Foto: Łukasz Skwiot
27
dzień sierpnia, słoneczne, niedzielne popołudnie w Poznaniu. W 20.
minucie meczu przeciwko Arce Gdynia (3:0) Maciej Gajos uderzeniem
głową skierował piłkę do bramki gości, zapewniając Lechowi
prowadzenie. Wszystko wskazywało na to, że będzie to bardzo udany
dzień dla 26-letniego pomocnika. Tymczasem na początku drugiej
połowy kapitan osłabił swój zespół: sędzia Tomasz Kwiatkowski
wyrzucił Gajosa z boiska za faul na Patryku Kunie.
–
Byłem w tamtej sytuacji
spóźniony. Mieliśmy rzut rożny, ja
ustawiłem się przed
polem karnym. Kiedy piłka spada w okolice 16-20 metra, to jestem
odpowiedzialny za to, żeby oddać strzał albo zapobiec kontrze.
Chciałem przerwać akcję gości,
ale zawodnik Arki był w
tej sytuacji szybszy i przez to doszło do faulu – tłumaczy Maciej Gajos. – W
pierwszej chwili nie wiedziałem, że to wyglądało aż
tak groźnie. Myślałem,
że po prostu z dużą siłą trafiłem w stopę Kuna. Takie
było moje pierwsze odczucie. Później poszedłem do szatni i tam
zobaczyłem telewizyjną powtórkę: ta przekonała mnie, że faul
faktycznie był na czerwoną kartkę. To
samo powiedziałem, gdy
zostałem wezwany na posiedzenie Komisji Ligi.
Komisja
potraktowała piłkarza surowo, karząc go czterema meczami
dyskwalifikacji. Tym samym Gajos nie mógł wystąpić w spotkaniach
z Pogonią Szczecin (0:0), Koroną Kielce (1:0) i Śląskiem Wrocław
(0:2). Zawieszenie obejmowało także prestiżowe starcie z Legią
Warszawa. Poznański klub odwołał się od tej decyzji, co
ostatecznie poskutkowało skróceniem sankcji do trzech meczów.
Dzięki temu kapitan Lecha może znaleźć się w składzie na
niedzielny klasyk Lotto Ekstraklasy.
–
Myślę, że cztery mecze zawieszenia to było trochę za dużo –
twierdzi 26-latek. – Moja kara zbiegła się w czasie z wrześniową
przerwą na kadrę. Całe szczęście, że dyskwalifikacja została
skrócona do trzech spotkań, bo przecież po czwartym jest kolejna
przerwa na reprezentacje. Niewiele brakowało, a pauzowałbym prawie
dwa miesiące! Cieszę się, że znowu jestem do dyspozycji trenera.
Dla
Macieja Gajosa to kompletnie nowe doświadczenie. Ani w Lechu, ani
wcześniej w Jagiellonii Białystok, środkowy pomocnik nie został
wyrzucony z boiska za jakiekolwiek przewinienie. Żółte kartki
owszem dostawał, ale czerwonej nigdy.
–
Po raz pierwszy spotkałem się z podobną sytuacją. Czasami pauzuje
się jeden mecz za żółte kartki, ale to zdarzyło mi się może z
dwa albo trzy razy. Tak długiego zawieszenia jeszcze nigdy nie
miałem – przyznaje kapitan Kolejorza. – Dziwnie się czułem, nie
będąc w kadrze. Drużyna wyjeżdżała na mecze, a ja zostawałem z
grupą kilku innych zawodników i trenowałem. Chciałbym grać w
każdy weekend, ale niestety nie mogłem. Zaliczyłem w tym czasie
wszystkie treningi, jakie były możliwe. Ponadto miałem trzy
dodatkowe zajęcia o podobnym charakterze wysiłku, jak ten podczas
spotkania. Jeśli chodzi o moje przygotowanie fizyczne, to uważam,
że jest w porządku.
Powrót
Macieja Gajosa to niewątpliwe wzmocnienie Lecha przed szlagierową
potyczką z Legią. Mimo wszystko wcale nie jest pewne, że kapitan
poznańskiego zespołu znajdzie się w wyjściowej jedenastce. Podczas zawieszenia Gajosa trener Nenad Bjelica stawiał w
środku pola na Łukasza Trałkę i Aziza Tetteha. Cała drużyna
spisywała się w ostatnich tygodniach bardzo przeciętnie, ale
akurat do duetu defensywnych pomocników można mieć najmniej
pretensji. A Trałka do dobrej gry dołożył też zwycięskiego gola w
potyczce z Koroną…
Konrad
Witkowski