Od 16 lat nie ma mistrzostw bez tego meczu. Albo Hiszpania na drodze do dwóch tytułów musiała dosłownie umęczyć się z Italią, albo Italia przed dojściem na szczyt zepchnąć Hiszpanię z turniejowej drabinki. Tylko raz w ostatnich czterech Euro nie narodził się z tej rywalizacji mistrz.
TOMASZ LIPIŃSKI
Oczywiście historia włosko-hiszpańskich potyczek sięga korzeniami znacznie głębiej niż do początków XXI wieku i obejmuje nie tylko rozgrywki reprezentacyjne. Walki toczyły się na każdym możliwym polu i ich rezultaty raczej wpędzały w kompleksy przedstawicieli Półwyspu Iberyjskiego. Grali pięknie jak nikt, przegrywali jak zawsze.
Euro w 2008 roku
To Włosi mieli etykietkę turniejowej drużyny i opracowali patent na wygrywanie, także na hiszpańskiej ziemi. Dopiero w tym wieku nastąpiła zamiana ról. Jednak nie od razu i tylko do pewnego stopnia. Bo Włosi po pierwsze nigdy nie stali się tak stylowi jak Espana, a po drugie od czasu do czasu ogrywali wszystkich, natomiast Hiszpanie wreszcie doczekali się złotej generacji, której udało się połączyć efektowność z efektywnością. Po raz pierwszy dokonali tego w 2008 roku.
Dwa lata wcześniej Italia opuszczała mistrzostwa świata w Niemczech w glorii i chwale. Hiszpania rozbudziła nadzieje w fazie grupowej, by później wyłożyć się na pierwszej przeszkodzie. Zresztą ten scenariusz powtarzała do znudzenia. W eliminacjach mistrzostw Europy nadal prowadził ją Luis Aragones, ale już czerpał pełnymi garściami z Barcelony Pepa Guardioli. Przestawił reprezentację na tiki-takę, co trafiło na opór materii, o czym świadczyły dwie porażki na samym początku. Selekcjoner utrzymał posadę i przezwyciężył kryzys, a maszyna ruszyła pełną mocą. Natomiast na ławce Azzurrich nie było już Marcello Lippiego i pojawił się kłopot z następcą. Odmówił Fabio Capello, Roberto Mancini wolał kontynuować pracę w Interze, dlatego wybór padł na trenera Livorno. W tamtym momencie bardziej za Roberto Donadonim przemawiała kariera piłkarska niż trenerska.
Na boiskach Austrii i Szwajcarii obie drużyny wpadły na siebie zaraz po wyjściu z grup. Hiszpania zrobiła to – jak to ona – w olśniewającym stylu i bez straty punktu, a Włosi przeszli drogę przez mękę i jedną nogą byli poza turniejem. Na dzień dobry przegrali 0:3 z Holandią, z Rumunią w 80. minucie przy stanie 1:1 Gianluigi Buffon obronił rzut karny Adriana Mutu. W ostatnim spotkaniu musieli pokonać Francję i liczyć na to, że Oranje nie podłożą się Rumunii. Stało się jedno i drugie. Zgoła odmienne wrażenie pozostawione po pierwszej fazie turnieju wcale nie stawiało Hiszpanii w roli faworyta w ćwierćfinale.
I rzeczywiście był to wyrównany mecz, w którym wyczuwało się wzajemny respekt: Włochów przed ofensywą rywali, Hiszpanów przed popełnieniem błędu w defensywie i koniecznością gonienia wyniku. Po 120 minutach skończyło się bezbramkowo. Ogólną nudę przerwały rzutu karne, które lepiej wytrzymali Hiszpanie, a później ani Rosja, ani Niemcy nie zatrzymali ich w drodze po złoto.
Euro w 2012 roku
Antonio di Natale i Cesc Fabregas byli wśród wykonawców jedenastek. Włoch w czwartej kolejce podszedł do piłki i jako drugi nie wykorzystał szansy. Hiszpan jako piąty przesądził o awansie. Oni też wystąpili w rolach głównych zmagań w grupie C Euro 2012. Na gola napastnika Udinese (jak się później okazało był to jedyny stracony przez Hiszpanię) szybko odpowiedział Fabregas i wynik 1:1 nie zmienił się do końca, co bardziej ucieszyło Cesare Prandellego niż Vicente del Bosque. Z pierwszego miejsca wyszła drużyna tego drugiego. W ćwierćfinałach i półfinałach wydarzyło się wiele ciekawego, ale 1 lipca w Kijowie złoto stało się bezpośrednim celem grupowych rywali.
