El. LE: Kompromitacja! Lech po żenującej grze przegrał w Wilnie

Mecz na Litwie miał być dla podopiecznych Mariusza Rumaka formalnością, spotkaniem, które trzeba pewnie wygrać i najlepiej już w Wilnie rozstrzygnąć losy rywalizacji z Żalgirisem. Nic bardziej mylnego. Kolejorz był faworytem na papierze, ale boisko bardzo szybko zweryfikowało aspiracje polskiego zespołu. Lech grał słabo i bez jakiegokolwiek pomysłu, czyli dokładnie tak jak w niedawnym spotkaniu z Cracovią. Jeden wypadek przy pracy może się zdarzyć, ale dwa?

Składne akcje Kolejorza można było policzyć na palcach jednej dłoni. Druga linia Lecha praktycznie nie istniała, a jeśli dodać do tego bardzo niepewną defensywę z Manuelem Arboledą i Krzysztofem Kotorowskim na czele, to przepis na katastrofę mieliśmy gotowy.

Nieporadność wicemistrzów Polski została skarcona w 37. minucie przez Rytisa Leliugę, jednak jego gol nie został uznany, ponieważ piłkarz Żalgirisu był na pozycji spalonej. Litwinom udało się jednak jeszcze przed przerwą, a do bramki Lecha trafił Mantas Kuklys, którzy wykorzystał błąd Arboledy i niepewne wyjście na przedpole Kotorowskiego.

Jeśli ktoś myślał, że gol do szatni zmobilizuje piłkarzy Lecha, ten się srogo zawiódł. Podopieczni Rumaka także w drugiej połowie grali żenująco słabo, a najlepszą okazję miał Vojo Ubiparip, który spróbował swoich sił z dystansu, ale przestrzelił okrutnie. To dość dobitnie świadczy o tym jak kiepsko prezentował się Kolejorz.

Porażka 0:1 w kontekście rewanżu w Poznaniu nie przekreśla oczywiście szans Lecha Poznań na awans do kolejnej rundy, ale to przecież nie o wynik chodzi. Można przegrać i 0:3, ale trzeba pokazać na boisku minimum umiejętności, walki i zaangażowania. U graczy Kolejorza nie można było dostrzec żadnej z tych cech.