcę być najlepszy, to zmienię zawód. Nie umiem inaczej funkcjonować.
Wraz z końcem poprzedniego sezonu z Legią pożegnał się Josue. Jakie jest życie bez Portugalczyka?
Nie ma Legii z Josue i Legii po Josue – coś takiego nie istnieje. On, Yuri Ribeiro, Qendrim Zyba czy Gil Dias dostosowali się do wymagań, które postawiliśmy przed drużyną. Pod kątem charakterystyki piłkarzy doszło jednak do kilku zmian.
To nie jest tak, że Luquinhas przyszedł zastąpić Josue. Są zupełnie innymi zawodnikami. Josue zdobywał przestrzeń głównie podaniami, a teraz mamy na tę pozycję zawodnika, który świetnie odnajduje się w grze kombinacyjnej, czyli Juergena Elitima, albo takiego, który znakomicie zdobywa przestrzeń poprzez prowadzenie piłki, czyli Luquinhasa
To zmieni dynamikę zespołu i sposób współpracy z innymi zawodnikami. Takich podań, jakie wykonywał Josue na przykład z Zagłębiem Lubin w ostatnim meczu sezonu, teraz prawdopodobnie nie będziemy mieć, więc będziemy kreować sytuacje w inny sposób, mamy swoje atuty.
PEŁNY WYWIAD MOŻNA PRZECZYTAĆ W NAJNOWSZYM WYDANIU TYGODNIKA PIŁKA NOŻNA (NR 29/2024)
Dobre