Jagiellonia Białystok odniosła trzecie zwycięstwo z rzędu w 2018 roku. Kolejną ofiarą drużyny Ireneusza Mamrota została Lechia Gdańsk, która w starciach z zespołem z Podlasia radziła sobie do tej pory nadzwyczaj dobrze. Dla Jagi jest to najlepszy start rundy wiosennej w historii występów w Ekstraklasie.
(fot. Ł. Skwiot)
Trener Ireneusz Mamrot przyszedł do Białegostoku w bardzo sprzyjających okolicznościach. Otrzymał zespół, który wywalczył wicemistrzostwo Polski i miał okazję pokazać się w europejskich pucharach. Trener Michał Probierz zwykł mawiać, że występy na arenie międzynarodowej dla takiego klubu jak Jagiellonia to pocałunek śmierci, jednak w bieżących rozgrywkach Pszczółki obaliły tę tezę. Mamrot musiał sobie poukładać szkielet zespołu na nowo, ponieważ z klubu odeszli dwaj kluczowi środkowi pomocnicy, czyli Jacek Góralski i Konstantin Vassiljev.
Letni okres przygotowawczy był bardzo krótki i szkoleniowiec nie do końca mógł odcisnąć piętno na grze zespołu. Raczej trzeba było skupić się na szybkiej regeneracji po wyczerpującej walce o mistrzostwo Polski do ostatnich sekund sezonu 2016-17. Zimą był już jednak czas, aby mocniej popracować z zawodnikami.
Efekty? W pierwszych trzech kolejkach w 2018 roku Jaga zgarnęła komplet punktów. Dzisiaj ten wyczyn mogą powtórzyć piłkarze Legii Warszawa i Wisły Płock, czyli w sumie możemy mieć trzy zespoły, które zgarnęły dziewięć oczek w trzech ostatnich spotkaniach.
Dla zespołu z Białegostoku będzie to wyczyn historyczny. Od sezonu 2007-08, czyli od pierwszego roku występów Jagiellonii na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, żaden trener nie miał takich liczb w pierwszych meczach rundy wiosennej. Jako beniaminek Jaga zdobyła jeden punkt. W kolejnych sezonach tak wyglądały zdobycze białostoczan w pierwszych wiosennych meczach: 2008-09 – 6 pkt, 2009-10 – 4 pkt, 2010-11 – 2 pkt, 2011-12 – 1 pkt, 2012-13 – 3 pkt, 2013-14 – 4 pkt, 2014-15 – 6 pkt, 2015-16 – 6 pkt, 2016-17 – 3 pkt.
O mistrzostwie Polski nikt głośno w stolicy Podlasia nie mówi. Trener Mamrot i jego ludzie po cichu robią swoją robotę. Teraz jeszcze przynajmniej przez kilkanaście godzin są liderami. Duża w tym zasługa duetu Przemysław Frankowski – Martin Pospisil, którzy jesienią nie błyszczeli. Wczoraj gola strzelił tylko ten drugi, ale dyspozycja obu ofensywnych zawodników Jagi w pierwszych meczach w 2018 roku robi duże wrażenie. Są bardzo aktywni, biorą na siebie odpowiedzialność i przede wszystkim zdobywają bramki, co przekłada się na zdobycz punktową. – Martin dobrze przepracował okres przygotowawczy. Wstawał o 7 rano, aby nadrabiać zaległości z trenerem przygotowania fizycznego. Teraz to przynosi efekty – przyznał przed kamerami Canal+ trener Mamrot.
Bardzo dobrze wypadł również wczoraj Roman Bezjak. Słoweniec był aktywny, dochodził do sytuacji strzeleckich, a akcja, po której wpakował piłkę do siatki wzbudziła olbrzymi szacunek. Napastnik na wielkim luzie ograł Gersona i z trudnej pozycji pokonał Dusana Kuciaka. Zresztą Karol Świderski również popisał się wielkim opanowaniem, kiedy w doliczonym czasie gry ustalał wynik spotkania.
We wtorek Pszczółki czeka najpoważniejszy egzamin, jaki w tym momencie mogą sobie wyobrazić – wyjazd na Łazienkowską. Legia w pierwszych dwóch meczach pokazała się z dobrej – a w spotkaniu ze Śląskiem z bardzo dobrej strony. Kibice już ostrzą sobie apetyty, bo zapowiada się naprawdę bardzo ciekawe widowisko. Może ten mecz zadecyduje o tym, kto wygra rundę zasadniczą?
Paweł Gołaszewski