Jeden z najciekawszych trenerów z drużyn dolnej części tabeli Premier League? Na pewno. Interesujące nazwiska utalentowanych zawodników w zespole? Zdecydowanie uda się wybrać kilka. To wciąż jednak nie są te powody, by sądzić, że Polakom tam wszystko się uda.
Jakub Moder jest jednym z dwóch Polaków, którego kupił Brighton
MICHAŁ ZACHODNY
Dziennikarz Łączy Nas Piłka
Interesującym zjawiskiem była różnica w tym, jak na transfery dwóch utalentowanych zawodników młodego pokolenia zareagowano w Polsce, a jak w Brighton. Jakuba Modera sprzedano przecież za rekordową kwotę, a Michała Karbownika za sumę również imponującą, która zresztą może urosnąć wraz z realizowaniem kolejnych bonusów. Do tego chodzi o piłkarzy, którzy w ciągu najbliższego roku jeszcze się rozwiną, zdobędą doświadczenie na arenie międzynarodowej, może nawet pojadą na mistrzostwa Europy… Przecież już w pierwszych występach w podstawowym składzie w reprezentacji Polski zaliczyli po asyście. Nic dziwnego, że w Polsce do transferów podchodzono entuzjastycznie, ale dlaczego w otoczeniu ich przyszłego klubu kręcono nosem?
Nowy trend
Ani Moder, ani Karbownik nie są właściwą odpowiedzią na to pytanie, ponieważ kluczowa jest inna kwestia: nie ich w danym momencie potrzebował zespół i jego szkoleniowiec. Fani już od dłuższego czasu, a zwłaszcza od oddania na wypożyczenie Glenna Murraya, krzyczą o braku trzeciego napastnika, który mógłby rozszerzyć rywalizację obecnie toczoną między Nealem Maupayem i Aaronem Connollym. Posiadanie tylko tej dwójki to spore ryzyko, choć brak nacisków ze strony Brighton nawet tego ostatniego dnia wiele mówi. Może w klubie po prostu wierzą, że obecna sytuacja w tabeli nie odzwierciedla potencjału drużyny? W końcu pod względem oddanych strzałów jest na szóstym miejscu, w żadnym ze spotkań tego sezonu nie kończyła meczu z niższym posiadaniem piłki, w klasyfikacji goli oczekiwanych (xG) znajduje się nawet w czołowej piątce.
A może obecne okienko i transfery Polaków świadczą bardziej o tym, gdzie klub chce być za kilka lat? Na razie w Brighton uzupełniano braki w podstawowym składzie, ale również myślano właśnie do przodu. Nie chodzi tylko o Modera i Karbownika, choć ich – choćby z racji kosztów, pierwszy z nich okazał się siódmym najwyższym wydatkiem w historii klubu – wyciąga się jako naczelne przykłady działania. Przecież ściągnięto również 19-letniego Belga, 20-letniego Holendra i 19-letniego Niemca. To jednak generalny trend w całej Premier League, który warto zauważyć, nim bardziej szczegółowo prześwietli się ruchy Brighton.
Latem 2020 roku ściągnięto do angielskiej ekstraklasy na stałe tylko ośmiu zawodników po trzydziestym roku życia – na dwadzieścia klubów to wielce imponujący wynik. Spoglądając z lupą na tych doświadczonych graczy, można stwierdzić, że w większości przypadków to po prostu efekt desperacji danej drużyny, nie historia o późno eksplodującym talencie. Joe Harta do Tottenhamu sprowadził Jose Mourinho w celu zabezpieczenia pozycji bramkarza bardziej dojrzałym piłkarzem, podobnie postąpił West Brom z Davidem Buttonem, którego Brighton oddało za ponad milion funtów. Liderem obrony u beniaminka powinien zostać Branislav Ivanović, który na Wyspach spędził sporo czasu ze swej, zmierzającej ku końcowi kariery. Jeszcze ciekawiej, co niekoniecznie znaczy, że sensownie, wygląda transfer Edinsona Cavaniego – Urugwajczyk ma być kontynuatorem dziwnej maniery szefostwa z Old Trafford, które oczywiste braki w defensywie uzupełnia, pakując zawodników do ataku. Podobnie postąpił Arsenal z przejęciem od Chelsea Williana, zresztą Brighton, by na tym zespole skończyć, podpisaniem kontraktu z Adamem Lallaną na chwilę uspokoiło krytyków. Ale tylko na chwilę.
