Fiński egzamin zaliczony z wysoką oceną
Sprawdzian z Finlandią zaliczony. Polska wygrała w towarzyskim spotkaniu w Gdańsku 5:1. Hat-trickiem popisał się Kamil Grosicki, który pełnił rolę kapitana drużyny w tym meczu.
Kamil Grosicki zdecydowanym bohaterem spotkania. (foto: 400mm.pl)
Jerzy Brzęczek zgodnie z przedmeczowymi zapowiedziami
wprowadził sporo roszad w swojej drużynie względem ostatnich meczów. Od pierwszej minuty zadebiutowało trzech zawodników, jeszcze nigdy selekcjoner nie zdecydował się na tak głęboką rotację składu.
Pierwsze minuty przyniosły kontrowersję. Jeden z zawodników reprezentacji Finlandii zagrał ręką we własnym polu karnym. Powtórki pokazały wyraźny kontakt futbolówki z ręką. Arbiter nie użył gwizdka i nie podyktował rzutu karnego, sędziowie nie mieli VAR-u w tym starciu i prowadzący meczu nie zmienił swojej decyzji.
Polska od razu weszła na bardzo wysokie obroty i agresywnie przystąpiła do ataków. Efekty zwiększonego pressingu przyszły już w 9. minucie, Damian Kądzior dograł piłkę w pole karne, świetnym przeglądem pola popisał się Arkadiusz Milik i wycofał piłkę do Kamila Grosickiego. Kapitan huknął jak z armaty i zdołał trafić do siatki.
Raptem dziesięć minut trzeba było czekać na kolejne trafienie. Świetnym dograniem piłki po ziemi w obręb pola karnego popisał się Jakub Moder, piłka trafiła pod nogi Grosickiego i zawodnik WBA po raz kolejny trafił do siatki.
Kadrowicze Brzęczka cały czas atakowali i nie dawali głosu przyjezdnym, którzy nie potrafili podejść pod bramkę Drągowskiego. W jednej z akcji drobny błąd popełnił Jan Bednarek, polski defensor w kilka sekund naprawił swoją skuchę i udało mu się oddalić zagrożenie.
W 38. minucie było już pozamiatane. Hat-tricka skompletował kapitan i czołowa postać meczu – Kamil Grosicki. Pomocnik wykończył składną akcją całego, polskiego zespołu. Futbolówka odbiła się od jednego z defensorów Finów i wyklarowała się idealna pozycja strzelecka dla Grosika, który nie zwykł marnować takich szans.
Jeszcze nigdy za kadencji Brzęczka zawodnicy nie grali tak otwartego futbolu i nie przeprowadzali tak skutecznych ataków pozycyjnych. Polacy oddali łącznie jedenaście strzałów, z czego aż siedem okazało się celnych.
Początek drugiej połowy rozpoczął się wybornie dla naszej kadry. Tuż po przerwie w reprezentacji zadebiutował Paweł Bochniewicz, zmieniając Sebastiana Walukiewicza. W 50. minucie wynik meczu podwyższył Krzysztof Piątek. Asystę drugiego stopnia zaliczył Kamil Grosicki, który przytomnie zostawił piłkę Damianowi Kądziorowi. Polski pomocnik popisał się błyskiem i boiskową inteligencją – zamiast strzału poszukał podaniem Krzysztofa Piątka. Napastnik Herthy prostym uderzeniem skierował piłkę do siatki.
Krzysztof Piątek wreszcie się przełamał! (foto: Piotr Kucza)
W 62. minucie na boisku pojawili Krychowiak, Pietrzak oraz Czerwiński w miejsce odpowiednio Modera, Grosickiego i Bereszyńskiego. Gra naszym zawodników wyraźnie uległa spowolnieniu, nie szukali akcji ofensywnych i skupili się na rozegraniu piłki w obrębie środka boiska. W 68. minucie Ilmari Niskanen efektownym i precyzyjnym strzałem pokonał bezradnego Drągowskiego, dając tym samym honorowe trafienie swojej drużynie. To błąd przede wszystkim spowodowany nieuwagą polskich zawodników przed polem karnym.
W 87. minucie swoje przełamanie zaliczył nareszcie Arkadiusz Milik. Napastnik otrzymał podanie od Karbownika na 15. metr od linii bramkowej i kąśliwym uderzeniem skierował futbolówkę do siatki rywala.
Polska wygrała 5:1 z Finlandią, na pewno mecz mógł się podobać, w szczególności pierwsze odsłona spotkania. Po przerwie graliśmy gorzej, wkradło się sporo błędów i dekoncentracji w polskich szeregach, Finowie wpuścili na plac gry swoich lepszych zawodników i odważniej podchodzili pod pole karne Biało-Czerwonych. Największym plusem są jednak debiuty zawodników i cenny materiał szkoleniowy przed spotkaniami w Lidze Narodów.
młan, PiłkaNożna.pl