Włosi gonili resztkami sił, jakby o jeden mecz w turnieju był za dużo. Chcieli nawiązać walkę, ale nie mogli i do przerwy przegrywali 0:2. Hiszpanie imponowali szybkością i rozmachem. Jeszcze w pierwszej połowie Prandellemu wypadł z powodu kontuzji Giorgio Chiellini, w przerwie dokonał drugiej zmiany, w 57. minucie wykorzystał ich limit. I to Thiago Motta, który był trzecim rezerwowym, doznał urazu i w 60. minucie zostawił drużynę w dziesiątkę. Padły kolejne dwa gole. Po raz pierwszy mistrz obronił tytuł. Zwycięstwo 4:0 było najwyższym w historii europejskich finałów. Na rewanż czas nadszedł 4 lata później.
Euro w 2016 roku
Jego ranga była niższa – stawką awans do ćwierćfinału. Z jednej strony dwukrotni mistrzowie Europy z drugiej całkowicie przebudowana i złożona z piłkarskich rzemieślników drużyna, na którą mało kto liczył. Jeśli w meczu z Włochami żadna drużyna nie może czuć się zdecydowanym faworytem, to w tamtym przypadku wskazówka wychylała się w stronę Hiszpanów. Tymczasem natchnieni przez charyzmatycznego Antonio Conte Azzurri przeszli samych siebie.
To było znakomite widowisko. Najlepsze między tymi drużynami na mistrzostwach Europy. Włosi nie trzymali się kurczowo własnej bramki, nie uprawiali żadnego catenaccio, tylko postanowili pokonać przeciwnika jego własną bronią: atakiem, co wychodziło im nadspodziewanie dobrze. Świetnie w bramce spisywał się David de Gea, który jednak nie ustrzegł się błędu po uderzeniu z rzutu wolnego. Dobijał Giorgio Chiellini. W drugiej połowie z ataku pozycyjnego przegrywających wynikało znacznie mniej niż z kontrataków prowadzących, którzy za sprawą Graziano Pelle podwyższyli wynik. Conte był w siódmym niebie. W następnej rundzie na ziemię sprowadzili go Niemcy, ale nie poddał się bez walki. Padł po ciężkim boju zakończonym rzutami karnymi, które wykonywało 18 piłkarzy. 7 nie strzeliło, w tym gronie o jednego więcej było Włocha.
Euro w 2021 roku
Jedni i drudzy zaczynali u siebie: odpowiednio w Rzymie i Sewilli. Z tego atutu lepiej skorzystali Włosi, którzy przeszli przez grupę w hiszpańskim stylu: bez straty punktu i gola. Za to Hiszpania oddała pierwsze miejsce Szwecji i nie przekonywała swoją postawą. W kolejnych rundach różnice się zatarły. Zarówno podopieczni Roberto Manciniego jak i Luisa Enrique brali przeszkody z dużym wysiłkiem. Po dogrywkach, a nawet rzutach karnych. 6 lipca walczyły o finał dwie bardzo podobne do siebie drużyny. Lustrzane odbicia.
Jednak na boisku dość szybko odwzorował się stary i dobrze znany układ. Hiszpanie próbowali coś wskórać atakiem pozycyjnym, a Włosi nastawili się na szybkie wypady. Po jednym z nich do piłki dopadł Federico Chiesa i uderzył nie do obrony. W 80. minucie Dani Olmo obsłużył pięknym podaniem Alvaro Moratę, który uciekł Leonardo Bonucciemu i Chielliniemu, po czym na luzie pokonał Gianluigiego Donnarummę.
Dogrywka nie przyniosła zmiany wyniku, zatem rzuty karne. Manuel Locatelli dał się obronić, na co pudłem odpowiedział Olmo. Kolejnym strzelcom szło jak z płatka, aż w piątej kolejce znów doszło do pojedynku Moraty z Donnarummą. Tym razem wygrał bramkarz. Jeszcze swoje musiał zrobić Jorginho i Italia po 9 latach znalazła się w finale, w którym po 53 zdobyła tytuł.
Na trwającym turnieju obie reprezentacje nie są wymieniane w ścisłym gronie faworytów. U Włochów nie przekonuje przeciętna kadra, u Hiszpanów – nieobyty z wielkimi turniejami i generalnie seniorskim futbolem selekcjoner. W związku z tym prędzej widzi ich się w roli największych przegranych. Z drugiej strony – obie nacje rzadko zawodzą jednocześnie. Mecz grupowy może dać odpowiedź, która na tym Euro zwojuje więcej.