Uderzył znienacka, wczesnym popołudniem 31 maja. Zapowiedziała go kilka godzin wcześniej nagła błyskawica, czyli rozesłanie przez biuro prasowe Realu komunikatu do mediów, że Zinedine Zidane zaprasza na konferencję prasową. Po cóż, u licha, miałby ją zwoływać? Okazało się, że miał powód. Kibice Los Blancos, a z nimi cały piłkarski świat, wpadli w stan ciężkiego szoku.
Dlaczego ZZ zrezygnował? Co będzie z Realem po jego odejściu? Kto zajmie zwolnione przezeń miejsce? To pytania rozgrzewające do białości mózgi fanów oraz konfudujące ekspertów, bo każdy wobec nich okazuje się głupi. No więc spróbujmy się zastanowić, może nawet pobredzić…
Odpowiedzi na pierwsze pytanie mamy, z grubsza biorąc, cztery.
1. ZMĘCZENIE, WYCZERPANIE METODY
W pierwszej chwili oficjalne tłumaczenia trenera, że odchodzi, bo czuje, iż drużyna potrzebuje nowego trenera, by nadal wygrywać, brzmią słabo. Jeszcze w czwartek rano należało raczej oceniać, że to dopiero początek projektu, najdalej jego środkowa faza. Owszem, Real mógł grać równiej niż w ostatnim sezonie, więcej osiągając w lidze oraz Copa del Rey, ale nikomu nie przychodziło do głowy, że to trener jest problemem.
Gdy jednak zrezygnował, można pospekulować. Mówiło się, że Zidane miał świetne relacje z piłkarzami, dzięki dotarciu do ich głów umiał wydobywać z nich pełnię umiejętności. Tylko w jaki sposób to robił? Otóż wszystkim obiecywał dużo minut, dużo gry, powtarzał, jak bardzo każdy z nich jest ważny, a potem, siłą rzeczy, w niektórych przypadkach nie mógł tych obietnic spełnić. Czyżby doszedł do wniosku, że kolejny raz podopieczni już mu nie zaufają, nie dadzą mu się nabrać? Czyżby obrana przez niego metoda zarządzania kapitałem ludzkim, nieoparta na całkowitej szczerości wobec podwładnych, okazała się krótkoterminowa?
2. RÓŻNICE Z PREZYDENTEM
W zamieszczonej w sąsiednim tekście ramce pokazujemy, jak ostatnio funkcjonował Real. Klub ten mianowicie nie kupował gwiazd. Zidane ich nie chciał, uważał, że ma ich dość. Wygrywał, więc wszyscy powinni być szczęśliwi, że robi to tanim kosztem.
Jednak Florentino Perez wie, że taki klub jak Real musi czasami zaszokować drogim zakupem. Jest jak znana aktorka, o której świetnych rolach piszą tylko media branżowe, natomiast na okładki poczytnych brukowców trafi, gdy się rozwiedzie albo kupi sobie auto w cenie rakiety kosmicznej. Real, który po prostu tylko wygrywa, trafia do getta mediów sportowych. Chcąc się z nich wyrwać, potrzebuje czegoś zupełnie innego. Żeby podtrzymać zainteresowanie fanów na świecie, bardziej niż trofea niezbędne są kolejne gwiazdy.
Po wygraniu trzeciej Ligi Mistrzów w ciągu pięciu lat, jak opisałem to swojej książce „Real. Królewska era Galacticos”, Perez wyrzucił trenera Vicente del Bosque, bo ten nie chciał już nowych asów w ekipie. Zaczął je następnie kupować, kierując się medialnością, a nie klasą zawodników. Real przegrywał, ale zdobywał rzesze fanów na całym świecie. Czy można wykluczyć, że teraz będzie podobnie? Absurdalne z punktu widzenia sportowego transfery Roberta Lewandowskiego czy Neymara nie cieszyły się poparciem Zizou. Ale dla podtrzymania wizerunku Realu jako klubu celebryckiego są one bardzo potrzebne.
