Gole Saganowskiego i Wawrzyniaka dały Legii pierwszą wygraną
Legia Warszawa sięgnęła po pierwszy komplet punktów podczas tej wiosny. Liderzy T-Mobile Ekstraklasy pokonali na wyjeździe Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:1, jednak wygrana wcale nie przyszła im łatwo, a losy spotkania ważyły się do ostatnich sekund.
Marek Saganowski pomógł swojej drużynie w odniesieniu ważnego zwycięstwa
Nokautujący cios Zagłębia w doliczonym czasie gry. Dramat Jagiellonii! – KLIKNIJ!
Jak Polska długa i szeroka, dziennikarze i kibice zastanawiali się przed spotkaniem, czy podopieczni Jana Urbana przełamią
kiepską passę i sięgną w Bielsku po trzy punkty. Po porażce z Koroną i
zaledwie remisie z GKS-em Bełchatów, w Warszawie nikt nie wyobrażał
sobie innego rozwiązania jak zainkasowanie trzech punktów i utrzymanie
pozycji lidera tabeli.
Legia w pierwszej połowie zaprezentowała z
niezłej strony, jednak w jej grze nie dało się dostrzec czegoś, co
można by określić „mistrzowskim znakiem”. Swoje okazje mieli Artur Jędrzejczyk,Danijel Ljuboja i Jakub Kosecki, jednak albo dobrze bronił Richard Zajac, albo gwiazdom Wojskowych brakowało skuteczności. Z bardzo dobrej strony pokazał się ustawiony na prawej stronie obrony Bartosz Bereszyński, którego dośrodkowania w pole karne siały zamęt pod bramką Podbeskidzia. Całkowicie niewidoczny był z kolei Marek Saganowski, który przy mniej cierpliwym trenerze mógł zostać zdjęty z boiska jeszcze przed przerwą.
Górale nie ograniczali się jedynie do rozbijania ataków gości (chociaż w pierwszej połowie podopieczni Dariusza Kubickiego zarobili aż cztery żółte kartki). Swoją szansę miał Damian Chmiel, a tuż przed zmianą stron Dusana Kuciaka mógł pokonać Fabian Pawela, jednak słowacki bramkarz uratował Legię bardzo dobrą interwencją.
Początek
drugiej połowy pokazał, że Jan Urban wiedział jednak lepiej i bardzo
dobrze, że nie ściągnął Saganowskiego z boiska. Ten już na samym
początku gry ośmieszył obrońców Podbeskidzia i niewiele brakowało, by
wpakował piłkę do siatki. Futbolówka po jego sprytnym strzale o
centymetry minęła słupek bramki Górali, a blisko jej dobicia był także Kosecki.
Legia
zaatakowała jednak z większym animuszem i w końcu dopięła swego. W 53.
minucie poszła piłka w pole karne gospodarzy, dopadł do niej Kosecki,
który wyprzedził wychodzącego z bramki Zajaca. Młody skrzydłowy trafił w
poprzeczkę, ale dobitka Saganowskiego była już jednak celna i chociaż
rozpaczliwie na linii interweniował Marek Sokołowski, to sędzia boczny nie miał wątpliwości – futbolówka przekroczyła całym obwodem linie bramkową.
Goście
zrobili jednak coś, czego po zdobyciu gola absolutnie nie powinni
robić. Stracili rezon i cofnęli się na własną połowę, co było wodą na
młyn dla Podbeskidzia. W 74. minucie Robert Demjan został
obsłużony dobrym prostopadłym podaniem i znalazł się oko w oko z
Kuciakiem, jednak trafił wprost w niego. Chwilę później poszła kolejna
wrzutka w pole karne i tym razem Demjan zrobił już to co do niego
należało. Wyprzedził obrońcę i strzałem pod poprzeczkę umieścił piłkę w
bramce.
Górale cieszyli się z remisu zaledwie kilkadziesiąt sekund. Zaledwie minutę później piłkę po dośrodkowaniu z rzutu rożnego przejął Jakub Wawrzyniak,
który wciął na „plecy” obrońcę i ładnym strzałem z lewej nogi posłał
piłkę do bramki. Zajac był w tej sytuacji bez szans. Wynik już do końca
nie uległ zmianie i Legia wyrwała trzy punkty, które mogą mieć kolosalne
znaczenie w wyścigu po mistrzostwo kraju.
GG, PilkaNożna.pl