Jeden trzydziestolatek
Zresztą były pomocnik Liverpoolu podpisał z nowym klubem aż trzyletnią umowę, co jest rzadko spotykane w przypadkach zawodników z taką historią kontuzji i w wieku już 32 lat. Na Anfield wygrał i tak sporo, włącznie z tytułem mistrzowskim, europejskim i światowym trofeum, ale w ostatnim sezonie wystąpił w ledwie trzech spotkaniach.
– Adam jest dla nas ekscytującym transferem – mówił jednak Graham Potter. – Posiadając i jego doświadczenie, i jakość, da nam coś więcej, będąc też świetnym wzorcem dla młodszych zawodników – podkreślał szkoleniowiec. Mówił to już kilka miesięcy temu, co nie zmienia faktu, że teraz te słowa o pomocy w wychowaniu młodzieży można odnieść do przyjścia Karbownika i Modera.
W podstawowej jedenastce Brighton występuje aż czterech zawodników poniżej 25. roku życia, a tym najbardziej imponującym, póki co, jest 20-letni prawy obrońca, Tariq Lamptey. Jego talent był jasny wszędzie, przecież nawet w Chelsea chciano odważniej postawić na wychowanka, który spędził tam dwanaście lat. Nie zdołał go przekonać nawet debiut z Arsenalem w Premier League – swoją drogą bardzo udany dla Lampteya – bo zawodnik wiedział, że to gdzie indziej może liczyć na regularną grę i tak imponujący rozwój, jaki obecnie można obserwować w Brighton.
Jednak w podstawowym składzie Brighton tylko Lallana ma więcej niż 30 lat, inni zawodnicy po przekroczeniu tej bariery wieku jeszcze nie dostali od Pottera szansy. Neal Maupay, strzelec już czterech goli w tym sezonie, ma dopiero 24 lata i szczyt przed sobą, na rozwój talentu Solly’ego Marcha (26) i Leandro Trossarda (25) wciąż w klubie liczą, a z niezłej strony, choć jeszcze jako zmiennik, pokazuje się Aaron Connolly.
Fani Brighton może nie powinni być zaskoczeni tym okienkiem. Właściciel klubu, Tony Bloom, już dawno zapowiadał, że będzie cicho i raczej pod kątem przyszłości. – Nie jesteśmy zmuszeni nikogo sprzedawać, może to też nie być najlepsze ku temu okienko – mówił w kwietniu. – Nikt na dobrą sprawę jeszcze nie wie, jak będzie wyglądał rynek. Nie sądzę, że będziemy aktywni, raczej to będzie tylko część ruchów, których dokonywaliśmy w poprzednich latach – tłumaczył. I faktycznie, pomimo wydatków na Modera, Karbownika, Andiego Zeqiriego (3,5 milionów funtów) oraz Joela Veltmana (900 tys.) to nic w porównaniu z prawie 50 milionami, które wyrzucono rok temu.
Bez strachu
To też efekt działań Grahama Pottera, którego reputacja na rynku trenerskim zdecydowanie rośnie, choć przecież z Brighton jeszcze nie osiągnął w Premier League sukcesu. Nawet te obecne wyniki nie mogą napawać optymizmem, choć kontekst samej tabeli jest wielce szkodliwy dla sposobu gry jego zespołu. Ofensywnego, kreatywnego i pozbawionego strachu – pod tym względem Moder i Karbownik także mogą się wpisać w format, choć czeka ich jeszcze zderzenie ze ścianą, jaką jest przepaść w jakości oraz intensywności między ligami angielską a polską. Ostatnio „The Athletic” zauważał, że w porównaniu podstawowej jedenastki ze startu poprzedniego i obecnego sezonu nie tylko ostały się jedynie trzy nazwiska, ale też średnia wieku spadła o prawie trzy lata (z 27,7 na 24,8). Kierunek jest jasny.
Transfery to zresztą nie jest temat, który Potter lubi podejmować. Kilka tygodni temu, gdy zapytano go kolejny raz o możliwość sprowadzenia nowego napastnika, zbył tę kwestię. – Przecież jeszcze niedawno rozmawialiśmy o tym, że czeka nas reset w futbolu. Jak widać narracja szybko się zmienia – zauważył z przekąsem. Nic dziwnego, bo w Premier League pomimo kryzysu finansowego, pandemicznego i kibicowskiego wydano na transfery trzecią najwyższą kwotę w historii – miliard i dwieście milionów funtów. Brighton w tym wyścigu nie zamierzało uczestniczyć, wręcz jeszcze zarobiło – choć niewiele, kwotę liczoną w setkach tysięcy.
