I liga: Pogoń Szczecin przełamie kompleks?
W jednym z najciekawszych spotkań 22. kolejki piłkarskiej I ligi piłkarze Sandecji Nowy Sącz podejmą lidera – Pogoń Szczecin. Gospodarze do sobotniego spotkania podejdą podrażnieni ubiegłotygodniową porażką z Polonią Bytom. Portowcy natomiast chcieliby podtrzymać fantastyczną passę pięciu zwycięstw z rzędu i przełamać ciążące nad nimi fatum, które do tej pory nie pozwoliło im zdobyć w Nowym Sączu choćby punktu.
Więcej na temat I ligi – KLIKNIJ!Piłkarze Pogoni Szczecin podróż na mecz z Sandecją rozpoczęli już w czwartek. Późnym wieczorem autokar z Portowcami na pokładzie dotarł do Nowego Sącza, gdzie podopieczni
Marcina Sasala mieli okazję odpocząć od wielogodzinnej podróży oraz wziąć udział w treningu. Chociaż kilkudniowe zgrupowania przedmeczowe na zapleczu Ekstraklasy nie są normą, to zdaniem szkoleniowca szczecińskiego zespołu, było to najlepsze wyjście.
– Dalekie wyjazdy to jeden z minusów, z którymi musimy sobie poradzić. Po dziesięciogodzinnej podróży nie jest łatwo wyjść na boisko i pracować przez 90 minut. Dlatego właśnie wyjechaliśmy dwa dni wcześniej, aby zdążyć się zregenerować – tłumaczy Sasal.
Sztab szkoleniowy Pogoni przez długi czas zastanawiał się, jak organizacyjnie poradzić sobie z wyprawą na drugi koniec Polski. Początkowo najlepszym wyjściem wydawała się podróż samolotem, która zajęłaby zaledwie cztery godziny. Ostatecznie zrezygnowano z tego pomysłu, ze względu na późną godzinę rozgrywania spotkania.
– Nie mielibyśmy szansy, aby zdążyć na ostatni lot do Szczecina. Z tych samych względów nie zdecydowaliśmy się również na podróż pociągiem – wyjaśnia trener Pogoni.
Wielogodzinna podróż do Nowego Sącza z pewnością była wyczerpująca, ale jednocześnie mogła być okazją do przeanalizowania błędów, które piłkarze popełnili w ostatnim spotkaniu z Piastem Gliwice. Chociaż mecz zakończył się zwycięstwem granatowo-bordowych, to zarówno kibice jak i trenerzy nie mogli być zadowoleni z postawy zawodników na boisku.
– Na pewno nie było to porywające spotkanie. Najważniejsze jednak, że udało nam się zdobyć trzy punkty. Problemem było ogromne ciśnienie, które wytworzyło się w Szczecinie i sprawiło, że przez pierwsze pół godziny piłkarze mieli spętane nogi. Proszę mi uwierzyć, że nawet zawodnicy, którzy rozegrali kilkadziesiąt meczów w Ekstraklasie, mogą nie poradzić sobie z taką presją – wyjaśnia szkoleniowiec zespołu.
W sobotnim spotkaniu podopieczni Marcina Sasala nie będą już mogli sobie pozwolić na podobne błędy i przestoje w grze. Bo chociaż rywal znajduje się dopiero na jedenastym miejscu w ligowej tabeli i dramatycznie broni się przed spadkiem, to niejednokrotnie już udowodnił, że na własnym boisku jest niezwykle groźny. Boleśnie przekonali się o tym piłkarze Piasta Gliwice, którzy do domu wracali z czterema bramki i zerowym dorobkiem punktowym czy Arki, którzy do Gdyni wracali w smutnych nastrojach po porażce 0:3. Meczów w Nowym Sączu dobrze nie wspominają także Portowcy, którzy w dotychczasowych dwóch spotkaniach nie zdołali zdobyć nawet punktu.
– Statystyki może nie są dla nas zbyt korzystne, ale przecież kiedyś musi nadejść przełamanie. To, że do tej pory Sandecja wygrywała z Pogonią u siebie nie znaczy, że taki stan rzeczy będzie trwał do końca stulecia. Ja osobiście nie mam żadnej traumy, jeśli chodzi o zespół z Nowego Sącza – mówi Marcin Sasal.
Szkoleniowiec szczecińskiego zespołu rzeczywiście nie powinien mieć powodów do obaw, bowiem jego zespół jest absolutnym faworytem sobotniego spotkania. Pogoń pod jego wodzą wygrała pięć kolejnych spotkań, a po raz ostatni goryczy porażki doznała… 24 września ubiegłego roku, kiedy to na własnym boisku uległa Dolcanowi Ząbki. W zupełnie innych nastrojach są natomiast piłkarze z Nowego Sącza, którzy na inaugurację rundy wiosennej przegrali z Polonią Bytom 0:3. Nowosądeczanie znajdują się aktualnie na jedenastym miejscu w tabeli i mają zaledwie trzy punkty przewagi nad strefą spadkową. Nic więc dziwnego, że w zespole Sandecji rozpoczęło się nerwowe poszukiwanie punktów.
– Po meczu w Bytomiu wściekli jesteśmy sami na siebie. Obiecuję, że tamto niepowodzenie powetujemy sobie w sobotę – przekonuje kapitan Sandecji – Jan Frohlich.
Szansą dla podopiecznych Roberta Moskala mogą być braki kadrowe, z którymi przed sobotnim meczem musi zmierzyć się Duma Pomorza. Zespół ze Szczecina do Nowego Sącza przyjechał bez dwóch podstawowych zawodników – Adama Frączczaka i Roberta Kolendowicza, którzy pauzują za kartki. W osiemnastce meczowej zabrakło również stopera Mekeli Williamsa, który przebywa aktualnie na zgrupowaniu olimpijskiej reprezentacji Trynidadu i Tobago. Marcin Sasal przekonuje jednak, że brak tych zawodników nie wpłynie na dyspozycję zespołu.
– Mieliśmy świadomość, że może dojść do takiej sytuacji. Zarówno Adam jak i Robert mieli na swoim koncie po trzy żółte kartki i kwestią czasu było, kiedy złapią kolejną. Jesteśmy przygotowani na taką ewentualność – mamy bardzo szeroką kadrę, więc brak któregoś z piłkarzy na pewno nie będzie dla nas osłabieniem.
Największym problemem dla zespołu Pogoni może być więc nie brak zawodników, ale… trenera. Marcin Sasal wciąż odbywa karę, jaką nałożył na niego PZPN po meczu Pogoni z Wartą Poznań i sobotnie spotkanie będzie musiał obejrzeć z trybun stadionu w Nowym Sączu.
– Moim zdaniem jest to nienormalna sytuacja. Jest wiele innych sposobów, aby ukarać trenera. Posadzenie na trybunach jest wręcz upokarzające. Na pewno nie czuję się komfortowo oglądając z trybun poczynania swojego zespołu – mówi szkoleniowiec zespołu.
Grzegorz Lemański, Piłka Nożna