Przejdź do treści
Gra o paszport. Udokumentowani

Polska Ekstraklasa

Gra o paszport. Udokumentowani

Jedni, nie mając korzeni łączących ich z Polską, przyjmowali obywatelstwo, gdyż marzyli o występach w koszulce z orzełkiem, inni – bo zwyczajnie polubili kraj nad Wisłą i postanowili tutaj zacumować na dłużej. Zdecydowana większość jednak dlatego, że unijny paszport po prostu ułatwia życie.



ZBIGNIEW MUCHA

Dwóch Serbów związanych z Legią, czyli Aleksandar Vuković i Miroslav Radović, tak wrosło w rodzimą rzeczywistość, że ich polskie paszporty wydają się naturalną konsekwencją wieloletniego pobytu, przede wszystkim w Warszawie. W przypadku obecnego lidera legionistów zastanawiano się nawet, czy mógłby on zasilić również reprezentację Polski. Jego starszy kolega Vuko nigdy w Polsce nie zgłaszał reprezentacyjnych aspiracji.

– Otrzymałem polskie obywatelstwo, ale nie zostałem Polakiem – wyjaśniał Serb urodzony w Banja Luce. Choć zamieszkał w Warszawie już w 2001 roku, to na dokumenty czekał dłużej niż Roger Guerreiro. Brazylijczyk po niewiele ponad dwóch latach pobytu w Polsce złożył prośbę o paszport i na pomyślną decyzję oczekiwał zaledwie kilka miesięcy. Zdążył tuż przed Euro 2008, więc Leo Beenhakker zabrał go na turniej do Austrii, a nowy obywatel zdobył tam jedyną dla nas bramkę.

Podobno pomysłu, by starać się o polskie dokumenty, nigdy nie miał Veljko Nikitović, wcześniej wieloletni piłkarz, obecnie członek sztabu szkoleniowego Górnika Łęczna. Jako Serb – to już niemal reguła – doskonale zaaklimatyzował się w nowym otoczeniu (jedyny konflikt na tle politycznym miał z Bośniakiem Ensarem Arifoviciem), brał nawet udział w konferencji na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim dotyczącej integracji cudzoziemców w Polsce. Ożenił się z Polką, założył rodzinę, nauczył języka – wsiąkł i został. Ale mimo kilkunastoletniego już pobytu w nowym kraju chyba nie zależało mu na ułatwieniu sobie życia dokumentem.

– Przeciwnie, taki pomysł się pojawił – zaprzecza. – Do Łęcznej trafiłem na początku 2001 roku, ale potem dwukrotnie robiłem sobie przerwy na grę w Serbii i Rumunii, tracąc ciągłość pobytu. Myślę jednak o wystąpieniu o polski paszport, w tej chwili spełniam już wszystkie warunki. Po co? Ponieważ jest wygodnie posiadać paszport UE. Natomiast jedna sprawa: co prawda już mi to nie grozi i nigdy nie groziło, ale hipotetycznie, gdyby ktoś zaproponował występy w reprezentacji Polski, na pewno bym odmówił. Słów hymnu można się nauczyć, ale to nie to samo, co grać dla kraju przodków, w którym się urodziło. Nie potrafiłbym walczyć z takim samym sercem. Dlatego moim zdaniem przypadki Rogera czy Olisadebe to droga na skróty. Ja wiem, gdzie się urodziłem i jaka we mnie płynie krew. Na pewno nie polska.

Jasmin Burić podkreśla, że zabiegał o polskie obywatelstwo nie tylko z powodów zawodowych (słynny limit gry w polskiej lidze zawodników spoza Unii Europejskiej). – Chodziło przede wszystkim o sprawy prywatne – mówi poznański bramkarz (za stroną klubową), w którego dążeniach wspierali kibice Lecha akcją #PaszportDlaJasia. – Dużo osób cieszyło się, gdy pojawiła się informacja, że dostanę obywatelstwo. Myślę, że cieszyli się z tego nie tylko moi bliscy, ale pół Poznania. Chcę tutaj zostać. Powoli już planuję życie po karierze. Skończyłem studia, jestem magistrem zarządzania w sporcie. Zastanawiam się też nad kursem trenerskim. 

To było drugie podejście Buricia do polskiego obywatelstwa. Pierwszy wniosek złożył po pięciu latach gry w Lechu, lecz otrzymał odmowną odpowiedź. Nie zamierzał się poddawać, mimo że przed nim podobna historia spotkała Manuela Arboledę. Kolumbijczyk trafił do Polski w 2006 roku, został gwiazdą ligi, z czasem świetnie (najlepiej) opłacanym piłkarzem Lecha. Kiedy zaistniała szansa, by Franciszek Smuda włączył go do ekipy na Euro 2012, Manu zaczął zabiegać o paszport (był koniec 2011 roku). Dwa lata później otrzymał odpowiedź odmowną z kancelarii Bronisława Komorowskiego. Bez uzasadnienia, bo nie ma takiego zwyczaju. – To dziwne, bo Emmanuel Olisadebe i Roger Guerreiro mogli nawet zagrać w reprezentacji Polski. Czasami mam wrażenie, że z osób składających wnioski tylko ja nie dostałem polskiego obywatelstwa. A przecież tutaj płacę podatki – żalił się na łamach www.poznan.sport.pl ulubiony obrońca Franza. 

