FA Cup: Gładka wygrana Manchesteru City
Manchester City zameldował się w piątej rundzie Pucharu Anglii. „Obywatele” pokonali w delegacji Cardiff City (2:0) i wciąż liczą się w walce o to prestiżowe trofeum.
Raheem Sterling mógł w Cardiff ustrzelić przynajmniej hat-tricka (fot. Reuters)
Przed pierwszym gwizdkiem niewielu fachowców dawało piłkarzom z Cardiff szanse na nawiązanie walki z Manchesterem. Pep Guardiola nie zlekceważył bowiem rywala i wystawił do walki bardzo mocny skład, chcąc stosunkowo szybko zapewnić sobie przepustkę do następnej rundy.
„Obywatele” od początku narzucili bardzo szybkie tempo i zaczęli dominować na boisku. Gospodarze dzielnie się bronili, ale sił starczyło im jedynie na osiem minut. To bowiem właśnie wtedy przed polem karnym Cardiff sfaulowany został Ikay Gundogan, a do piłki ustawione na 17-18 metrze podszedł Kevin de Bruyne. Belg wykazał się sporym sprytem, ponieważ przewidział, że wszyscy zawodnicy ustawieni w murze podskoczą i dlatego uderzył po ziemi, czym kompletnie zaskoczył bramkarza.
W 25. minucie mogło być 2:0. Znakomitym uderzeniem wprost w okienko bramki gospodarzy popisał się Bernardo Silva, jednak sędzia gola nie uznał, ponieważ dopatrzył się pozycji spalonej Raheema Starlinga, który miał przeszkadzać bramkarzowi. Arbiter nie mógł dokonać weryfikacji wideo, ponieważ akurat na tym stadionie system VAR nie działał.
Co się jednak odwlecze, to nie uciecze. Manchester City naciskał i jeszcze przed przerwą dopiął swego. Silva dośrodkował przed bramkę rywala, a tam formalności dopełnił Sterling, który głową skierował piłkę do siatki.
Miejscowa drużyna powinna zakończyć pierwszą połowę grając w osłabieniu. Rzeźnickiego faulu na Leroyu Sane dopuścił się bowiem Joe Bennett i wydaje się, że sędzia popełnił katastrofalny błąd pozostawiając piłkarza Cardiff na boisku.
Sane na drugą część spotkania już nie wyszedł, a jego miejsce na boisku zajął Sergio Aguero. Na razie nie wiadomo, czy uraz Niemca okazał się poważny.
Im dalej w mecz, tym goście coraz rozsądniej szafowali siłami, natomiast kompletnie nieporadni gospodarze grali coraz brutalniej. Bardzo ostro zaatakowani zostali m.in. Aguero i De Bruyne, a spora w tym wina arbitra, który pozwalał graczom Cardiff na zbyt wiele, zamiast w odpowiednim momencie ostudzić kilka gorących głów.
Manchester mógł podwyższyć prowadzenie, a hat-tricka na swoim koncie mógł bez większych problemów zapisać Raheem Sterling. Anglik zmarnował jednak dwie dogodne okazje, w tym jedną już po minięciu bramkarza rywali.
Wynik zmianie już ostatecznie nie uległ i Manchester City bez większych problemów wywalczył awans do piątej rundy, pozostając jednym z głównych faworytów do wygrania całych rozgrywek.
Cardiff kończyło spotkanie w osłabieniu, ponieważ już w doliczonym czasie gry swoją drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę obejrzał Bennett, którego już dawno nie powinno być na boisku.
gar, PiłkaNożna.pl