El. LE: Wymęczone zwycięstwo Legii
Legioniści w czwartkowy wieczór pokazali, że do optymalnej formy jeszcze
im daleko. Ostatecznie jednak udało im się strzelić jedną bramkę i tym
samym zagwarantować sobie wygraną z FC Botosani.
Ondrej Duda – strzelec jedynej bramki dla Legii (foto: Łukasz Skwiot)
Dla
warszawian ostatni czas nie był najlepszy. Legioniści mieli zakusy na
potrójną koronę, a został im z niej jedynie Puchar Polski. W starciu o
Superpuchar lepszy był Lech, podobnie zresztą jak w rozgrywkach
ekstraklasy. Bardzo nie spodobało się to fanom stołecznej drużyny,
którzy zarzucali podopiecznym
Henninga Berga brak zaangażowania i gwiazdorstwo.
W
takiej właśnie atmosferze Wojskowi mieli rozpocząć grę w eliminacjach
Ligi Europy. Ich pierwszy rywal zdecydowanie nie rzucał na kolana. W
poprzednim sezonie gracze Botosani zajęli dopiero ósme miejsce w lidze,
ale ze względu na problemy organizacyjne kilku zespołów znajdujących się
nad nimi, to właśnie piłkarze ze Stadionul Municipal mieli pokazać w
Europie, na co ich stać.
Rumuni po przyjeździe do Warszawy
podkreślali, że wrażenie robi na nich stadion Legii oraz świetna
organizacja. Wielu kibiców Wojskowych mogło odnieść wrażenie, że ich
pupili czeka łatwa przeprawa. W podobnym tonie zresztą wypowiadał się
Dusan Kuciak.
–
Nie chcę nic przewidywać, ale wydaje mi się, że nie będę miał wiele
pracy, jeśli zagram od pierwszej minuty – stwierdził na przedmeczowej
konferencji.
Od początku czwartkowego spotkania jednak niewiele
się działo. Kibice, którzy notabene stawili się niezbyt licznie,
powitali piłkarzy transparentem zachęcającym do wzmożonego wysiłku. Nie
wyglądało jednak na to, by na podopiecznych Berga w jakiś sposób to
wpłynęło. Warszawianie grali niezbyt składzie, raz po raz dając się
łapać na spalonym.
Legia miała dobrą okazję do strzelenia bramki po 20 minutach. Wówczas jednak
Nemanja Nikolić, mając przed sobą tylko bramkarza, nie potrafił zdobyć gola. Dobijał jeszcze
Michał Kucharczyk,
ale nad poprzeczką. Była to w zasadzie jedyna poważna szansa na
otwarcie wyniku. Do końca pierwszej części gry zbyt wiele się nie
wydarzyło, a fani z Łazienkowskiej zdawali się być mocno
zniecierpliwieni.
Po zmianie stron warszawianie w dalszym ciągu się męczyli. Dość aktywny był niedoszły piłkarz Interu Mediolan –
Ondrej Duda.
Jego szarże niczego jednak nie dawały, ale kibice mogli mieć nadzieję,
że wreszcie coś z nich wyniknie. Tym bardziej, że po jednym z
dośrodkowań Słowaka wystarczyło tylko dołożyć nogę, by otworzyć wynik.
Nie potrafił tego jednak zrobić ani Nikolić, ani Kucharczyk.
Serb
z węgierskim paszportem wprawdzie wstrzelić się nie mógł, ale nie można
mu było za to odmówić jednego – na spalonym łapany był prawie tak
często jak niegdyś Filippo Inzaghi. Wreszcie cierpliwość Berga się
wyczerpała i króla strzelców ligi węgierskiej zastąpił inny nowy
nabytek Legii –
Aleksandar Prijović.
To jednak nie on
został bohaterem jedynej bramkowej akcji. Po dośrodkowaniu legionistów
piłkę z pola karnego Rumunów wybił jeden z obrońców Botosani. Przed
szesnastką czekał Duda, który w świetny sposób przyjął sobie futbolówkę i
huknął po długim rogu.
Płamen Ilijew mógł tylko spojrzeć, jak piłka trzepocze w siatce.
W
ostatnich minutach Słowak próbował jeszcze raz, podobnie zresztą jak
Kucharczyk. Ostatecznie jednak mecz zakończył się wynikiem 1:0, a
legioniści zostali wygwizdani przez własnych kibiców. Miejmy nadzieję, że za tydzień warszawianie zaprezentują się lepiej.
tboc, PiłkaNozna.pl