Nie wszystko jeszcze o transferach Brighton wiadomo, przewijają się nazwiska zwłaszcza tych młodszych piłkarzy: Larsa Dendonckera z Club Brugge, Jan Paula van Hecke z NAC Breda i Redy Khadry z Borussii Dortmund. Ich również próżno szukać w kadrze meczowej, ponieważ albo są jeszcze zbyt nieopierzeni na Premier League, albo wrócili do swoich klubów. Nawet spektakularne ogłaszanie transferów nie wydarzyło się przy Moderze czy Karbowniku, ich zdjęcia w klubowych koszulkach były trikiem grafików, nie efektem sesji zdjęciowej.
Na razie liczy się więc to, co na boisku. Tam ekipę Pottera aż przyjemnie się ogląda. W meczu z Chelsea na inaugurację sezonu postawiła na wysoki pressing i choć przegrała, zmusiła wyżej notowanych rywali do bezsensownego kopania piłki długimi podaniami. Z Manchesterem United piłkarze Pottera oddali aż 12 strzałów z pola karnego, trzykrotnie trafiali w poprzeczkę, a gola decydującego o porażce stracili… de facto po meczu, bo wtedy sędzia miał czas na wideoweryfikację. Brzmi absurdalnie? Może i tak, choć przez to nie jest mniej żal dzielnego Brighton.
To też zespół, który w poprzednim sezonie ligowym strzelił tylko 39 goli i wygrał tylko dziewięć spotkań. Może więc te pomysły o ściągnięciu skutecznego napastnika nie były takie złe, choć mało kto zdaje sobie sprawę, że wynika to również z polityki Brighton. W klubie Tony’ego Blooma, niegdyś pokerzysty i osoby wielbiącej statystyki oraz kalkulacje, tego rodzaju grę na przewagi, nikt nie zarabia więcej niż sto tysięcy funtów tygodniowo. Tymczasem to nie jest nawet połowa kwoty, jaką trzeba wydać na pensję topowego napastnika. Owszem, Brighton pewnie zeszłoby w poszukiwaniach o stopień lub dwa niżej, lecz po prostu nikt nie chciał tego robić. Uzupełnianie składu oldbojami również mijało się z celem przy długofalowej strategii klubu.
Własna perspektywa
Dlatego Potter, jako osoba bardzo świadoma, trener z otwartym umysłem, idealnie pasuje do tego, by zapewnić Brighton stabilizację na poziomie środka tabeli Premier League. I pomysł na dalszy rozwój. – Poprzedni rok był niebywałym doświadczeniem: pod względem liczby spotkań, sytuacji, które później analizujemy, uczymy się z nich i rozwijamy. Takie miałem podejście przez całą karierę. Nigdy nie usiadłem do rozmowy, myśląc, że znam wszystkie odpowiedzi. Nawet jeśli w takich sytuacjach zdarzają się błędy, pozwalają one na refleksję – mówił niedawno.
– Ta bańka Premier League, media, eksperci, kibice… To wszystko generuje różne opinie, porównania, słuszną lub nie krytykę. W tym samym czasie trzeba utrzymać własną perspektywę na pewne sprawy, inaczej szybko nakręcisz negatywną atmosferę, która nikomu nie pomoże. To chyba największa nauka z pierwszego sezonu w Premier League. Mnie się to akurat udawało, choć wciąż trzeba być tego świadomym – tłumaczył Potter, który wcześniej pracował przez osiem lat w Ostersund i rok w Swansea City.
Winda dla 45-latka też w pewnym momencie w imponujący sposób przyspieszyła, przy czym on sam pokazał, że pomysłem na grę, uniwersalnością taktyczną oraz umiejętnym rozwijaniem jednostek jego praca po prostu się broni. Patrząc szerzej, można nawet rzec, że broni się nie tylko Potter, ale i całe Brighton. W poprzednim sezonie mimo marnego dorobku bramkowego udało się wykręcić rekordowy wynik punktów w historii klubu, do tego wdrożyć młodzież i odmienić oblicze zespołu. Nie ma przypadku również w tym, że pod względem średniego posiadania piłki nikt nie dokonał w zaledwie kilka tygodni między sezonami takiego progresu jak Brighton: ilościowego oraz jakościowego.
Młodość to atut Modera i Karbownika, ale i wskazanie do kontynuacji ciężkiej pracy. Bez tego nawet najlepiej zorganizowany klub, ze świetnym trenerem oraz jasną filozofią nie pomogą zawodnikowi. To on nadal musi chcieć.