3. POLECENIE OD SZEFOWEJ
Zidane powiedział pewnego razu, że kiedy urodził mu się drugi syn, przekazał władzę w domu żonie Veronique, bo ona wie najlepiej, co jest dobre dla rodziny. Ta sytuacja raczej nie uległa zmianie, gdyż państwo Z mają dziś czterech synów. Skoro tak, to czy można sobie wyobrazić, że Veronique nie maczała palców w decyzji męża? Czy należy wykluczyć, że po prostu po kilku latach stałej nieobecności chce go mieć więcej w domu, chce, by więcej czasu poświęcał jej i chłopcom? Żona ZZ jest wymagającą szefową, a ambicje zawodowe męża nie są dla niej priorytetem. To ona powiedziała kiedyś: weto, gdy Zizou miał propozycję podjęcia pracy trenerskiej we Francji. Nie chciała ani wyprowadzić się z Madrytu, ani rozdzielić z mężem. Wyszło mu to na dobre, bo w końcu dostał najlepszą posadę na świecie. Teraz więc wierzy zapewne, że prędzej czy później także skorzysta na decyzji połowicy. – Nie czuję się wypalony ani zmęczony. Ale nie szukam innego klubu, nie chcę na razie trenować – powiedział na konferencji. Do powyższej koncepcji te słowa pasują jak ulał, choć można je też interpretować jako dowód na to, że jedyna posada, jaką ZZ jest zainteresowany, to stanowisko selekcjonera reprezentacji Francji. Jest to, jak wiadomo, praca mniej czasochłonna niż trenowanie zespołu klubowego, więc w sumie też by się zgadzało…
4. WIERNOŚĆ ZASADOM
Dobrze poinformowani hiszpańscy dziennikarze, z tych kochających Zidane’a miłością bezgraniczną, donoszą, że nie mógł znieść upokorzenia, jakim było odpadnięcie z Copa del Rey po porażce 1:2 u siebie z Leganes, cały czas czuł się winny tej klęski i dlatego odszedł, choć dopiero gdy dokończył dzieła w Lidze Mistrzów. Hm, to by było w stylu jakiegoś średniowiecznego rycerza… Równie romantycznie brzmi teza, że Zizou zdawał sobie sprawę, że z kilkoma graczami z obecnej kadry Real musi się pożegnać, ale nie potrafił im tego powiedzieć, gdyż tak bardzo ich wszystkich umiłował. Kto chce i potrzebuje, niech wierzy, że tak było.
5. MECHANIZM W RUCH
Przeciwko koncepcji zarysowanej przy omawianiu tezy numer 2, że mianowicie wraz z odejściem Zidane’a zakończy się w Realu era normalności, przemawia fakt, iż, jak donosi „Marca”, w środę Perez przez kilka godzin niemal błagał Francuza, by został. Skoro tak, to znaczy, że nie zamierza znów popaść w obłęd z lat 2002-06. No ale wiadomo, że niejeden już nie chciał, ale musiał, i potem konsekwencje były straszliwe. Gdy tylko zresztą Zizou zrezygnował, Perez zaczął nalegać, by jednak drużyna szybciej wyjechała latem do Ameryki trzepać hajs, zamiast, jak upierał się Francuz, najpierw solidnie potrenować w Valdebebas.
Wcale nie wszystko zależy od tego, kto zostanie wytypowany na jego następcę. Skoro Tottenham za nic nie chce puścić Mauricio Pochettino, faworytem jest Joachim Loew, człowiek stateczny, rozważny, ale też nie do przesady konserwatywny, nastawiony na wygrywanie, a nie błyszczenie. Do tego niezaprzeczalnie fachowiec. Wszyscy kibice Realu chyba powinni sobie życzyć objęcia zespołu przez niego. Guti, dobrze pracujący z klubową młodzieżą, to byłby bowiem skok na głęboką wodę. Zapewne wkrótce na giełdzie pojawią się nowe nazwiska. Jednak ktokolwiek zostanie trenerem Los Blancos, na pewno zechce mieć nowych zawodników. Kogoś (najpewniej Karima Benzemę) odstrzeli, z kimś (być może z Cristiano Ronaldo, który na wieść o dymisji Zizou ponoć się wściekł i powiedział, że więcej w Realu nie zagra) się nie dogada, w kogoś (może w Keylora Navasa) nie uwierzy. Będzie nowe rozdanie, potrzebni staną się nowi piłkarze, a że nikt Realowi gwiazdy za bezcen nie odda, mechanizm znów zostanie wprawiony w ruch…
LESZEK ORŁOWSKI
TEKST UKAZAŁ SIĘ W NAJNOWSZYM WYDANIU TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”