El. LE: Śląsk na remis z IFK Goeteborg
W pierwszym spotkaniu II rundy eliminacji Ligi Europy już tak łatwo nie było. Śląsk Wrocław po 90 minutach walki bezbramkowo zremisował z IFK Goeteborg.
We
wcześniejszej rundzie eliminacji Ligi Europy Śląsk bez większych
problemów poradził sobie z NK Celje. W pierwszym spotkaniu wygraną
zapewnił wrocławianom piękny gol Roberta Picha, natomiast w rewanżu znakomicie spisał się nowy nabytek WKS-u, Jacek Kiełb. Były pomocnik Korony strzelił dwie z trzech bramek, a Słoweńców stać było tylko na trafienie honorowe.
W
następnej rundzie przeciwnik – siłą rzeczy – musiał być już silniejszy.
Wrocławianie trafili na jeden z najbardziej utytułowanych zespołów ze
Skandynawii. IFK Goeteborg w dorobku ma 18 mistrzostw Szwecji oraz dwa
triumfy w poprzeczniku LE – Pucharze UEFA.
– Miło tu być. Nie
możemy doczekać się tego meczu. Wiemy, że Śląsk jest doświadczonym
zespołem, który pokazywał się już na arenie międzynarodowej. Widzieliśmy
dużo spotkań Śląska i spodziewamy się trudnego meczu. Macie tu piękny
stadion i fantastycznie będzie na nim zagrać – nie często na tym etapie
kwalifikacji europejskich można trafić na klub z tak efektownym
zapleczem – mówił przed meczem trener IFK Joergen Lennartsson. –
Śląsk jest drużyną o dużej jakości. Na tym etapie rozgrywek trafiliśmy
na bardzo mocnego przeciwnika – komplementował wrocławian szkoleniowiec.
W
czwartkowy wieczór widać było, że obie drużyny darzą siebie nawzajem
sporym szacunkiem. Pierwsza część gry nie przyniosła ani jednej bramki,
mało też było okazji do jej zdobycia. Szwedzi tylko raz zmusili Mariusza Pawełka do interwencji, a niewiele lepiej pod tym względem spisali się gospodarze. Ciekawy strzał oddał z 35 metrów Peter Grajciar, ale bramkarz IFK wybił piłkę na rzut rożny.
Po
zmianie stron inicjatywę przejęli Szwedzi. Piłkarze z Goeteborga coraz
śmielej sobie poczynali, czego efektem było częste ich goszczenie pod
bramką Pawełka. Groźne strzały oddawali m.in. Lasse Vibe i Martin Smedberg.
Tymczasem Tadeusz Pawłowski postanowił coś zmienić. Na placu gry zamiast Toma Hateleya zameldował się Kamil Biliński, który do Wrocławia wrócił po pięciu latach. Niewiele później trener WKS-u oddelegował do gry również Flavio Paixao.
Nie przyniosło to jednak zmiany w obrazie gry. Mało tego, to goście
byli bliżej otwarcia wyniku. Niespodziewanym uderzeniem z dystansu
popisał się Jakob Ankersen. Na szczęście Pawełek we wspaniałym stylu obronił jego strzał.
Mimo
bardzo głośnego dopingu wrocławskich fanów, ich pupile nie potrafili z
siebie wykrzesać czegoś, co pozwoliłoby im zdobyć bramkę. Nie pomógł
nawet rzut wolny z ok. 20 metrów, który wykonywał Grajciar. Tym samym
pierwsze spotkanie z IFK zakończyło się bezbramkowym remisem. Rewanż
zostanie rozegrany za tydzień w Szwecji.
tboc, PiłkaNożna.pl