Jak cenny jest wślizg na Messim, czyli o wartości wizerunku polskich piłkarzy
Utrzymywanie
odpowiedniej formy sportowej to w dzisiejszych czasach tylko jedno z
zadań piłkarza. We współczesnym sporcie niebagatelną rolę
odgrywa bowiem także dbałość o wizerunek. Jak z tą kwestią
radzą sobie polscy piłkarze? Który z nich jest najbardziej
rozpoznawalny, a który budzi w społeczeństwie największą
sympatię?
ZAMKNIJ
Grzegorz Krychowiak pod względem rozpoznawalności jest w ścisłej czołówce polskich piłkarzy (foto: Ł. Skwiot)
–
Jeszcze dziesięć lat temu polscy sportowcy w zdecydowanej
większości nie zdawali sobie
sprawy z tego, jak ważna
jest praca nad własnym wizerunkiem – mówi Wojciech Szaniawski,
prezes agencji Arskom Group. – Teraz ta sytuacja zdecydowanie się
zmieniła. Dzisiaj trudno sobie wyobrazić, aby czołowi sportowcy
nie mieli konta na Facebooku, Twitterze, Snapchacie,
czy Instagramie, gdzie szczególnie aktywny jest choćby Neymar.
Media społecznościowe posiadane przez sportowców są ogromną siłą
– dodaje.
Swoje
profile na najpopularniejszych portalach społecznościowych posiada
także większość aktualnych reprezentantów Polski. Ich
aktywność w sieci wyraźnie przekłada się na stopień
popularności w społeczeństwie. Według badania przeprowadzonego w
ubiegłym roku przez firmę Pentagon Research najbardziej
rozpoznawalnym polskim piłkarzem jest oczywiście Robert
Lewandowski. Według respondentów kapitan kadry narodowej to wzór
do naśladowania dla młodzieży oraz człowiek sukcesu – nie tylko
w sporcie, ale i poza nim. Lewandowski uchodzi także za tego z
piłkarzy, dzięki któremu w największym stopniu polski sport jest
lepiej postrzegany przez obcokrajowców. Co ciekawe, w tej kategorii
napastnik Bayernu Monachium nie jest numerem jeden wśród ogółu
naszych sportowców:
badania dowodzą bowiem,
że lepszą „reklamę” polskiemu sportowi robi za granicą
tenisistka Agnieszka Radwańska.
Robert
Lewandowski – co może być faktem dość zaskakującym – nie
zajmuje natomiast pierwszego miejsca w gronie piłkarzy budzących w
społeczeństwie największą sympatię. Badanie Pentagon Research
wykazało, że pod tym względem liderem jest Arkadiusz Milik, który
wyprzedza Kamila Glika i
Grzegorza Krychowiaka.
Krychowiak
budzi sympatię w dużej mierze dzięki stylowi, w jakim prowadzi on
swoje profile na Facebooku, Instagramie oraz Twitterze. – Grzesiek
bardzo dobrze się w tym odnajduje. W większości sam wymyśla swoje
wpisy, jest przy tym kreatywny i pomysłowy. Czasami jednak trzeba go
w tej kreatywności trochę hamować – przyznaje Szaniawski,
którego firma pomaga piłkarzowi Sevilli w kreowaniu wizerunku. –
Musieliśmy go nieco ograniczać, szczególnie przy jego postach
dotyczących mody: sugerowaliśmy, że lepiej będzie
wrzucić zdjęcie z meczu
lub treningu.
–
Prowadzę konta na
portalach społecznościowych osobiście, bo uważam, że angażowanie
w to osób trzecich to swego rodzaju oszukiwanie kibiców –
twierdzi Krychowiak. – Zanim jednak coś udostępnię, to zastanawiam
się dwa albo trzy razy, bo zdaję sobie sprawę z możliwych
konsekwencji. Zdecydowanie wolę pisać o rzeczach dobrych
niż złych.
Mógłbym na przykład cieszyć się z tego, że jakiś piłkarz
Betisu nie strzelił karnego. Tylko co mi to da? Potem
pójdę do miasta i połowa Sewilli będzie na mnie pluć. Po co mi
to? – dodaje 26-letni pomocnik.
Na
pozytywne postrzeganie Grzegorza Krychowiaka ogromny wpływ miały
dwa wydarzenia: jedno zupełnie poważne, drugie zaś w pełni
humorystyczne. W pierwszym przypadku chodzi o bardzo efektowny
wślizg, dzięki któremu Polak odebrał piłkę Leo Messiemu podczas
meczu z Barceloną. – Udało mi się zrobić ten wślizg akurat na
Messim i pewnie sprawa nie byłaby aż tak głośna, gdyby sytuacja
dotyczyła innego zawodnika. Jednak nie tylko takie wślizgi, ale też
zdobyte gole i inne spektakularne akcje mają duży wpływ na
obecność piłkarza w mediach – mówi
Krychowiak.
Jedno
widowiskowe zagranie może przynieść zawodnikowi nie tylko medialną
popularność, ale
jednocześnie znacząco podnieść jego wartość wizerunkową. –
Zdecydowanie można przeliczyć gole i udane akcje na wymierne zyski.
Trudno to zrobić, ale sądzę, że wślizg Krychowiaka w starciu z
Barceloną przełożył się na kilkunastoprocentowy wzrost wartości
jego wizerunku – analizuje Krzysztof
Domaradzki, dziennikarz miesięcznika „Forbes”.
Grzegorz
Krychowiak przez pewien czas był bohaterem internetu także dzięki
krótkiemu filmikowi o nieoficjalnym tytule „Jedziemy do Francji!
Ja na koniu jadę”, który stworzył wraz z Wojciechem Szczęsnym
przed decydującym o awansie na Euro 2016 meczu z Irlandią.
– To nie
było w żaden sposób zaplanowane. Spontanicznie nagraliśmy ten
film i bardzo nam się spodobał. Oczywiście zdawaliśmy sobie
sprawę, że czeka nas niezwykle ważne spotkanie. Po nagraniu tego
filmiku uznaliśmy, że jest on tak śmieszny, że już
nie mamy innego wyjścia i
musimy awansować – przyznaje reprezentant Polski.
Debiutował w 2012 roku, a teraz wróci do reprezentacji? „Jest w bardzo dobrej formie”
Jan Urban za kilka tygodni będzie musiał rozesłać swoje pierwsze powołanie w selekcjonerskiej karierze. W mediach pojawiła się ciekawa kandydatura jednego z graczy.