Filar i lider. Jak Łukasz Fabiański ponownie stał się jedynką West Hamu
Po wrześniowym meczu Pucharu Ligi z Liverpoolem, w którym puścił pięć goli, część kibiców West Hamu apelowała w sieci, by nie występował więcej w barwach ich klubu, bo nie dysponuje już wymaganą do tego jakością. Teraz powinni napisać: sorry, Łukasz.
Maciej Sarosiek
fot. Forum
Na przełomie października i listopada Fabiański udowodnił bowiem, że wciąż prezentuje wysokie umiejętności oraz klasę. Wbrew opinii krytyków nie odstaje od poziomu bramkarskiego obowiązującego w Premier League.
PEWNY PUNKT ZESPOŁU
Sezon zaczął w rolach przyswojonych w poprzednich rozgrywkach – rezerwowego w spotkaniach ligowych, podstawowego w starciach pucharowych. Przydzielił je David Moyes, Julen Lopetegui nie zmienił. W rywalizacji z Bournemouth w ramach Pucharu Ligi Polak zachował czyste konto. W potyczce Premier League z Manchesterem City nie powstrzymał Erlinga Haalanda przed skompletowaniem hat-tricka, zastąpiwszy w przerwie (przy wyniku 1:2) kontuzjowanego Alphonse’a Areolę. Właśnie Francuz pełnił od minionej kampanii funkcję numeru jeden Młotów.
O ile jednak w zmaganiach 2023-24 potwierdził, iż zasłużył na ten status, o tyle w 2024-25 poddał to w wątpliwość. W 8 występach bronił strzały z 56% skutecznością (najniższą w angielskiej elicie), zachował 1 czyste konto i dał się pokonać 14 razy – niemal 4 więcej niż wskazuje współczynnik trafień oczekiwanych. Podejmował niewłaściwe decyzje w związku z wyprowadzaniem piłki nogami. Popełniał błędy w odbijaniu, łapaniu i kopaniu. Zamiast robić różnicę jak wcześniej, zawodził. Odstąpił od ratowania kolegów z opresji na rzecz przysparzania im problemów. Wywierał na nich zły wpływ, zarażając niepewnością. Czarę goryczy przelało spotkanie z Tottenhamem, w którym puścił trzy gole i zanotował samobója. W następnej kolejce usiadł na ławce rezerwowych.
Znajdujący się pod ogromną presją Lopetegui – londyńczycy fatalnie weszli w sezon, grali i punktowali znacznie poniżej oczekiwań – i tak długo zwlekał z dokonaniem roszady między słupkami. Według wielu zbyt długo. Postawa Fabiańskiego w starciach z Manchesterem United, Nottingham Forest, Evertonem oraz Newcastle United tylko ugruntowała to przekonanie.
Mimo widocznego gołym okiem braku rytmu meczowego – poprzednio był w akcji przeszło miesiąc wcześniej, przy okazji wspomnianej potyczki z Liverpoolem – 39-latek walnie przyczynił się do zwycięstwa nad Czerwonymi Diabłami i tym samym zwolnienia Erika ten Haga. Kilkukrotnie dobrze interweniował, a kiedy zaliczył koszmarną pomyłkę, opuszczając pole karne i mijając się z piłką, dopisało mu szczęście, ponieważ Diogo Dalot nie umieścił futbolówki w pustej bramce. W rywalizacji z Forest farta nie miał, ale dwoma efektownymi paradami uchronił West Ham przed porażką dotkliwszą niż 0:3. Zmagania z Evertonem i Newcastle zakończył niepokonany. Wszystko z 75% skutecznością zatrzymywania uderzeń. Bezpiecznie operując piłką nogami. Stanowiąc pewny punkt zespołu, filar, na którym można opierać całą konstrukcję.
U kibiców zaplusował również opinią, jaką podzielił się po przegranej w Nottingham. Nie owijał w bawełnę, wyłożył kawę na ławę, niczym prawdziwy lider: – To kolejny przykład nieodpowiedniego zarządzania meczem w naszym wykonaniu. Sądzę, że w trwającym sezonie widzieliśmy to już w innych spotkaniach. To bardzo rozczarowujące. Pracowaliśmy nad wieloma różnymi aspektami naszej gry, ale musimy prowadzić ją w inny sposób. Rozwijać się. Od nas zależy, czy to zrobimy.
ŻYCIE ZACZYNA SIĘ PO 40-TCE
Fabiański jest aktualnie jedynką Młotów. Zmianę hierarchii golkiperów, do której doszło rok temu zniósł bardzo źle.
– Jeśli mam być szczery, to poczułem ogromne zaskoczenie i złość – przyznał. – Kompletnie nie byłem na coś takiego przygotowany pod względem mentalnym. Cały ten sposób, w jaki to zostało rozegrane i przedstawione, jest dla mnie bardzo dziwny. Powiem tylko tyle, bo myślę, że czuć w moich słowach dosyć dużo bólu. Uważam, że swoją postawą od momentu, w którym jestem w tym klubie, moją pracą i współpracą ze sztabem szkoleniowym, zasłużyłem na dużo lepsze okoliczności, miejsce i czas takiej rozmowy. To moja subiektywna opinia, ale uważam, że powinno się mnie zdecydowanie lepiej potraktować w tym momencie.
– Rozegraliśmy to najlepiej jak się dało – odpowiedział Moyes. – Porozmawialiśmy z nim, ja i trener bramkarzy. Wyjaśniliśmy powody naszej decyzji. Przez lata Fabiański był bardzo dobry, niewiarygodnie dobry.
Wciąż jest. W obecnej formie obu – lepszy od Areoli. W minionym sezonie Francuz oznajmił, że niezależnie od tego, który z nich gra, najważniejsza jest drużyna (ciekawe, czy podtrzymuje zdanie, nie będąc pewniakiem do bronienia w zmaganiach ligowych). Lopetegui to wie, dlatego stawia na lepszego podopiecznego.
Nie warto przesądzać, iż bieżąca kampania stanowi ostatnią w karierze Fabiańskiego. Owszem, jego kontrakt obowiązuje do czerwca. Owszem, jest najstarszym zawodnikiem spośród tych, którzy wystąpili w trwającym sezonie Premier League (wąskie grono 39-latków współtworzy z Ashleyem Youngiem). Ale nie narzeka na zdrowie. Cieszy go uprawianie futbolu, rywalizowanie. Ekscytuje się treningami i meczami. Czuje wewnętrzny ogień, pasję, motywację, świeżość. Widać to za każdym razem, gdy przebywa na boisku, czyli coraz częściej. Oby tak dalej. Życie zaczyna się po 40-tce.
Fabiańskim jest jak wino im starszy tym lepszy 😃👍