Jeszcze dłużej niż Burić i Arboleda w Polsce przebywa Ivan Djurdjević, były obrońca Kolejorza, a obecnie trener rezerw tego klubu. 

– Kiedy przyjechałem do Poznania, miałem już, prócz serbskiego, także paszport portugalski i on, jako unijny, ułatwiał życie – opowiada Djuko. – To w waszym kraju co prawda założyłem rodzinę, ale gdybym chciał zyskać nowe obywatelstwo, musiałbym się zrzec portugalskiego, a obawiam się, że machina biurokracyjna mogłaby mnie pogrążyć, dlatego dałem spokój. Czuję się Europejczykiem, ale świetnie mi w Polsce. Czy zostanę na stałe? Wolę nie planować. Gdyby ktoś mi, młodemu chłopakowi z Belgradu, powiedział kiedyś, że będę grał w piłkę w Hiszpanii i Portugalii, a w Polsce znajdę szczęście zawodowe i osobiste, zdrowo bym się uśmiał.

Hermes, Hernani, Batata to Brazylijczycy. Ci zwykle chętnie osiadali nad Wisłą, zakładali tutaj rodziny, żeniąc się z Polkami. Przypadek tego ostatniego jest jednak szczególny. Do Łodzi trafił w 1997 roku jako jeden z liderów słynnego zaciągu Antoniego Ptaka, który później z rozmaitym natężeniem budował kanarkową kolonię w Polsce. Po prawie 10 latach Sergio otrzymał co prawda polskie obywatelstwo nadane mu przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ale przy okazji… zrzekł się brazylijskiego, w związku z czym w ojczyźnie traktowany musi być dziś każdorazowo jak zwykły imigrant, a co za tym idzie, nie może przebywać dłużej niż kilka miesięcy. Miał niezłe momenty w karierze, gdy Fortuna Duesseldorf dawała za jego kartę milion marek, a później Paweł Janas myślał o nim w kontekście zebrania zespołu na MŚ 2006. Ostatecznie z jednego i drugiego nic nie wyszło, więc został w Polsce. W swoim CV ma ze sto klubów, kopie piłkę w coraz niższych ligach. Od czasu do czasu lata nad Amazonkę, ale na krótko; z przyczyn proceduralnych zaraz musi wracać. Dziś grywa jeszcze na środku obrony Polonii Piotrków Trybunalski, w czwartej lidze, z niemal stuprocentową – niestety – szansą spadku.

Najsłynniejszym przypadkiem naturalizowanego nad Wisłą obywatela i później nawet reprezentanta kraju jest oczywiście Olisadebe. Nigeryjczyk w 1997 roku trafił do Polonii Warszawa, szybko został gwiazdą ligi, a Jerzy Engel wymyślił go sobie w reprezentacji Polski. Procedura nadania obywatelstwa była skrócona, niektóre jej punkty prawdopodobnie pominięte (egzamin językowy?), ale Oli zdążył na eliminacje MŚ 2002 i został najlepszym snajperem kadry. Potem był głośny ślub z Beatą Smolińską, wyjazd do Aten, mundial, a po czterech niespełna latach przygoda Emsiego z biało-czerwoną drużyną (świetna statystyka: 25 meczów i 11 goli) wygasła. 

Nawiasem mówiąc, z osobą Olisadebe niezmiennie kojarzony jest również Emmanuel Ekwueme, kompan z Polonii Warszawa, lecz to akurat nie on, a młodszy brat Martins, otrzymał z czasem polskie dokumenty. Początek 2017 roku był pod tym względem szczególny. Paszporty z orłem w koronie odebrali wspomniany Burić oraz Brazylijczycy Deleu z Cracovii i Marcus da Silva z Arki. W kolejce czekają następni – Vanja Marković z Korony, Guilherme z Legii, być może również Vlastimir Jovanović z Niecieczy. Na znakomity pomysł wpadł niedawno portal www.sport.lovekrakow.pl, odpytując świeżo upieczonego obywatela RP, czyli Deleu, w kilku kluczowych sprawach i dając mu trzy możliwe odpowiedzi każdorazowo do wyboru. Sympatyczny Luiz Carlos Santos pomylił się raz (w kwestii liczby posłów w polskim parlamencie), bodaj dwa razy poprawnie strzelał, resztę odpowiedzi znał. Bardziej lub mniej pewnym tonem wiedział np., kim z wykształcenia jest prezydent Andrzej Duda, że Kraków był stolicą Polski, ale pierwszą historyczną – Gniezno, jakie imię przybrał wybrany na papieża Karol Wojtyła (żachnął się na tak łatwe pytanie), że Polska liczy 16 województw, że Nagrodę Nobla otrzymał Lech Wałęsa, że reprezentację na mundialu w Korei prowadził Jerzy Engel, że najdłuższą rzeką w Polsce jest Wisła, a autorem powiedzenia, iż piłka jest okrągła, a bramki są dwie, jest Kazimierz Górski.

Odpowiadał, rzecz jasna, po polsku.

TEKST UKAZAŁ SIĘ W NAJNOWSZYM WYDANIU TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024